Oglądał Pan Detachment?
Tam była dziewczyna, która chciała się zabić. I zrobiła to. Wie Pan dlaczego? Bo miała problem, który ją przerósł.
Niech Pan się nie martwi, ja się nie zabiję, nie myślę o tym. Chcę tylko powiedzieć, że rozumiem. Każdy ma problemy.
Każdy jest Panem własnego losu. Nie ma się co dziwić takim istotom. Żyjemy w świecie, w którym każdy musi mieć dwie twarze.
Słabi po prostu nie wytrzymują. Wiecznie udajemy. Nie słuchamy siebie nawzajem. Bełkoczemy. Możemy się uśmiechać, żartować, ale
w środku niekoniecznie tak jest. Tak naprawdę boimy się mówić, słuchać o tym co dzieje się naprawdę. Wie Pan dlaczego?
Bo każdy tylko ocenia, krytykuje, mówi " tak nie można", "tak się nie powinno robić", musimy wszyscy znaleźć swoje miejsce w tym pieprzonym systemie, a już na pewno jeśli chodzi o twarz pierwszą. Twarz druga jest indywidualnością. Jeśli przepaść między obiema twarzami jest zbyt duża popełniamy tak zwane błędy, podejmujemy "niby złe" decyzje. Próbujemy uzewnętrznić tą drugą, a ta pierwsza ciągle ją wypiera. Nieustanna walka. Można się zmęczyć prawda? Ta dziewczyna właśnie była zmęczona, ale nie zmęczenie ją zabiło, po prostu wydawało jej się, że nie ma już możliwości na wygraną. Straciła nadzieję.
Druga twarz jest szalona, spontaniczna, pozytywna, a pierwsza cały czas słyszy: "tego nie możesz", "tak nie powinieneś", "to nierozsądne", "tamto nieodpowiedzialne". Widzi Pan, że paradoks naszego istnienia polega na tym, że to "nasze" życie przestaje być "nasze".
Ludzie mówią, że film wprowadza w depresję. Wie Pan dlaczego? Bo boją się myśleć i dopuszczać do siebie tą drugą twarz. Boją się pozwolić jej wygrać. Myślę sobie, że jeśli nie wprowadzimy pokoju w walce dwóch twarzy to nie mamy szansy na bycie szczęśliwym.
zaskoczyła mnie ta wypowiedź ;) Jedna z najbardziej aprobujących i zachęcających do myślenia więc dzięki Ci ;p Tylko, że trudno ogarnąć co tak naprawdę jest tymi obiema twarzami. Co jeśli ta pierwsza jest tą drugą? Moim zdaniem ta druga twarz o której mówisz to sumienie, które nam mówi co jest słuszne, a pierwsza to po prostu tacy sobie my, próbujemy ułożyć sobie życie. Aczkolwiek nie zgodzę się, że te dwie twarze toczą jakąś walkę, po prostu to my chcemy brnąć na przeciw temu co słuszne, a sami w sobie mamy coś co nam podpowiada inaczej, więc może czasem wystarczy wykształcić to sumienie i się dostosować kiedy się oddzywa. To nie prawda, że to kieruje naszym życiem, że go nie mamy. Mamy wolną wolę i istnieje zawsze możliwość wyboru i to nawet nie jednego.
Moje zdanie co do samobójstwa tej dziewczyny jest jednoznaczne czyli tchórzostwo. Żyć jest trudniej, umrzeć można w każdej chwili. Sukcesem jest poradzenie sobie z trudnościami życia.
Obejrzałam ten film raz, i za chwilę obejrzę go drugi raz, bardzo mnie się on podobał.
I jeszcze raz dziękuję za Twą wypowiedź, bo mało jest ludzi, którzy mają ambicję rozpoczęcia jakiegoś psychologicznego tematu, wielu po prostu nie rozumie tego filmu co mnie bardzo smuci :(
Pozdrawiam :)
Życie to granie, jak w teatrze. Kiedy wychodzimy z domu przywdziewamy ,,twarz pierwszą",
kiedy nie odczuwamy ciężaru, nacisku tego co nas dookoła otacza z powrotem
wraca ta twarz pierwotna, naturalna.
Wszechobecna asymilacja -> ,,czyli przyjmowanie wszystkiego, wszędzie i przez cały czas".
,,Jak macie wyobrazić sobie cokolwiek, gdy dostajecie gotowe obrazy?
Z rozmysłem wierzyć w kłamstwa, będąc świadomym ich fałszu.
To marketingowa zagłada narodu.
24 godziny na dobę, do końca życia różne siły ciężko pracują, ogłupiając nas do zgonu.
Więc, żeby się bronić i walczyć z wchłanianiem głupoty do naszych procesów myślowych musimy nauczyć się czytać,
żeby pobudzić naszą wyobraźnię,
żeby doskonalić naszą własną świadomość, nasz własny system wierzeń.
Wszyscy potrzebujemy tych umiejętności, żeby bronić się i zachować nasze umysły."
Ta scena z filmu najbardziej utknęła mi w pamięci.
Głównym przekazem filmu to właśnie uświadomienie ludziom, że konformizm,
uprzedmiotawianie ludzi i brak osobowości prowadzą do ślepego i nonsensownego
trwania w życiu.
Kluczem jest świadomość, nawet jeśli ma prowadzić do niezbyt miłych konkluzji.
Niektórzy wolą jednak myśleć i robić to co inni, bo po co się wychylać. To nieprawda,
że myślenie nie boli.