Widzę, że wielu ludzi, którzy oglądali ten film, przed jego włączeniem, chciało sobie pooglądać trochę rzezi na dobranoc. Nie powiem, sam po, to go włączyłem. Nie widzę w tym nic złego.
Jednak nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego, niektórzy, oceniają ten film miarą tego co chcieli obejrzeć? Widzę, że niektórzy oceniają raczej swój zawód niż film.
Dla mnie, film ten ma pokazać czym tak na prawdę jest ten pseudo-moralny świat, w którym tyle się mówi o moralności, miłości i sprawiedliwości. Tak na prawdę każdy z nas pod maską tego czułego i dobrotliwego pozoru kryje o wiele mroczniejszą głębię. Czy na prawdę, w obliczu tak strasznej śmierci, tym straszniejszej, że tak mało znanej, nie zachowalibyśmy się podobnie? A gdzie nasze twarde zasady? Ludzie oceniają wszystko pod kątem swoich interesów, dopóki coś ich osobiście nie dotyczy, to ocena jest dla nas prosta, nie sprawia nam większego problemu, widzimy wszystko na czarno i biało, ale czy tak jest z tymi, których oceniamy? A, co się stanie, jeśli to nas zaczną oceniać? Nadal będziemy widzieli tak proste wybory(Ryan)? A z drugiej strony, to czy wszyscy jesteśmy tacy sami, jak byśmy my postąpili, czy można wszystkich oceniać tak samo, czy wszyscy zachowaliby się tak samo, tego nie wiemy(Kate)?
Uważam, że film wcale nie jest taki prosty i bezbarwny. Nie jest na pewno pozycją wyjątkową w kinematografii i się w niej nie zapisze na długo, ale czy wszystko musi być wyjątkowe?