Akcja filmu rozgrywa się w odizolowanych od reszty świata, dzikich terenach amerykańskiego Południowego-Zachodu w 1885 roku. Jest to historia Maggie Gilkeson (Blanchett) oraz jej pozostającego w separacji od reszty rodziny ojca Jonesa (Tommy Lee Jones), których zbliża do siebie ponownie nieoczekiwany, przerażający kryzys. Maggie jest ciężko pracującą młodą kobietą, która całe swoje życie poświęca wychowywaniu dwóch córek, nastoletniej Lilly (Evan Rachel Wood) oraz młodszej Dot (Jenna Boyd). Aby zdobyć środki na życie Maggie pracuje na farmie, uprawia ziemię, służy również pomocą jako lekarka. Pewnego dnia stabilizację życia codziennego na farmie zakłóca nieoczekiwane przybycie ojca Maggie, który porzucił rodzinę, kiedy ta była jeszcze dzieckiem. Ostatnie dwadzieścia lat swojego życia Jones spędził wraz z Apaczami. Jones powraca, aby ponownie związać się z rodziną, Maggie jednak odtrąca to spóźnione ojcowskie zainteresowanie. Dopiero kiedy jedna z córek - Lilly zostaje uprowadzona przez psychopatycznego zabójcę o nadprzyrodzonych zdolnościach o imieniu Pesh-Chidina (Eric Schweig), Maggie zwraca się do ojca o pomoc przy uratowaniu dziewczynki. Psychopata wraz z towarzyszącą mu bandą renegatów sieje popłoch i paniczny strach wśród mieszkańców odizolowanych od reszty świata miejscowości. Porywają oni bowiem nastoletnie dziewczęta i wywożą do Meksyku, gdzie są one następnie sprzedawane jako niewolnice. W tym szaleńczym wyścigu nie tylko z bandytami, ale i z czasem, Maggie i Jones starają się zapomnieć o dzielących ich wzajemnych uprzedzeniach i działać wspólnie w atmosferze zaufania - nie ma na to zbyt wiele czasu, jeśli bowiem porywacze przekroczą meksykańską granicę Lilly będzie stracona na zawsze.
Wśród zaginionych
"Zasadniczo rzecz biorąc film "Zaginione" jest dramatem rozbitej rodziny, która odnajduje w sobie siłę przebaczenia i odwagę bycia razem w miarę wspólnego stawiania czoła przeciwnościom losu - konfrontacji z bezwzględnymi porywaczami przemierzającymi bezkresne połacie słabo zaludnionego i rządzącego się własnymi prawami lądu", mówi laureat Oscara, producent Brian Grazer. "Napięcie całej tej i tak trudnej sytuacji dodatkowo wzrasta w miarę ścierania się napięć pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów - Jonesem (Tommy Lee Jones) oraz jego córką Maggie (Cate Blanchett). Ich relacja jest równie ostra co nieprzewidywalna. Kiedy oboje zmuszeni są działać wspólnymi siłami, widać wyraźnie jak są do siebie podobni, a jednocześnie różni - przez swoją upartość i siłę wewnętrzną. Sposób, w jaki stawiają sobie wzajemnie opór, a ostatecznie zbliżają się do siebie, stwarza niebywałą dynamikę i niezwykłe kreacje ekranowe." "W filmie "Zaginione" mamy do czynienia ze wspaniałymi postaciami, mężczyznami i kobietami, którzy mają co prawda swoje skazy, ale w miarę potrzeby są w stanie stawić czoła niebezpieczeństwu z niebywałą odwagą", dodaje laureat Oscara Ron Howard, uhonorowany jako najlepszy reżyser i współtwórca najlepszego obrazu roku "Piękny umysł". "To historia o uleczaniu relacji i pojednaniu, która ma w sobie również zwroty akcji i zaskakujące sytuacje typowe dla thrillerów. Moim zamierzeniem przy powstawaniu filmu nie było jedynie przećwiczenie w nowej wersji starego gatunku filmowego, ale raczej opowiedzenie historii, która ma również swoje odniesienia na poziomie codziennej ludzkiej egzystencji, jest ekscytująca i pełna momentów trzymających widza w napięciu. Jednocześnie, zależało nam, aby produkcja ta traktowała miejsce i czas rozgrywania się akcji w sposób jak najbardziej autentyczny." Pomimo tego, że akcja filmu osadzona jest w realiach amerykańskiego Południowego-Zachodu ponad sto lat temu, Grazer stwierdza, że obraz ten ma bardzo współczesne odniesienia i charakter. Jak twierdzi: "Jest to rodzaj przejmującej, oddziałującej na wyobraźnię historii o sile kobiety, która w obliczu zagrożenia najważniejszej dla niej rzeczy - życia córki - jest w stanie zrobić wszystko, żeby ją ratować. Z drugiej strony, to również historia ojca, który powraca na łono rodziny i dokonuje w oczach najbliższych odkupienia w akcie niebywałej odwagi." "Przerażający kryzys związany z brutalnym porwaniem paradoksalnie zbliża do siebie Jonesa i Maggie, sprawiając, że jest ona zmuszona zapomnieć o goryczy jaką żywi w stosunku do ojca", dodaje Howard. "Dotyka to kwestii funkcjonowania rodziny i wewnętrznych stosunków międzyludzkich, które są właściwie ponadczasowe - rozczarowania, gry sił, niewypowiedziana miłość, akceptacja nawet w obliczu przeszłych zdrad i niedomówień. Tego rodzaju uczucia od zawsze towarzyszyły człowiekowi, a dynamika i siła tej historii polega na tym, że są one pokazane w sposób zaskakujący widza i przez to stanowiący wspaniałą, kształcącą rozrywkę." Producent Daniel Ostroff potwierdza sformułowane przez Howarda tezy odnośnie filmu: "Niezależnie od tego, czy jest się ojcem, matką, synem, czy córką, rozumie się co przeżywają ci ludzie, dzięki czemu będąc widzami możemy się z nimi identyfikować. Widzimy bowiem kobietę, która stara się wychowywać swoje dwie córki, a sama pozbawiona była pełnej opieki rodzicielskiej. Widzimy też mężczyznę, który zjawia się po wielu latach nieobecności i stara ponownie związać z córką i wnuczkami. W przeszłości porzucił rodzinę podążając za swoimi marzeniami. Są to postaci, które my wszyscy w jakiś sposób znamy i staramy się zrozumieć." Porwanie jednej z dziewczynek jest katalizatorem rozwoju akcji dramatu. Przez cały czas rozgrywania się na ekranie historii, pulsująca gniewem i niechęcią do ojca Maggie na każdym niemalże kroku podkopuje wysiłki związane z koniecznością uratowania Lilly. Jej długo tłumione urazy i brak zaufania niebezpiecznie podbijają stawkę w grze o życie dziewczynki, grze rozgrywającej się w niebezpiecznej podróży poprzez surowe tereny Dzikiego Zachodu. Jak twierdzi Grazer: "Do końca nie wiadomo, czy ostatecznie uda im się zrealizować zamierzony plan, czy też nie. Aktorzy zaskakują widzów swoim zachowaniem na każdym kroku, a ci z kolei nieustannie trzymają kciuki za powodzenie akcji, co sprawia, że siedzą jak na szpilkach przez cały czas wyświetlania filmu i czują się wytrąceni z równowagi tymi ciągłymi zwrotami akcji." Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze poczucie winy Maggie związane z relacją z swoimi córkami. Przed porwaniem dziewczynki, Maggie i Lilly stale nie mogły dojść do porozumienia, popadając w nieoczekiwane sprzeczki. Na domiar złego teraz młodsza córka Dot musi sobie poradzić z traumą brutalnego porwania siostry, a także zawirowaniem związanym z gwałtownością relacji matki i powracającego znienacka dziadka. Wyjątkowy charakter nadaje temu filmowi właśnie miejsce rozgrywania się akcji, twierdzi Ostroff: "Znajdujemy się na terenach stanu Nowy Meksyk w 1885 roku. Oznacza to, że nie ma tam żadnych telefonów, żadnej policji, praktycznie nikogo, do kogo można by się zwrócić o pomoc. Jedynym sposobem poradzenia sobie z problemem jest poleganie na samym sobie i bliskich." Zdaniem Ostroffa, to przeplatanie się elementów dramatu rodzinnego i brutalnego bezprawia starego Dzikiego Zachodu idealnie się ze sobą komponuje w sposób zaskakujący i trzymający widza w napięciu. "Jest w filmie jedna scena, która pokazuje to w znakomity sposób. Kiedy regiment amerykańskiej armii napotyka na swojej drodze Jonesa, chroniącego się w przygranicznym domu, w którym wymordowano całą rodzinę, żołnierze nie mają żadnych wątpliwości, że to właśnie on jest mordercą. Kiedy z kolei Jones próbuje się wytłumaczyć i mówi, że poszukuje porwanej wnuczki, zostaje niemalże powieszony, gdyż nie może sobie przypomnieć imienia dziewczynki. Dochodzi do strzelaniny, w trakcie której widzowie z wrażenia ledwie mogą usiedzieć na swoich miejscach, będąc przekonani, że facet, który nie może przypomnieć sobie imienia własnej wnuczki za chwilę zostanie zabity."
Siły natury
Rola, którą zagrał Tommy Lee Jones to postać wielowymiarowa, niełatwo przyznającego się do swoich błędów, upartego i pełnego wewnętrznych konfliktów faceta, który na swój sposób stara się dojść do ładu ze swoją przeszłością i pojednać z dawno temu porzuconą rodziną. "Ta rola jest niepodobna do żadnej innej, którą Tommy Lee miał okazję w swojej dotychczasowej karierze zagrać", tłumaczy Howard. "Mamy tu do czynienia z kreacją o niewiarygodnej sile wyrazu, odwadze, kreatywności i wyobraźni. Stworzył on w osobie Jonesa postać o niesamowitym wymiarze, człowieka, który tkwi w dwóch światach, ale do końca nie jest akceptowany przez żaden z nich." To właśnie lata doświadczeń z kulturą Apaczów pozwoliły Jonesowi wytropić porywaczy uprowadzonej dziewczynki, a trzeba podkreślić, że poświęcenie aktora dla sprawy autentyczności filmowego wyrazu nadały jego kreacji niezwykle przekonujący wymiar. Zdaniem Howarda: "Tommy Lee wkroczył na plan filmowy z rozległą wiedzą na temat Dzikiego Zachodu, którą posiadł po miesiącach studiowania tego zagadnienia i rozmów ze starszyzną plemienia Apaczów, dla których, jak podkreśla, ma wielki szacunek. Aktor nie ukrywa, że zafascynowany jest każdym szczegółem kultury indiańskiego plemienia." Reżyser dodaje: "Tommy Lee był mistrzem opanowania języka Apaczów, ich kultury i psychologii, wnosząc do portretowanej przez siebie postaci wiele bezcennego humoru i psychologicznej prawdy. Zyskała na tym nie tylko jego kreacja aktorska, ale i cały film. Wyczuwałem w nim ten sam rodzaj pasji i wiedzy, który dawało się odczuć u Toma Hanksa podczas dyskusji na temat programu badań kosmicznych przy filmie "Apollo 13". Wkład Tomy’ego Lee w tworzenie naszego obrazu był wprost nieoceniony, czasem mieliśmy wrażenie, że pracujemy z jeszcze jednym specjalistą do spraw szczegółów technicznych." Dzięki wspólnej pracy, Howard nabrał również przekonania, że Jones jest aktorem, który nie boi się podejmować aktorskiego ryzyka, dzięki czemu dokonuje niezwykle trafnych, chociaż nieoczekiwanych wyborów. "Opracowując i dopracowując graną przez siebie postać, Tommy Lee znalazł wiele interesujących sposobów na uniknięcie ogranych stereotypów. Pokazał przy tym wiele kreatywnej pomysłowości, nie rezygnując jednak z autentyczności i spójności wewnętrznej opowiadanej przez nas na ekranie historii." Producent Brian Grazer podkreśla w grze aktorskiej Tommy’ego Lee Jonesa sposób, w jaki operuje on ciszą. "Tommy Lee ma w sobie tę siłę wyciszenia, która kiedy zostaje przez niego użyta jest bardziej przejmująca niż jakiekolwiek słowa. Jest on jednym z tych aktorów, którzy nie tylko wykorzystują silę swojego gwiazdorstwa, ale również i surową energię obfitującą w niebezpieczeństwa." Konstruując ramy, w których osadzona jest grana przez aktora postać, Jones stworzył człowieka pełnego sprzeczności - jego bohater uczęszczał do szkoły sztuk pięknych w Nowym Jorku, porzucił następnie swoją rodzinę, żeby móc oddać się pasji malowania ludzi, zwierząt i pejzaży zachodnich stanów Ameryki. Jones wraca następnie do swojej rodziny "dokładnie w momencie, kiedy jedna z jego wnuczek zostaje uprowadzona", mówi Jones. "Porywacze chcą ją zabrać do Meksyku i sprzedać, co było dość powszechną praktyką w tamtych czasach." Próba powrotu Jonesa do rodziny jest dużo bardzie skomplikowana psychologicznie niż można by przypuszczać. "Jones kieruje się w tym przypadku w dużej mierze swoim własnym interesem", mówi nagrodzony Oscarem® aktor i dodaje: "Jest on zadowolony, że udało mu się wyrwać z europejskiego świata i trafić do rdzennej Ameryki. Jednak miał nieszczęście był ugryzionym przez grzechotnika, co w jego systemie wierzeń może mieć poważne konsekwencje w przyszłości. Pojednanie się z rodziną jest jedną z tych rzeczy, które musi zrobić, żeby uratować życie wieczne swojej duszy. Kiedy zatem wraca, żeby ponownie zaopiekować się rodziną, tak naprawdę kieruje nim chęć przetrwania. Ale też każdy, kto pracuje ciężko opiekując się rodziną, niezależnie czy inni zdają sobie z tego sprawę, czy nie, kieruje się w głębi duszy chęcią przetrwania." W kulminacyjnym punkcie akcji, zarówno Jones, jak i Maggie ostatecznie doznają pewnego rodzaju ‘olśnienia’. Jak mówi Howard: "Stopniowo zaczynają zdawać sobie sprawę, że nie da się wymazać z pamięci przeszłości, ale jednocześnie nie musi to oznaczać, że przeszłość ta ma paraliżować ich dalsze życie. Oboje nie starają się ignorować wad drugiej strony, ale uczą się je akceptować. Maggie ze swojej strony zaczyna doceniać pewne cechy ojca, stopniowo odsuwając złe wspomnienia z przeszłości na bok." Równie ważna z punktu widzenia dramatyzmu historii filmu, jak twierdzi Grazer, była obecność na ekranie Cate Blanchett jako Maggie Gilkeson. Producent tłumaczy: "Cate idealnie nadawała się do tej roli ponieważ jest seksowna, pełna wewnętrznej siły i po prostu interesująca jako aktorka. Instynktownie wyczuwamy, że ma w sobie siłę, która pozwoliłaby jej stawić czoła oprychom. Niewiele jest aktorek, które władają taką wewnętrzną mocą." Jeśli chodzi o jej relację z Jonesem, to na pierwszy rzut oka może wydawać się, że dość łatwo zaszufladkowała ona swojego ojca. Ale jak mówi Blanchett: "Grana przeze mnie postać wydaje się być raczej twardo stąpającą po ziemi, pobożną pionierką Dzikiego Zachodu. W miarę jak historia się rozwija, staje się jasne, że jest ona, podobnie jak jej ojciec postacią nieszablonową. Podobnie jak Jonesa, widzimy Maggie w swoistego rodzaju drodze emocjonalnej, fizycznej i duchowej, która odsłania nam wszystkie aspekty jej charakteru - nie tylko determinację i odwagę, ale również stronę związaną z uczuciami matczynymi, delikatność, lęki, omylność i często naturę oceniającą." "Wybór Cate Blanchett był kluczem do wykreowania na ekranie tak silnej i wielowymiarowej postaci", twierdzi Howard. "Poziom przygotowania aktorskiego Blanchett, jej wewnętrzna uczciwość, zarówno jako człowieka, jak i artystki, doskonale przysłużyły się naszemu obrazowi. Trenerzy lubią mówić w ten sposób o gwiazdach sportu, które w niewidoczny sposób wspierają całą drużynę. Tak właśnie można powiedzieć o Cate. Ma ona wiele świetnych pomysłów, zadaje błyskotliwe pytania i pokazuje swoją ludzką twarz w sposób, który stanowi ciekawy punkt do obserwacji i jest wdzięcznym elementem dla reżysera. Niezwykle fascynujące było śledzenie okiem kamery w jaki sposób aktorka rozwinęła tę rolę i nadała jej niezwykły, silny rys. Można powiedzieć, że przeniosła ją ona na zupełnie inny poziom. Jednocześnie, wcielając się w silną kobietę ze stoickim spokojem funkcjonującą w swoich czasach ma ona wymiar ponadczasowy i jest postacią bardzo współczesną." Blanchett z równym szacunkiem i podziwem wypowiada się na temat wkładu pracy Rona Howarda, mówiąc: "Jest on niewiarygodnym wręcz reżyserem, biorąc pod uwagę z jaką zręcznością poradził sobie z kręceniem scen o emocjonalnym natężeniu w trudnych warunkach geograficznych. On i autor zdjęć Salvatore Totino dokonali wręcz cudów rejestrując przepiękne krajobrazy i psychologicznie skomplikowane sceny. Twórczość Rona charakteryzuje bogactwo specyficznych elementów, dramatyzm i rozmach. Wszystko to niewątpliwie zawarte zostało również w "Zaginionych"." Aktorka dodaje: "W filmie mamy do czynienia ze złożonymi psychologicznie sytuacjami rodzinnymi, trudnymi uczuciami jakie można wyczuć między dziećmi i rodzicami. Tło Dzikiego Zachodu znakomicie pasuje do opowieści o życiowym zagubieniu i podróży, której celem jest pojednanie i odkupienie win. Maggie postrzega swoje córki w dużym stopniu na swoje podobieństwo, co nie oznacza, że nie pojawiają się w tej relacji problemy - szczególnie ze starszą Lilly. Lilly dojrzewa, a Maggie stara się uchronić swoją córkę przed doświadczeniem takich samych ‘katastrof’ wieku młodzieńczego, których sama doświadczyła, nie zdając sobie sprawy z tego, że tak naprawdę jest to niemożliwe. Maggie i Lilly stale ze sobą walczą, więc w momencie uprowadzenia dziewczyny, matka dodatkowo zaczyna oskarżać siebie o niesłuszne zachowania. Jest przekonana, że zniknięcie Lilly jest jej winą." Przyglądając się bliżej wszystkim sprzecznym emocjom, jakie doświadcza w swojej życiowej podróży Maggie, odbieramy ją przede wszystkim przez drobne szczegóły i niuanse. Jak mówi Blanchett: "Zarówno na poziomie fizycznym, jak i emocjonalnym wszystko, czego Maggie doświadcza wraca do niej w zmienionej formie. Podróż w poszukiwaniu córki, niezwykle żmudna i bolesna, jest jednocześnie uzdrawiająca dla niej samej i jej rodziny. Przeżywa ona stratę i zmaganie z przeciwnościami losu, a jednocześnie ona i jej córki wychodzą z tego doświadczenia silniejsze, z możliwością pójścia do przodu w pozytywny i wzmocniony wewnętrznie sposób." Przygotowując się do swojej roli Blanchett dotarła do relacji i pamiętników pierwszych kobiet-pionierek na Dzikim Zachodzie. "Życie na granicy znanego i nieznanego było bardzo trudnym doświadczeniem, surową podróżą w nieznane tereny, co jednocześnie dawało kobietom niezwykłą mądrość życiową. Czytając ich pamiętniki zafascynowana byłam ich wytrzymałością i wpływem trudnych warunków na ich kobiecość. Maggie jest osobą, która zepchnęła w głąb swoje bardziej ‘kobiece’ uczucia z uwagi na traumatyczne dzieciństwo i trudy dnia codziennego. Jest w tym wszystkim jakaś zraniona część jej osobowości, ale jednocześnie z uwagi na warunki, w których przyszło jej żyć jest niezwykle silna fizycznie, lepiej radzi sobie nawet z niewygodami natury fizycznej niż z trudnościami psychologicznymi."
Język Apaczów
Jednym z najbardziej ryzykowanych posunięć Howarda w filmie "Zaginione" było wykorzystanie dialogów w języku Apaczów (na ekranie z napisami), pobrzmiewającego na tle rozgrywających się scen rodem z kina akcji. Powodem, dla którego zamierzone przedsięwzięcie zakończyło się całkowitym powodzeniem i a wykorzystany dialekt nie kolidował z tempem przedstawionych wydarzeń, był fakt, iż, jak mówi Grazer: "potraktowaliśmy ten element w sposób bardzo poważny, jako nieodłączną część całego przedsięwzięcia. Postaci, które posługiwały się językiem Apaczów, robiły to w sposób nowoczesny, uwspółcześniony. Było w tym dużo miejsca na humor. Było sporo naturalności. Na ekranie słyszymy zatem język, jakim posługiwaliby się realni ludzie, a nie postaci wyjęte z książek historycznych." W czasie przygotowywania się do swoich ról w filmie, Jones, Tavare, Baker i inni ekranowi Apacze musieli zapoznać się z językiem Chiricahua, jednym z dialektów języka Apaczów. W "Zaginionych" jest kilka scen, w których w sposób wyjątkowo imponujący brzmi wymiana zdań w wymagającym dużych umiejętności bądź co bądź języku Apaczów. "Istnieje pięć czy sześć różnych grup Apaczów, z których każda posługuje się nieco odmiennym dialektem. Musieliśmy przestudiować ten język z dużą uwagą i starannością", tłumaczy Jones. Aktorzy uczeni byli przez specjalistów w tej dziedzinie, którzy przy filmie pełnili rolę konsultantów językowych - mowa tu o Elbys Hugar i Berle Kanseah, należących do starszyzny Chiricahua i mogących się poszczycić wyjątkowo imponującym rodowodem, a także Scottcie Rushforthcie, profesorze uniwersyteckim, specjalizującym się w językach rdzennej ludności amerykańskiej. Jak tłumaczy Tavare: "Język Apaczów jest jednym z najtrudniejszych dialektów do opanowania. Jest w nim wiele trudnych do wyartykułowania dźwięków oraz wiele słów, które nawet jeśli wypowiada się je poprawnie, to postawione w nieodpowiednim miejscu, powodują kompletną zmianę znaczenia wyrazu." "W moim wyobrażeniu, kiedy myślałem jeszcze nad kształtem tego filmu, nigdy nie było wątpliwości, że aktorzy grający role rdzennych Amerykanów powinni posługiwać się charakterystycznym dla tej grupy ludności językiem", tłumaczy Howard. "Mieliśmy wiele szczęścia mogąc pracować z takimi osobowościami jak Elbys, Berle i Scott. Zależało nam szczególnie na pomocy ze strony Elbys, która pochodzi w prostej linii od sławnych przywódców Apaczów. Jej dziadkiem był Cochise, a prapradziadkiem - Naiche. Cochise zasłynął jako wielki, a jednocześnie okryty złą sławą wojownik Chiricahua. Naiche z kolei stał na czele bandy Chiricahua, która przez wiele lat wymykała się siłom zbrojnym wraz z lepiej być może znanym Geronimo. Ale tak naprawdę Geronimo był po prostu kimś w rodzaju lokalnego znachora." Aby zapoznać się z subtelnościami języka Chiricahua i wyjść poza całkiem podstawowe zwroty, aktorzy wykonali ogrom pracy. Jak twierdzi Jones: "Z mojego punktu widzenia niezwykłą przyjemność dawało mi poznawanie tak ciekawej i rozległej kultury Indian, której przejawem i odzwierciedleniem jest także język. Wiele zabawnych sytuacji w filmie bierze swój początek z wymiany zdań między Jonesem i Kayitah (Jay Tavare), a już całkowicie komicznie brzmią wypowiedzi Apaczów na temat białych ludzi. Da się w nich wychwycić tę wyjątkową esencję indiańskiego poczucia humoru. Niewątpliwie jest to zadziwiająca i wspaniała kultura." W scenariuszu, Apacze Chiricahua nadali zagubionemu, włóczącemu się wraz z nimi Jonesowi pełne ciepła i zabawne jednocześnie imię. Pomysł tego imienia zrodził się podczas jednej z rozmów producenta Ostroffa z Rushforthem. "Dan zapytał mnie jakim imieniem Indianie Chiricahua nazwaliby kogoś takiego pokroju jak Jones, kogoś, kto nie może nigdzie zagrzać swojego miejsca, porzuca swoją rodzinę i jest typem wiecznego samotnika", mówi Rushforth. "Chiricahua mają bardzo dużo szacunku dla rodziny, a zatem nieco żartobliwie odpowiedziałem Danowi, że prawdopodobnie brzmiałoby to jak coś w rodzaju ‘gówniane szczęście’. Dan przekazał mój komentarz Ronowi Howardowi, który uznał go za całkiem zabawny i tak już zostało." Aktorzy prowadzili intensywne zajęcia ‘logopedyczne’ wraz ze swoimi nauczycielami przez około siedem tygodni przed rozpoczęciem kręcenia zdjęć i kontynuowali je przez cały okres produkcji filmu. Dla Hugar, która jest współautorką (wspólnie z Rushforthem) dwóch słowników Chiricahua praca przy filmie była okazją do zademonstrowania piękna i jednocześnie zawiłości tego języka, który, niestety, zagrożony jest wymarciem. "Dawało nam to możliwość pokazania młodym ludziom, że oni również są w stanie przy odrobinie wysiłku nauczyć się tego języka i ustrzec go od wymarcia. Kiedy pracowałam jako kurator w muzeum oprowadzałam klasę około 50 dzieci i kiedy zadałam im pytanie ile z nich potrafiło zrozumieć i powiedzieć cokolwiek w języku Apaczów, tylko dwoje dzieci podniosło ręce." Aktorzy doceniali bardzo możliwość nauczenia się nie tylko języka, ale również subtelności i niuansów kultury Indian. Tavare wspomina: "Możliwość prowadzenia współpracy z osobami reprezentującymi starszyznę Apaczów była dla mnie niezwykłym przeżyciem. Ich opowieści są fascynujące i prawdę mówiąc słuchając ich docierałem głębiej do poczucia mojej własnej tożsamości i charakteru." Wiele osób z obsady aktorskiej na potrzeby filmu musiało nauczyć się dodatkowo załadowywania i strzelania z XIX-wiecznej broni - strzelb i rewolwerów, obchodzenia się z łukiem i kołczanem pełnym strzał, a także trzymania się pewnie w siodle (lub bez niego). "Przynajmniej półtora miesiąca wytężonej pracy poświęciliśmy na przygotowania w tym zakresie pod czujnym okiem koordynatora efektów kaskaderskich Waltera Scotta", mówi Tavare i dodaje: "Musieliśmy wyglądać przy tym maksymalnie naturalnie, co najmniej tak, jak gdybyśmy przez całe nasze życie nic innego nie robili jak tylko jeździli konno, wymachując łukiem i strzałami. Pamiętajmy, że jedno to utrzymać się na koniu, a drugie - być w stanie z takiej pozycji posługiwać się rożnego rodzaju bronią. My musieliśmy opanować wykonywanie obu tych rzeczy jednocześnie. W jednym z ujęć ja sam musiałem jadąc wierzchem strzelać z ważącej około siedmiu kilogramów strzelby, a do tego jeszcze operować łukiem i strzałami."
Western w nowym stylu
"Ron zawsze pragnął zrobić film, który mógłby nakręcić w miarę szybko i w pięknej scenerii", mówi producent Brian Grazer. "Zawsze też chciał nakręcić western. Zatem prezentowany właśnie film "Zaginione" w pełni spełnia jego oczekiwania." Jeśli chodzi o wizualną stronę "Zaginionych", Howard poszukiwał takiego specjalisty od zdjęć, który do prezentowanej na ekranie historii mógłby wnieść zarówno rozmach tej opowieści, jak i pewną szczególną intymność. Salvatore Totino w swojej wcześniejszej karierze ma między innymi takie tytuły współczesnego kina jak: "Changing Lanes" i "Any Given Sunday". "I to było dokładnie to, czego potrzebowałem," mówi z naciskiem Ron Howard. "Totino idealnie pasuje do moich wyobrażeń - jego ujęcia są nowoczesne i znakomicie podkreślają psychologiczną stronę wydarzeń. Najbardziej fascynujące, przerażające czasami i trzymające w napięciu filmy to takie, które pozwalają widzom wczuć się w sposób myślenia pokazywanych na ekranie bohaterów. I tego właśnie potrzebowałem. Salvatore wykonał kawał znakomitej roboty w innych swoich filmach. Do naszego zespołu dołączył mając do zaoferowania przyciągające uwagę wizerunki, niekonwencjonalne ujęcia, które sprawiają, że widzowie czują się tak, jakby byli razem z postaciami filmu." Totino wniósł na plan filmowy energię i entuzjazm, które z punktu widzenia wizji Howarda były sprawą zasadniczą. Zdaniem Grazera: "Salvatore, widać to wyraźnie gołym okiem, uwielbia kręcić filmy. Bierze sobie przy tym za cel maksymalne przybliżenie widza do rozgrywającej się właśnie akcji. Czasami to zbliżenie wydaje się wręcz nieprawdopodobne". Zamierzeniem Totino było również pokazanie na nowo, w zupełnie innym stylu gatunku filmowego, jakim jest western. Służyć temu miało innowacyjne wykorzystanie kątów kamery. "Chciałem zbliżyć się do gatunku westernowego w nieco bardziej niekonwencjonalny i trzymający w napięciu sposób, ponieważ sytuacje opisane w scenariuszu to także wysokiej próby thriller", mówi Totino. "Ruch kamery i różne kąty ujęcia scen wciągają widzów w toczącą się akcję filmu. Dlatego też starałem się raczej trzymać z daleka od standardowych rozwiązań filmowych i nie polegać zbytnio na ujęciach ‘ponad ramieniem’, czy też rozwiązaniach zastosowanych wcześniej przez mistrzów tego gatunku. Moją myślą przewodnią było zaproponowanie takiego stylu, który podkreśli emocje i napięcia obecne w filmie." Wykorzystanie przez Totino kamery Stedicam oraz szczególnie szerokie zastosowanie ujęć kamery z ręki dało możliwość i swobodę uchwycenia niuansów w grze aktorskiej, co jeszcze bardziej wzmagało empatię widzów i dawało poczucie rozgrywania się wydarzeń gdzieś ‘obok nas’. "Kamera ręczna bardzo dobrze sprawdza się kiedy trzeba odpowiednio dostosować, czy też przeformować ujęcie. Pozwala zatem na większą spontaniczność i przypomina nieco bardziej pracę fotografa martwej natury. Ron dał mi w mojej pracy dużo swobody. Najpierw planowaliśmy pewne ujęcia, potem rozpatrywaliśmy różne jej elementy, następnie ja wpadałem na jakiś pomysł i zaczynałem ujęcia przeformatowywać, a Ron po prostu pozwalał, żeby akcja toczyła się dalej. Pracowaliśmy dzięki temu, co ważne podkreślenia, w fantastycznie kreatywnej atmosferze," mówi z naciskiem Totino. Ten rodzaj prowadzenia twórczych artystycznych negocjacji jest czymś bardzo charakterystycznym dla Rona Howarda jako można by rzec ‘filmowej marki’. A sam Howard stwierdza: "Dawanie ludziom swobody poszukiwań pewnych rozwiązań pomaga stworzyć pełen obraz filmowy w dużo bardziej kreatywny sposób. Na tym właśnie, moim zdaniem, polega alchemia tworzenia filmów." Surowy pejzaż Nowego Meksyku, pokazany na ekranie filmowym wymagał od Totino i pracującego z nim zespołu dużej pomysłowości i oryginalności. Jedna z lokalizacji okazała się leżeć na tak podmokłym terenie, że z pewnością nie utrzymałby się na niej żuraw ze sprzętem rejestrującym sceny. Inne tereny z kolei były niebezpiecznie górzyste, na tyle strome i nierówne, że umieszczenie w tym miejscu szyny dźwigu operatorskiego graniczyło z cudem. W jednym z przypadków Totino umieścił kamerę na wysięgniku, którego równowagą miały sterować dwa kijki. Dawało to możliwość symulowania ruchu kamery na dźwigu operatorskim, a pomysłodawcą takiego rozwiązania był jego pomocnik, Doug Cowden. O ile kluczową rolę w filmie "Zaginione" odgrywają postaci głównych bohaterów, zaplątane w pełne nagłych zwrotów akcji wydarzenia, o tyle jest to również opowieść o żmudnej przeprawie przez Nowy Meksyk. "Opowiedziana w filmie historia to prawdziwa ekspedycja, która rozpoczyna się na wyżynach a kończy na granicy Stanów Zjednoczonych z Meksykiem, na wysoko położonych terenach pustynnych", mówi Howard. "Podobnie jak nasi bohaterowie, my też przemieszczaliśmy się od zaśnieżonych szczytów górskich do upalnych i spieczonych pustynnych pustkowi. Ta wędrówka sprawiła, że dla widzów nasza opowieść o ciężkich przejściach głównych bohaterów jest przekonująca." Matka natura mocno przyczyniła się do różnorodności filmu. Ekstremalne warunki pogodowe są częścią burzliwej geologicznej historii stanu Nowy Meksyk, która ukształtowała gigantycznych rozmiarów urwiska z piaskowca, skaliste zbocza górskie usiane żelazistymi głazami, piaskowymi formacjami oraz zapadłymi kraterami wulkanicznymi, opadającymi wgłąb gór Jemez. Wczesna wiosna jest tutaj zmienna i nieprzewidywalna, tak, że podczas dwóch tygodni filmowania w Valles Caldera burze lodowe i śnieżne na przemian ustępowały miejsca niewiarygodnie i szaleńczo cieplejszej temperaturze, co w rezultacie pokrywało ziemię powłoką sączącego się błota. Pogoda praktycznie w ciągu paru godzin tego samego popołudnia mogła zmienić się od śniegu, poprzez zasnute chmurami niebo, po słońce i grad. Z kolei przy kręceniu zdjęć w Zia Pueblo złowieszcza nagła chmura przyniosła ze sobą masy białego gipsowego pyłu, przy czym nagły, porywisty wiatr w ciągu sekundy przewrócił, zaślepił i niemalże zatkał dech w piersiach całej ekipy filmowców i aktorów obecnych na planie. "Było wtedy bardzo wietrznie, stąd też mniej lub bardziej świadomie skonsumowaliśmy przy wielu okazjach ogromne ilości piasku i pyłu", wspomina Blanchett. "Mimo to nie zepsuło nam to przyjemności obcowania z niebywale pięknym krajobrazem. Być może z mojego punktu widzenia, wpływ na mój odbiór aury ma wychowywanie się w upalnym klimacie Australii - ja po prostu uwielbiam zimną pogodę, dlatego też z wielką radością przyjęłam wiadomość, że pierwsze ujęcia będą kręcone w śniegu. Poza tym, ogólnie rzecz biorąc uważam, że tego rodzaju aura pomogła nam również zdefiniować charakter opowiadanej w filmie historii - zaczynającej się w mroźnych śniegach, a kończącej w skwarnym upale. Rozumując w ten sposób można sobie jakoś wytłumaczyć niewygody związane z warunkami atmosferycznymi." Sekwencja akcji kręcona w Hourglass Gap w szczególny sposób wystawiła na próbę pomysłowość twórczą Totino, a jednocześnie pozwoliła mu złożyć hołd jednemu z wyjątkowo cenionych przez niego twórców zdjęć filmowych. Jak mówi Totino: "Hourglass Gap był miejscem bardzo skomplikowanym, ale jednocześnie ekscytującym. Przyczyniły się do tego w dużej mierze płonące strzały, których użycie przysporzyło nam dużo dobrej zabawy," relacjonuje Totino i dodaje: "Przy bardziej zbliżonych ujęciach korzystaliśmy z pomocy lampek święcących o przedłużonej fazie świetlnej. Rzucaliśmy je ponad głowami aktorów, żeby imitować ogień. Przypominało mi to podobną scenę z filmu "Czas Apokalipsy", kiedy będący na haju młodzi żołnierze natrafiają na nocny pokaz sztucznych ogni. Jedyną rzeczą, którą zrobił wtedy (autor zdjęć do filmu) Vittorio Storaro było zbliżenie kamery do aktorów i panoramowanie świateł to na aktorów to na tło, co miało imitować światło sztucznych ogni. Efekt był po prostu zapierający dech w piersiach." Totino zarejestrował zdjęcia na taśmie Super 35 i wypełnił ramy szerokiego obrazu subtelną kolorystyką, którą dodatkowo dopracowywał na etapie post-produkcji. Dla każdej lokalizacji Totino przewidział inny filtr kolorystyczny. Różne odcienie zostały wykorzystane dla podkreślenia emocji poszczególnych sekwencji. Dla przykładu, w pejzażu Zia Pueblo o biało-gipsowym odcieniu, w której to scenerii rozgrywają się sceny przemocy o ogromnym napięciu, Tinto zastosował filtr niebieski. Krwawe, rozgrywające się w szybkim tempie sceny strzelaniny i odbicia porwanych na ranczu Ghost były dopełnione odcieniem koralowym.
Dekoracje i kostiumy
Ranczo Maggie zostało skonstruowane w misie zapadłego wulkanicznego krateru znanego pod nazwą Valles Caldera na górzystych terenach umiejscowionych na północ od Santa Fe, nieopodal narodowego parku Los Alamos. Z uwagi na status tego miejsca, pozostaje on pod ścisłą ochroną, służba Parku udzieliła ekipie filmu "Zaginione" zgody na dostęp do tych miejsc, pod warunkiem jednak, że nie przyniesie to żadnego uszczerbku naturalnemu środowisku. Wszelkiego rodzaju pojazdy i sprzęt pozostawał w związku z tym na wytyczonych drogach powyżej plenerów, w których kręcone były zdjęcia. Czasem pomocą służyły konie, które pomagały transportować pudła z materiałami filmowymi, sprzęt i kamery od jednego miejsca do drugiego. O ile zewnętrzna część domu Maggie istniała już wcześniej, o tyle konsultant do spraw wizualnych Meredieth Boswell przebudowała wnętrza, jak również dobudowała rozległy ganek okalający dom. Do jej zadań należało również skonstruowanie całego obejścia wokół głównego budynku, w tym zagród dla zwierząt, budynków gospodarczych, niewielkiej kuźni, szopy oraz miejsca, gdzie Maggie zajmująca się uzdrawianiem przyjmowała swoich pacjentów. Sekwencja rozgrywających się na ranczu wydarzeń w filmie obejmowała trzydniowy okres zimowy, w praktyce jednak zdjęcia kręcono przez 13 dni, stąd też Boswell i jej ekipa nieustannie zajmowała się albo topieniem śniegu, albo jego produkcją, co miało zapewnić jednolity charakter obrazów. Wszelkie wykonywane na potrzeby filmu konstrukcje musiały pozostawać w zgodzie z surowym regulaminem służb Parku Narodowego. Skromne gospodarstwo rolne dawało zarówno ekipie filmowców, jak i aktorom wyobrażenie na temat tego, jak musiało wyglądać życie w tak surowym, wyizolowanym od reszty świata otoczeniu. Reżyser filmu Howard zdecydował się jednak na rejestrowanie zdjęć zarówno scen we wnętrzu domu, jak i na zewnątrz w tym właśnie naturalnym plenerze. Jeśli zatem scena miała miejsce w nocy, w przejmującym zimnie, wszyscy mogli poczuć te warunki na własnej skórze. Zdaniem Boswell: "Do roku 1885, kiedy rozgrywa się akcja filmu, aparat fotograficzny był już w dość szerokim użyciu, zatem nie było większego problemu z dostępem do materiałów dających wyobrażenie o tych czasach." O ile początkowo Boswell oparła projekty lokalizacji o odnalezione w czasie przygotowań do filmu stare fotografie, to jednak w czasie obróbki zostały one nieco zmodyfikowane tak, aby pasowały do postaci przedstawionych na ekranie. "Wiele z naszych wyborów miało charakter powiedzmy ‘ekonomiczny’. Zastanawialiśmy się wspólnie z Ronem nad sytuacją materialną Maggie; nie chcieliśmy sprawiać wrażenia, że była ona osobą dobrze sytuowaną. Stąd też miejsce przyjęć pacjentów zyskało wygląd taki, jaki mogłaby mieć zabudowa gospodarcza, z tą jednak różnicą, że dodaliśmy tu element pokrytego darnią dachu. Następnie widzimy Maggie w domu z dachem krytym drewnianym gontem. Jeśli chodzi o kolory, obawiałam się nieco monotonii związanej z tym, że wszystko było nieco podniszczone. Użycie farby odpadało jednak. Pamiętajmy, że w tamtych czasach farba była droga. Ludzie z ograniczonymi pieniędzmi byli skłonni zainwestować swoje oszczędności raczej w stodołę, ponieważ to właśnie oznaczało dla nich środki do życia." Stosownie do założenia, produkcja filmu przeniosła się następnie na inny plan filmowy Boswell, a mianowicie scenę dźwiękową na której powstała replika Santa Clara Pueblo, pięknej w swojej surowości kolekcji starych struktur z cegły. Niektóre z ujęć kręcone były w prawdziwym Santa Clara Pueblo, ale z uwagi na fakt, iż jest to miejsce szczególne, dla niektórych wręcz święte, Boswell nie miała możliwości żeby przy nim pomajstrować konstrukcyjnie stąd też stworzona została bardziej przyjazna filmowi nowa wersja tego miejsca z sekwencjami wnętrz, z ruchomymi ścianami i dostępem dla sprzętu i oświetlenia. Większość filmu rozgrywa się jednak w plenerach. Ekipa filmowców i aktorów przeniosła się na Ranczo Ghost, zapierającej dech w piersiach przestrzeni żółtych i ciemno pomarańczowych oraz urwistych zboczy górskich, które niegdyś stanowiły inspirację wielu prac artystycznych Georgii O’Keefe. W tym właśnie miejscu Boswell wykreowała swoje własne fasady skalistych ‘pomieszczeń’. W taki sposób powstała między innymi jaskinia, w której Pesh-Chidin ukrył uprowadzone dziewczęta, a która w naturalny, niezauważalny sposób została skomponowana z naturalnymi formacjami skalnymi. Uzupełnieniem tego malowniczego obrazu były rozmieszczone odpowiednio i zabezpieczone głazy, a to z uwagi na porywiste wiatry Nowego Meksyku. Prawdopodobnie najtrudniejszym zadaniem stojącym przed Boswell było zaaranżowanie Hourglass Gap, miejsca, w którym rozgrywa się finałowa scena filmu. W scenariuszu Hourglass Gap opisane jest jako ogromna zewnętrzna ściana skalna z palisadami wznoszącymi się w górę na wysokość 150 metrów. W podcieniach fasady skalnej jest wąska przestrzeń, tak niewielka, że nawet jeździec bez konia z trudnością ją pokonuje. Faktyczna lokalizacja umiejscowiła się na 20.000 akrowym ranczu o nazwie Cerro Pelon, z wysoką półką skalną wystającą ponad strome, niemalże pionowe zbocze, które stopniowo przechodzi w rozciągniętą dolinę porośniętą karłowatą roślinnością i jałowcami. Zespół współpracowników Boswell wybudował tutaj zbocze góry, wykorzystując przy tym również sztucznie wyprodukowane głazy. "Wybudowaliśmy zbocza kanionu w taki sposób, jaki życzył sobie Ron, a co z kolei niezbędne było do odpowiedniego pokazania rozgrywającej się tam akcji - strzelaniny i płonących strzał - musieliśmy zatem odpowiednio umocować skały za pomocą stali i betonu. Ponieważ wszystko to umieszczone zostało na ścianie wąwozu, musieliśmy wznieść wyszukaną w formie konstrukcję, która mogłaby unieść ciężar tego wszystkiego. Udało nam się zakończyć pracę do ujęcia Hourlglass Gap w około sześć tygodni", mówi Boswell. Projektantka kostiumów Julie Weiss mówi: "Film "Zaginione" może być co prawda osadzony w konkretnym roku, ale zagadnienia w nim poruszane są również ponadczasowe. Moim zadaniem było podejście do postaci bohaterów filmu jak do pewnych indywidualności, które reprezentują rzeczy niezmienne, niezależnie od tego czy akcja rozgrywa się w 1885 czy też 2085 roku. Kostiumy pomyślane zostały w taki sposób, żeby pokazać w jaki sposób nasi bohaterowie sami siebie by ubrali, przy lekkiej dodatkowej obróbce." "Kiedy projektant kostiumów ma na tyle szczęścia, żeby planować garderobę dla takich postaci jak Jones i Maggie, granych przez aktorów takiego kalibru jak Tommy Lee i Cate, to praca ta przybiera swój własny kształt - aktorzy i postaci zaczynają się łączyć i zlewać w jedną spójną całość. Kostiumy Maggie przywdziewają kobietę, która jest znachorką, matką dwóch dorastających córek i kogoś, kto pracuje na roli. Początkowo widzimy ją jak pracuje w domu, rąbiąc drewno. Od razu da się wyczuć namacalna fizyczność tej postaci, jej związek z żywiołami natury. To rąbanie drewna jest pracą ciężką, ale jednocześnie jakże jej znajomą. Pomimo wszelkich znojów i trudności, Maggie porusza się z takim poczuciem celu działania, że widzowie w naturalny sposób podążają za nią wzrokiem. Zatem zadaniem projektanta kostiumów było wzmocnienie tego momentu, zwracając szczególną uwagę, żeby nie był on swoistym kamuflażem." mówi Weiss. Garderoba Jonesa odzwierciedla jego nieco szaloną, podróżniczą naturę i specyficzny punkt widzenia otaczającego świata", tłumaczy Weiss i dodaje: "O ile niektóre z charakterystycznych dla Jonesa akcesoriów zostały uwzględnione w scenariuszu, szczególnie noszone przez niego indiańskie amulety, to cała reszta w postaci luźnych, spranych wzorzystych koszul, wełnianych kamizelek połączonych ze spodniami z surowej wełny i mokasynami pasuje do wyobrażenia człowieka, który funkcjonuje na styku dwóch kultur. "W tamtych czasach Zachód Ameryki był terenem o niezwykłym bogactwie wyrazu, dzikim i nieprzewidywalnym. Kiedy widzimy na ekranie Tommy’ego Lee jadącego swobodnie na koniu, zaczynamy rozumieć związek pomiędzy człowiekiem i nieskończonymi kilometrami ciągnących się połaci ziemi. Czujemy jaką stratą jest ucywilizowanie tego świata i pragniemy wrócić do poprzedniego stanu", mówi artystka. Oprócz wnikliwych studiów nad charakterem tamtej epoki, prowadzonych przez Weiss na podstawie starych fotografii, projektantka czerpała również inspirację z kolorów charakterystycznych dla Południowego-Zachodu. Szałwiowa zieleń płaszcza Maggie, czerwień koszul Jonesa, pszenne brązy sukienek Dot - wszystko to stanowi echo topografii tego terenu. Barwniki użyte przy farbowaniu tkanin są często pochodzenia roślinnego lub mineralnego, a zaczerpnięte są wprost z tego, co mamy pod ręką; natomiast tkaniny pochodzą z lokalnego sklepiku w miasteczku, używanych ubrań po rodzinie i przyjaciołach oraz elementów nabytych drogą wymiany. Jeśli chodzi o postaci Indian przedstawione w filmie, to ich ubiory zostały zaprojektowane można by powiedzieć zgodnie z duchem epoki. Jak mówi Weiss: "Z uwagi na miejsce i czas rozgrywania się akcji filmu, mogliśmy pokazać co działo się z ludnością Apaczów w tym właśnie okresie i jak smutny jest fakt, że na siłę starano się ich ‘ucywilizować’. Za każdym razem, kiedy projektant kostiumów proszony jest o pomoc przy pokazaniu reprezentatywnej próbki grupy, której tożsamość była celowo niszczona, jest to ogromny zaszczyt i jednocześnie odpowiedzialność. Apacze w pewnym momencie swojej historii za sprawą między innymi stroju zostali poddani praktyce 'podporządkowywania zachodnim standardom’, nie pozostawiając im w tej kwestii wielkiego wyboru. Poprzez strój, jego zmianę, ich tożsamość kulturowa została im odebrana. Pomimo tego, że stroje Kayitah i Honesco są bardziej zbliżone do tradycyjnych szat szczepu, dostępność różnych materiałów stała się dużo prostsza. Zwiadowcy Apaczów nosili zatem często fragmenty ubiorów amerykańskiej kawalerii. Kiedy jednak amerykańskie siły zbrojne zrezygnowały z usług Indian, zostawiając ich samym sobie, historia wizualna zostaje przemieszana i widać to wyraźnie w stroju, odzwierciedlającym to, gdzie byli, raczej niż to, kim naprawdę są." Pesh-Chidin jest osobą, która nie ma problemów z własną tożsamością i dokładnie wie, kim jest. Cały jego strój odzwierciedla jego demoniczną siłę i złe przeczucia widzów co do tego sprawdzają się. Zdaniem Weiss: "Pesh jest outsiderem. Jeśli mamy wobec niego złe przeczucia, to dlatego, że ci, którzy mają świadomość swojej złej mocy, roztaczają wokół siebie taką właśnie aurę. Tworzy się wokół nich emocjonalna niedostępna próżnia. Siła Pesah jest toksyczna. Wszelkie umiejętności, które posiadał jako uzdrowiciel i znachor zostały splamione. Wybrał drogę zła, kierując się próżną dumą. Nosi przy sobie zatem swoje trofea, które przypominają o jego ofiarach." Kostiumy Weiss często mają metaforyczny aspekt. Są w nich niepokojące wizerunki uprowadzonych dziewcząt, które za chwilę czeka los niewolnic - przyozdobione przypominającym klownów, jaskrawym makijażem i ‘odstawione’ w gorsety, wyglądają jak baleriny z obrazów Degasa, tyle tylko, że w krzywym zwierciadle. Są zniekształconym obrazem piękna, koszmarem namalowanym brutalną ręką", mówi Weiss. "Kręcenie zdjęć w Santa Fe przypominało filmowanie przez 24 godziny w starym archiwum. Społeczność lokalna pomagała nam w naszych poszukiwaniach materiałów źródłowych. Przynoszono nam albumy rodzinne, kolekcje zdjęć, pamiątkowe księgi, dzienniki podróży opisujące osobiste odczucia. Oprócz naturalnej odpowiedzialności projektanta kostiumów, który musi wiedzieć, co jest odpowiednie dla danego czasu historycznego, trzeba także umieć połączyć elementy związane z daną postacią i jej specyfiką. Jako jednostki ubieramy się i przyozdabiamy w taki sposób, poprzez który wyraża się nasza osobowość. Na tym właśnie polegała moja praca w charakterze projektanta kostiumów - respektowania osobistej, wybranej przez bohaterów filmu drogi."
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.