Najbardziej smutno zrobiło mi się nie w tych typowo dramatycznych momentach, na których cała
sala się wzruszała. Najsmutniejsze dla mnie było ujęcie usmiechnietego staruszka w calkowitej
demencji siedzącego w hallu domu starców, a do jego wózka przywiązany śliczny różowy balonik...
Zderzenie schyłku życia i takiego żywego symbolu dziecięcej zabawy. A ten staruszek zupełnie
dziecinny i nieporadny. To mi najbardziej uswiadomiło obraz przemijania w tym filmie.