z tego filmu to to, że czas nie ma początku ani końca. bo zrozumiałam tylko, że to jego latanie w zabandażowanej głowie będzie się działo i działo i działo, a początku jak nie było tak nie ma. no niestety dzień pierwszy hf nie zachęca na kontynuowanie uczęszczania, bo bałam się jedynie gdy na początku seansu pan w czarnych szmatkach w białej masce z dziwnym nosem złapał mnie za głowe. serce w gardle mówie wam ;)
Horrorem to może i on nie był, ale fabularnie przedstawiał się bardzo ciekawie. Po żałośnie ambitnym, nudnym i monotonnym Pop Skull (chyba najgorszy film jaki kiedykolwiek oglądałem) na Zbrodniach Czasu pozytywnie się zaskoczyłem. Film trzymał mnie w niepewności do (prawie) samego końca, nie dostrzegłem też żadnych sprzeczności w fabule. Moja ocena: 7/10
Można się jedynie czepić jak ten biedny człowiek trafił w pętle. Dzień świstaka rozumiem, Efekt motyla również ale tu jakoś się nie baldzo...
Na horror festiwal w Multikinie, po obejrzeniu Pop Skull myślałem, że to jakiś dowcip i spodziewałem się dobrego horroru po "zbrodniach czasu" ale nie wytrzymałem i wyszedłem z kina po 40 minutach trwania filmu. Jak na horror daje -120292929, jak na thriller daje 2-, jak na komedie daje 2+.
Ogólnie nie polecam!