Pomijając kwestię zombi (logika leży i kwiczy) to główny bohater jest niezniszczalny. Poza tym te 30 minut (detonatory) to jakieś naciągane. No chyba, że czas staje gdy on traci przytomność, jest opatrywany przez lekarkę i w końcu się budzi. Jakoś film nie wzbudził we mnie żadnych emocji.
Dokładnie bajeczka na raz, ale tego się spodziewałem po tajskim filmie. Raczej są w tyle za koreą i japonią. Do piwka można obejrzeć xD
Miał być krwawy mocny akcyjniak a wieje straszną nudą, nic się nie dzieje jak tylko wieczna ucieczka przed zombie po szpitalnych korytarzach a same sceny walk głównego bohatera to nic więcej jak tylko kopanie i walenie z piąchy a i tego jest strasznie mało.