Cały schemat tego filmu opiera się na schematach tak niegdyś popularnych westernów, gdzie był dobry kowboj na białym koniu broniący słabszych oraz zły czarny charakter niszczący lokalną społeczność... Schemat stary jak świat a mimo to wciągający, duże brawa dla aktorów bez znakomitej gry aktorskiej ten film byłby gniotem, jednak Christian Bale w którego oczach widać było prawdziwy ból gdy załamał się jego świat, gdy wszystko runęło mu na głowę i jeszcze musiał walczyć o honor, oraz Woody Harellson z jego głupawym socjopatycznym uśmieszkiem... Ten film z założenia nie był skierowany do Europejczyków, pokazuje on gnijącą Amerykę, kurde... Nie wiem czemu Amerykanie są tak wyspecjalizowani by ukazywać prawdziwe emocje (takie jak w tym filmie, ból, rozpacz, bezradność, pustkę) może dlatego ze mają taką zdolność filmy z Hollywood są tak popularne, i pomimo schematyczności ten film mi się podobał, aktorzy pokazali w nim emocję, film wzbudził we mnie emocje, pomimo że historia i schemat stare jak świat... Pisząc tą recenzję jestem pijany.
Ten film pokazuje też Amerykę jakiej nie znają pracoholicy z Wall Street czy bogaci degeneraci z Hollywood. Mianowicie biedny region Stanów Zjednoczonych, ludzi ciężko pracujący na chleb. Przede wszystkim jednak wątek katastrofalnych skutków wywołanych wspomnieniami z Iraku (odcięta głowa niemowlęcia, zbieranie ludzkich szczątków z ulicy) u brata głównego bohatera. W związku z tym trudności z powrotem do codzienności. Skutkiem jest śmierć człowieka, który przecież walczył o to Państwo. Jeśli interesuje Was prawdziwy stosunek trzeźwo myślących co do tragedii jaką w umysłach i sercach wywołała w amerykańskim społeczeństwie wojna w Iraku to polecam mocny film w podobnym klimacie - "W Dolinie Elah".