"Król jest nagi".
Postaram się zebrać na chwilę myśli, by wyrazić moją skromną opinię będąc na świeżo po wczorajszym seansie. Celowo też, przed kilkoma dniami powtórzyłem obie, kanoniczne części i bawiłem się jak zwykle (nawet jakby druga część coraz bardziej do mnie przemawiała, a pierwsza stawała przy niej coraz bardziej "płaska"). Na dobrą sprawę, nie ma co tu zbierać, bo i nie ma się nad czym rozwodzić. Jak w tytule. Coś, co w poprzednich częściach było przytykami i puszczaniem oka do widza, tutaj miało być główną osią fabuły. Powtórzę, głównym motorem napędowym miała być (IMHO) tutaj antypatia Deadpoola i Wolverine'a. Scenariusz pisał 5 latek, albo Deadpool. Mamy wszystko, co przez ostatnie czasy przyciągało do kin, są efekty specjalne, mamy nawiązania do uniwersum Avengersów i X-Men-ów, jest Rosomak (no przestańcie, to nie spoiler), jest Kapitan Ameryka (ups :))), są też ... nie powiem, ale zakrawa to na nekromację. Oczywiście nasz duet od początku się nie lubi (inaczej, Deadpoola naprawdę ciężko polubić), by jednak na koniec zapałać do siebie sympatią (a to ci dopiero twist fabularny). Mamy nawet nawiązania do Mad Maxa, i nie można ich obśmiać, bo sami się obśmiewają wyrywając krytykom broń z rąk za pomocą autoironii. Cameo? Jest. Złol? Niby jest, ale straszy chyba najbardziej swoją fryzurą i niesfornymi paluszkami (hehe, jakkolwiek to brzmi). Że niby dramaturgii ma dodać wewnętrzna walka Wolverine'a i jego osobiste katharsis? No trochę dodaje. Na dobrą sprawę, to chyba nawet ratuje ten film. On i psiak, zagrali popisowo. Tylko ile można patrzeć na wkurzonego Jackmana rzucającego bluzgami, bo i to się potrafi opatrzeć. Cameo? Jest. Burzenie czwartej ściany? Co chwila. Suchary Deadpoola? Jeszcze częściej. Król jest nagi, wydmuszka mająca Rosomakiem przykryć pozostałe braki. Jeżeli słysząc przekleństwa sam czujesz się większym twardzielem, na widok Wolverine'a robi ci się mokro, teksty Deadpoola traktujesz jak epifania, a w kinie skupiasz się głównie na oczyszczeniu wanny z popcornem, idź do kina. Kto wie, może nawet będziesz się dobrze bawił. Ja niestety wtopiłem, bo choć bilet był za 13 złotych, to ani popcornu nie było, ani się dobrze bawiłem. A teraz pozostaje mi już tylko czekać, aż mi kulturalnie wyjaśnicie, gdzie w moim rozumowaniu tkwi błąd ;)