Wczoraj film "Dzień Świstaka" miał pierwsze miejsce na Top 100 Światowe. Ja wiem, że zaraz mnie tu wszyscy oplują, ale to chyba jakaś mała przesada. Film jest oczywiście świetny, jest to inteligentna, błyskotliwa komedia, ale... Przecież to się nie powinno w ogóle naleźć w pierwszej pięćdziesiątce! Przecież to nie jest top-lista komedii (a nawet jeśli tak by było to i tak nie zasługuje na 1. miejsce), tylko filmów_w_ogóle - skąd "Groundhog Day" na pierwszym miejscu?

Z całym szacunkiem dla tych, którzy postawili temu filmowi "10" - to co w takim razie wystawiliście filmom "Obywatelowi Kane", "Casablenca" czy "Okno na podwórze", itp.? Też "10"? Gratuluję! To po co w ogóle jest ta 10-stopniowa gradacja? Znów z całym szacunkiem - historia kina może się w ogóle obejść bez super-hitu "Groundhog Day" - i nic na tym nie straci.

Dziś na pierwszym miejscu "Shrek" - mógłbym napisać dokładnie to samo, ale mi się już nie chce, to i tak nie ma sensu przy 44. tysiącach użytkowników FilmWebu, którzy zapomnieli chyba, że skala 1-10 umożliwia przyznanie _dziesięciu_ różnych not, nie trzeba się trzymać cyferek 8, 9 i 10. Podobnie jak nie można moim zdaniem przyznać tych samych 10 pkt. takim filmom, jak "Dzeń Świstaka" i "Shrek" oraz filarom kinematografii jak "Tron we krwi", "Ojciec chrzestny", czy "Lot nad kukułczym gniazdem"...

Ten ostatni film dopiero na 14. miejscu. W pierwszej dziesiątce nie ma ani jednego filmu istotnego dla X Muzy, historii prawdziwego kina. W pierwszej trzydziestce, łącznie, powiedzmy 3-4, no niech będzie 5 naprawdę ważnych filmów, które zasługują na to, by być na takiej liście.

Wśród moich ocen też jest wiele absurdalnych 10 i 9, bardzo mało ocen poniżej 7 (ale mi się po prostu nie chce oceniać filmów, które są słabe). Nie chcę z nikim prowadzić wojny "o gusta i kolory".

Trochę smutne jest tylko to, że na liście 100 najlepszych filmów w historii kina, i to na pierwszych miejscach, są takie perełki: "Shrek", "Dzień świstaka", "Titanic"..., jeszcze smutniejsze to, że nigdy nie pojawią się tam takie filmy, jak "Pustynia Tatarów", czy "Zeszłego roku w Marienbadzie"....

Bruno

Racja
Łączę się z Tobą w bólu i gniewie nad tą sytuacją. Najgorsze, że większość młodych ludzi w ogóle nie zna klasyki kina i nie jest w stanie rozsądnie podchodzić do całego dorobku kinematografii światowej - oceniają tylko nowe filmy, bo tylko takie oglądają, a co to jest "La strada" czy "Rashomon" - nie mają pojęcia (a jeśli obejrzą, to powiedzą "ramota"). W strasznych czasach przyszło nam żyć...