Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Dla kogo te filmy? - podsumowanie festiwalu w Gdyni

- / autor: Dominika Wernikowska, Marcin Kamiński / 19-09-2005 10:58
Wiemy już, jaki film zdobył Złote Lwy - główną nagrodę Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Tegorocznym triumfatorem okazał się "Komornik" Feliksa Falka, który poza Grand Prix uhonorowany został również w kategoriach "pierwszoplanowa rola męska" (Andrzej Chyra), "drugoplanowa rola kobieca" (Kinga Preis), "zdjęcia" (Bartosz Prokopowicz) oraz "scenariusz" (Grzegorz Łoszewski). Zwyciężył film dobry, ale nie wybitny. Trudno się jednak dziwić, kiedy ogólny poziom tegorocznego festiwalu w ogóle nie należał do najwyższych.

Po raz pierwszy filmy, przed zakwalifikowaniem do konkursu, przechodziły przez ocenę komisji selekcyjnej. Jej sito nie było jednak zbyt gęste. W rywalizacji znalazły się bowiem produkcje chybione jak "Lekarz drzew" Janusza Zaorskiego i wręcz nieukończone jak "Kochankowie roku tygrysa" Jacka Bromskiego. Trudno się zatem dziwić twórcom, którzy - tak jak Jacek Gąsiorowski, autor "Czasu surferów", w ogóle wycofali swoje filmy z udziału w Festiwalu. Co by nie mówić, "Czas surferów" był jednak od "Lekarza drzew" lepszy.

Na tegorocznej imprezie dominowały obrazy opisujące naszą rzeczywistość: tragiczną ("Rozdroże Cafe"), skorumpowaną ("Komornik") i bez perspektyw ("Oda do radości"). Niewiele wśród nich produkcji optymistycznych. Jedynie Przemysław Wojcieszek w swoim najnowszym filmie "Doskonałe popołudnie" starał się nas przekonać, ze choć ideały Solidarności już dawno odeszły w przeszłość, to jednak młodzi ludzie nadal mogą realizować swoje marzenia w Polsce, a nie zagranicą.

Jubileuszowy festiwal praktycznie nie miał swoich faworytów. Spośród 21 zgłoszonych filmów zaledwie kilka wzbudziło jakieś emocje, w tematach kuluarowych rozmów stale przewijało się pięć czy sześć tych samych tytułów. Do ostatniego dnia imprezy festiwal nie miał zdecydowanego faworyta. W tym roku niestety zabrakło filmów tej miary, co ubiegłoroczne "Pręgi", "Wesele", czy "Mój Nikifor".

Nie od dziś mówi się, że największym problem polskiej kinematografii jest brak ciekawych scenariuszy. 30. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych jest na to kolejnym dowodem. Filmy, choć bardzo często bardzo dobre od strony technicznej i aktorskiej, rozczarowywały fabularnie swoją naiwnością ("Komornik"), brakiem początku i końca ("Teraz ja"), okazywały się zbyt hermetyczne dla widza ("Metanoia") bądź ogólnie chybione pod każdym względem ("Lekarz drzew"). Boleśnie przekonaliśmy się również, że polscy reżyserzy nie radzą sobie nawet z realizacją prostych, czysto rozrywkowych produkcji. Głośno reklamowani "Kochankowie roku tygrysa" okazali się jednym z największych konkursowych rozczarowań.

"Nie kręcimy filmów dla internautów, którzy głosują w rozmaitych rankingach, nie dostrzegając takich obrazów jak Barwy ochronne, dla telenowelowiczów, dla krytyków, którzy mówią, że nasze filmy są nic nie warte" - mówił na forum Stowarzyszenia Filmowców Polskich Feliks Falk. Oglądając część zaprezentowanych w tym roku obrazów nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że ich twórcy nakręcili je tylko dla siebie (w większości przypadków, niestety, przy udziale publicznych pieniędzy).

Jubileuszowy festiwal boleśnie przypomniał nam, ze choć w tym roku liczba rywalizujących filmów była większa niż w ubiegłym, nie oznacza to zmiany na lepsze w rodzimej kinematografii. Tegorocznym sukcesem okazał się fakt, iż większość tytułów konkursowych zrealizowana została na taśmie 35 mm, a nie na cyfrowej. Z drugiej jednak strony wielu twórców, w tym Robert Gliński, Dorota Kędzierzawska i Maciej Pieprzyca mówili, że mają problemy ze znalezieniem pieniędzy na swoje nowe produkcje. Na "Jestem" Kędzierzawskiej musieliśmy czekać aż 7 lat!

Nie rozczarowało w tym roku kino offowe. W konkursie o nagrodę główną rywalizowało zaledwie 11 tytułów (w zeszłym roku było ich 20), ale w tym przypadku selekcja spełniła swoją rolę. Większość z zaprezentowanych obrazów to produkcje uznanych już twórców offowych, filmy ciekawe, z roku na rok lepsze zarówno fabularnie jak i technicznie. Nikogo zatem nie zdziwił werdykt jury, które nagrodziło trio złożone ze, znanych miłośnikom kina niezależnego, braci Matwiejczyków oraz Bodo Koxa. Ich filmy "Ugór" oraz "Homo father", pokazują, że niezależni twórcy nie boją się trudnych, omijanych przez 'oficjalną' kinematografię tematów.



Tegoroczny festiwal był imprezą jubileuszową, ale szczerze mówiąc specjalnie się tego nie czuło. Organizatorzy przygotowali jedynie wystawę plakatów wszystkich edycji festiwalu, którą można było oglądać w Teatrze Muzycznym. Odbyły się również spotkania, podczas których wręczano medale. Odznaczeniem "Gloria Artist" wyróżniono m.in. Tadeusza Soboloewskiego, Barbarę Hollender, Zdzisława Pietrasika, Jacka Bromskiego, Jana Dworaka i Bronisława Cieślaka. Zarówno pod względem organizacyjnym jak i programowym tegoroczny festiwal niewiele różnił się od wcześniejszych edycji.



"Komornik" Feliksa Falka zdobywa Złote Lwy

Kędzierzawska faworytem - piąty dzień festiwalu w Gdyni

Gdynia czeka na faworyta - czwarty dzień festiwalu

"Na razie bez rewelacji" - festiwal w Gdyni na półmetku

Drugi dzień festiwalu w Gdyni

"Jezus Chrystus też nie wszystkim się podobał" - ruszył festiwal w Gdyni

Lista filmów konkursowych

Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

Najnowsze Newsy