Deat is road to Awe + Together We Will Live Ferver = i łzy aż lecą.
Piękne utwory.

a FIRST SNOW?


(blablabla za krótki)

cała ścieżka do "źródła" to jest normalnie majstersztyk i arcydzieło totalne
człowiek może sobie przesłuchać soundtrack i odtwarzają mu się w głowie najpiękniejsze momenty filmu...
"death is the road to awe" to są ciary nieprawdopodobne, nie wiem czy cokolwiek innego aż tak na mnie działa... a "together we will live forever" to niezmiennie megawzruszenie... reszta równie boska - "first snow", "xibalba" czy "last man" na przykład.
ach ach ;)

ps mnie też ten brak nominacji doprowadził do szału... to przecież muzyka należąca do najlepszego grona wszechczasów i wszechgatunków...

Właśnie tego słucham już do 4 dni i nie mogę przestać , święta muzyka pasuję do tego jak się teraz czuję choć i tak wg mnie najlepsze póki co jest z Requin ;) tylko teraz zrobiło się pop i trzeba trochę poczekać.Bo już mdlić mnie zaczyna.

A mi sie bardzo podoba "Stay with me" oraz jego mowa muza do filmu "The wreastler"

"Death is road to awe" to mój ulubiony utwór ze "Źródła"!!! faktycznie ta końcówka miażdży...zapowiada sie koniec utworu..cisza a nagle..orgazm po prostu :D

Niektórzy przy tym plączą ;) bo do orgazmu to mi jedną więcej potrzeba :D

to określenie jest według mnie jak najbardziej trafne :D
"Death is road to awe" jest genialny. A w rękach właśnie trzymam jeszcze świeże nuty do "Togheter we will live forever". Uwierzcie, że na 'żywych' klawiszach jeszcze bardziej porusza...

Jeżeli posiadasz nuty do Together we will live forever to prosiłbym o wysłanie na wacu13@wp.pl Z góry dziękuję.

chciałeś chyba powiedzieć, że niektórzy płaczą przy orgazmie ;P we wcześniejszym poście chodziło mi oczywiście o orgazm w sensie emocjonalnym tylko i wyłącznie ;)

A są jakieś inne ? :P :D no nie wiem jeszcze takiej nie spotkałem co płacze :D

widocznie trafiasz na niewrażliwe kobiety bueheheh ;) dobra nie spamujmy tutaj o orgazmie bo to nie miejsce do tego ;P Bądź co bądź muzyka Clinta tak na mnie działa i tego się będę trzymał heheh :D

Dla mnie przygoda z Clintem zaczeła sie juz dawno, choc wtedy o tym nie wiedzialem. W 1994 roku wyszedl album mojego ulubionego zespolu jakim jest The Prodigy, na którym widniał utwor "their law" który z koleji zostal nagrany we wspolpracy z zespolem Pop Will Eat Itself (PWEI) którego załozycielem był wlasnie Clint Mansell.....Pozniej zakochalem Sie w soundtracku do Requiem jak i w samym filmie, co sklonilo mnie do obejrzenia Pi. I co?? i kolejny rewelacyjny soundtrack. Kiedy 2 lata temu uslyszalem Fountain zakochalem sie ponownie. Inne jego soundtracki sa slabsze o wiele, ale gdy dochodzi do wspolpracy z Darrenem Arranofkym Clint pokazuje na co go stac, dlatego tez z niecierpliwoscia oczekuje na soundtrack wrestlera. Pozdrawiam wielbicieli dobrych brzmien i nietuzinkowych filmow:)

Pierwsze co mnie urzekło w Źródle była muzyka Mansella... Dopiero potem wspaniały i cudowny film...

Ale muzyka, a szczególnie 'Last Man' i 'Death is the Road to Awe' to po prostu mega majstersztyki.

Dziękuję Clint.

Dla mnie wieczną zagadką pozostanie mała sława Masella jak i mała ilość
nagród.
to mój ulubiony wykonawca i absolutny mistrz soundtracków.
Tylko on potrafi sprawić że oglądając film na początek nie mogę wyjść z
podziwu dla ścieżki dźwiękowej a dopiero w drugiej kolejności zwracam uwagę
na aktorów,zdjęcia itd.

zgadzam sie w 100%. Muzyki ze "źródła" mogę słuchać bez przerwy... absolutnie urzekająca

Skurczybyk na serio jest genialny. Zawsze po obejrzeniu jakiegoś filmu z jego muzyką, ta muzyka potem przez długi czas za mną łazi. Teraz tak mam z "Moon".