No! I Juan Pablo powinien zrezygnować z kapłaństwa.... ja na takich mówię "zmarnowanie materiału genetycznego", chociaż on swojego nie zmarnował bo jest Maria, ale jednak nie uważam, żeby miał powołanie, to zostało mu wmówione. Pewnie nie zrezygnuje, ale fajnie by było.

Sądzę, że jednak miał powołanie. Tylko jego matka źle do tego powołania podeszła, wg niej musiał iść do seminarium i tyle.

Nie wydaje mi się, świadczy o tym chociażby to co zaszło między nim a V. oraz to, że miał wątpliwości i pewnie by zrezygnował ale matka go przekrzyczała. Z resztą od dzieciństwa mówiła mu, że zostanie księdzem, ubezwłasnowolniła go, nie znał innych możliwości bo nie dano mu szansy spr. czegoś innego. Dla mnie to nie jest powołanie. Teraz jest dobrym księdzem ponieważ jest dobrym człowiekiem, pogodził się z losem ale to nie znaczy, że właśnie to mu było pisane.

Ja uważam, że doszło między nimi do czegoś, bo JP tak naprawdę przez matkę nie miał szans na poznanie jakiś dziewczyny, a wątpliwość zasiane przez jego ojca Octavia, chyba mu trochę pomieszały w głowie. I to wszystko w jakiś sposób spowodowało wspólną noc Victorii i JP...
Poza tym JP inaczej postrzega wiarę i Boga, w przeciwieństwie do Bernardy.
Ja nawet uważam, że wiara JP jest o wiele większa i jego powołanie, chociaż ta noc z Victorią, wywołuje we mnie dziwne uczucia. Ja nie rozumiem jak on po tym mógł zostać księdzem? I jakoś nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencji?
A Bernarda niby taka głęboko wierząca, a tyle trupów na sumieniu, tyle w niej nienawiści i te jej rozmowy z Bogiem, w trakcie których stwierdza, że wymierza sprawiedliwość w Jego imieniu, i nie żałuje niczego.
Ja uważam, że gdyby nie miał powołania, zrezygnowałby z kapłaństwa po usłyszeniu prawdy o Victorii i ich córce. Poza tym często żałuje tego, co zrobił...
Cóż, wszystkiemu winna jest Bernarda...

nie ma to jak przypakowany ksiądz :D ale fajnie gra, lubię go, nie jest wkurzający