John Hurt to naprawdę wybitny aktor, który przekonująco gra zarówno postacie pozytywne ("Człowiek słoń", "Kontakt", "Obcy - ósmy pasażar Nostromo", "Midnight Express"), jak i negatywne ("Król Ralph", "Truposz", "Rob Roy"). Jest mistrzem transformacji, mistrzem drugiego planu, aczkolwiek czasami błyszczał i na pierwszym (wspomniany "Człowiek słoń"). Gdy grał Johna Merricka w filmie Lyncha, czy Maxa w "Midnight Express", robił to tak przekonywująco, że widz żył z bohaterem, współczuł mu, cieszył się z jego sukcesu, martwił się porażką. Jednakże gdy grał szuję i kanalię, jak na przykład Markiz Montrose w "Rob Roy`u", człowiek miałby ochotę własnoręcznie zadusić takiego drania. A to świadczy o wielkości aktora i John Hurt jest wybitną personą. Dostał jak do tej pory dwie nominacje do Oscara (w 1978 i 1980), aczkolwiek statuetki nie zdobył (przegrał raz z Christophenem Walkenem, który to błyszczał w "Łowcy jeleni", a potem z Robertem De Niro i "Wściekłym bykiem", czyli nie z byle kim). Nie statuetka jest jednak ważna (choć życzyłbym mu jej zdobycia), ale talent, a John Hurt bez wątpienia go ma.
Zgadzam się, ale... Kane'a z "Aliena" trudno uznać za dobrego bohatera, to wredny dupek, tylko że wiadomo- niestrawność (che, che, che), a do złych dodałbym jeszcze Sutlera z "V jak Vandetta", świetna rola.
Kane z "Obcego" właściwie nie wiadomo jaki był, bo szybko się pożegnał z życiem, ale ogólnie to bohater pozytywny. Ze statku Nostromo jedyną negatywną postacią, za wyjątkiem tytułowego Obcego, jest Ash (Ian Holm).
Ostatnio z Hurtem widziałem "Dom przy Rillington Place 10" i drugoplanową kreację w "Bandycie" i ponownie dał popis aktorstwa. Raz jeszcze potwierdził swój talent.