Recenzja filmu

Attenberg (2010)
Athina Rachel Tsangari
Ariane Labed
Vangelis Mourikis

Obyczaje seksualne dzikich

"Attenberg" – konkursowy zwycięzca ostatniego festiwalu Nowe Horyzonty – pod wieloma względami przypomina inny niedawny sukces greckiego kina – "Kła".
"Attenberg" nie oszukuje widza. Komu nie odpowiada sposób, w jaki Athina Rachel Tsangari opowiada swoją historię, może być w stosunku do jej dzieła równie uczciwy i opuścić salę kinową zaraz po pierwszej scenie, która dobrze oddaje to, co będzie się działo podczas całego seansu. Warto jednak zostać, bo jest to sekwencja intrygująca: główna bohaterka, niedoświadczona 20-letnia Marina, uczy się całować od swojej najlepszej przyjaciółki – Belli. Lekcja nie idzie dobrze, więc dziewczyny zaczynają opluwać się jak skłócone dzieci, by za chwilę wejść w skórę dzikich zwierząt – puszą się i warczą na siebie. Uwagę przykuwa szczególnie to, czego w tej scenie nie ma, czyli zmysłowej atmosfery oraz seksualnego i emocjonalnego napięcia. "Nie używam w swojej pracy psychologii – mówi otwarcie autorka – wolę biologię i zoologię".

Marina stara się uczyć od przyjaciółki tego, co dla większości ludzi jest naturalne, bo nieszczególnie odnajduje się pośród dziwnego ludzkiego gatunku. Seksualne i społeczne zwyczaje człowieka są dla niej równie niezrozumiałe, co te, które obserwuje w  namiętnie oglądanych starych programach przyrodniczych Sir Davida Attenborougha. Co więcej, życie w nadmorskim przemysłowym miasteczku sprzyja pielęgnowaniu przez nią swojej odmienności. Bohaterkę poznajemy poprzez jej relacje z trzema osobami: przyspasabiającą ją do życia przyjaciółką, śmiertelnie chorym ojcem i młodym mężczyzną, który przybył do miasteczka z zewnętrznego świata.  Film Tsangari to takie trochę studium przyrodnicze, w którym brakuje jednak pornograficznej podniety, że oto udało nam się podejrzeć coś, czego ludzie nigdy by o sobie nie ujawnili.

"Attenberg" – konkursowy zwycięzca ostatniego festiwalu Nowe Horyzonty – pod wieloma względami przypomina inny niedawny sukces greckiego kina – "Kła". Filmy są zresztą powiązane nazwiskami twórców – Tsangari była producentką "Kła", którego reżyser pojawia się w "Attenberg" jako aktor. Oba filmy są rodzajem gry, prowadzonej przez bohaterów. W "Kle" jej zasady ustalali rodzice, rysując przed swoimi dziećmi fikcyjny obraz groźnego świata czyhającego za ogrodzeniem. W "Attenberg" bohaterowie rzucają sobie nawzajem dziecięce wyzwania – dla Mariny jest to podstawowy sposób komunikacji i najpewniejsze schronienie przed niezrozumiałymi zasadami, które rządzą życiem i śmiercią. W odróżnieniu od zniewolonych bohaterów "Kła" Marina chowa się przed światem zewnętrznym z własnego wyboru.

Jednak film Tsangari to przede wszystkim gra w kino. Sekwencje "przyrodniczych" obserwacji przeplatają się z komediowymi gagami i scenkami musicalowymi, co nadaje całości nieco nowofalowego charakteru. W grze bierze więc udział tak naprawdę widz i to on musi podjąć bądź odrzucić wyzwanie. Polega ono na zaakceptowaniu świata, w którym do minimum zredukowany został szeroko pojęty realizm i psychologia postaci. A są to elementy, których wciąż lubimy się w kinie kurczowo chwytać w przekonaniu, że można je zweryfikować na podstawie własnych doświadczeń. To wielkie oszustwo sztuki, bo niby dlaczego udawanie życia, przekonanie widza, że ekranowe wydarzenia dzieją się "naprawdę", mają nauczyć nas o człowieku czegoś więcej, niż robią to bezwzględne dziecięce zabawy?
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Swój opublikowany na Filmwebie artykuł "Greek state of mind" Piotr Szcześniak, odnosząc się do obecnej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones