Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Hulk poraz kolejny

I przyszedł czas na odnowienie kolejnej światowej sławy kreskówki Marvela i przeniesienia jej na kinowy ekran. Tym razem trafiło na Hulka – zielonego z ograniczoną zdolnością do logicznego myślenia i przetwarzania danych, myślącego tylko o niszczeniu i zgładzeniu przeciwnika zielonego potwora.

Film opowiada nam troszkę inną historię powstania Hulka. Podczas eksperymentów w wojskowym laboratorium Bruce Banner postanowił przetestować na sobie najnowszej technologii urządzenie wykorzystujące promieniowanie gamma. Niestety podczas próby powstają pewne komplikacje powodujące uszkodzenie maszyny i na skutek promieniowania wewnątrz Bruce'a zostaje stworzona nowa forma życia, która przejmuje nad nim kontrolę, gdy puls osiągnie wartość 200. Zamienia się on wtedy w wielkiego zielonego półolbrzyma, który posiada jedynie cząstkę pamięci Bruce'a o jego ukochanej Betty. Odtąd Bruce ukrywa się gdzieś na świecie w poszukiwaniu lekarstwa, ucząc się jak radzić sobie ze stresem i złością, które podwyższają puls. Jednak czy będzie mógł długo nacieszyć się spokojem? Czy wytrwa w samotności z dala od Betty?

Jak to bywa w tego typu produkcjach, liczy się tylko wrażenie, jakie wzbudzi i pozostawi po sobie film. Jednak ten nie powala na kolana. Jest dużo lepszych obrazów powstałych na bazie kreskówek Marvela i niekoniecznie mówię tu o Hulku. Jednak przejdźmy do rzeczy.



Fabuła. Jak najbardziej poprawna i muszę przyznać, że podoba mi się forma szukania przez Bannera pomocy i samokontroli. Ukrywanie się ukazuje po części ból i cierpienie, jakie przeżywa Bruce, musząc dzielić ciało z Hulkiem. Następnie czas na trochę akcji w myśl motta "Hulk niszczy, Hulk miażdży" i walka z ojcem Betty – generałem Rossem. Na koniec śmiercionośna bitwa z niespełna rozumu oficerem armii Rossa.

Muzyka i efekty specjalne. Nie ma co narzekać, zawsze mogło być gorzej, jednak zabrakło mi czegoś. Nie tyle w starciu w parku uczelnianym, co na ulicach Nowego Jorku. Właściwie była to zwykła nawalanka, tylko zamiast ludzi były dwa półolbrzymy. Osobiście dodałbym tam parę "ciosowych" ewolucji i kombosów. Bez przesady osobiście, ale na pewno znacznie uatrakcyjniłoby to film (skoro i tak zakładamy, że idziemy na widowisko).

Ogólnie rzecz ujmując, film można obejrzeć, ale jak nie, to nic nie stracimy. Czas przy nim mija w miarę szybko. Nie ziewamy, ale i nie czekamy z niecierpliwością, co będzie dalej. Jednak na duży plus zasługują dwa fragmenty: narodziny "Mózgowca" oraz propozycja złożona generałowi Rossowi przez nikogo innego jak Tony'ego Starka. O ile twórcy "Iron Mana" nie mają pomysłu na następny epizod, tu pojawiają się już dwa. No chyba, że było to z premedytacją zaplanowane.

Moja ocena:
5
gg 4135974
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje