Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Perwersja i przemoc, blizny na ciele i skazy na duszy, rozpad ciała i erozja umysłu…Wygląda na to, że naprawdę wszystko zostaje w rodzinie. Brandon Cronenberg jest w takim samym stopniu synem swojego ojca, Davida, co Caitlin Cronenberg (dziewczyna kręci właśnie swój debiut o eutanazji w świecie po zagładzie) siostrą swojego brata, Brandona. I choć w normalnych okolicznościach podobna narracja byłaby marnym krytyczno-filmowym wytrychem, to w ich przypadku międzypokoleniowa twórczość zaczyna przypominać monolit, jedną transhumanistyczną odyseję. Jestem ciekaw, jak wyglądają niedzielne obiady u Cronenbergów? I czy mięso można zostawić? 

"Infinity Pool" zaczyna się od koszmaru; wygłoszonej w ciemności, złowróżbnej mantry. I choć mamroczący przez sen bohater szybko wraca na jawę, to spokojna głowa, płynący zza kadru dialog sprawia, że startujemy na odpowiednim kursie: "Nie wiem już, czy to wszystko sen, czy rzeczywistośćBohaterem filmu jest pisarz w twórczym kryzysie (Alexander Skarsgard), gość fikcyjnego kurortu na nieistniejącej wyspie, będącej kolebką zmyślonej kultury. Gdy spaceruje wraz z żoną (Cleopatra Coleman) po kocich łbach wsród równo przyciętych żywopłotów, kamera kręci koziołki, obraca się wokół własnej osi, panoramuje jak szalona. W ramach prostej i skutecznej metafory, wywraca całą rzeczywistość na lewą stronę. Dzionek jest piękny, słońce świeci, drinki wliczone w cenę, ale coś przecież musi pójść nie tak: obsługa paraduje w maskach, które wyglądają, jakby wymyślili je Bosch z Beksińskim, cały kompleks to patrolowana przez wojskową juntę warowna twierdza, zaś do wyliniałego małżeństwa szybko przysysa się parka snobów (Mia Goth i Jalil Lespert). Nie zdradzę, dokąd to wszystko prowadzi, lecz powiedzmy, że w rejony transhumanistycznej i nihilistycznej refleksji na temat tożsamości oraz moralnych konsekwencji życia na cudzy koszt. 



Już w swoim poprzednim filmie, świetnym "Possessorze", Brandon Cronenberg zafiksował się na podobnych tematach. Jego bohaterka – przeorana życiem najemniczka z niedalekiej przyszłości – przejmowała jaźnie swoich ofiar, by następnie zamieniać ich w narzędzie mordu; w bezwolnych pasażerów podczas kolejnych zabójstw na zlecenie. W "Infinity Pool" tematem jest raczej paradoks statku Tezeusza, tyle że zamiast statku mamy człowieka – worek na mięso i kości, w którym ledwo tli się coś na kształt duszy. Podoba mi się zestrojenie tych refleksji z profesją bohatera. Eskapady bohaterów, którzy zatracają się w coraz bardziej wyrafinowanych aktach przemocy, to przecież nic innego jak rodzaj doprowadzonej do granic absurdu terapii dla zblokowanego pisarza. Cronenberg fantastycznie wygrywa ten paradoks, w czym pomaga mu świetny Alexander Skarsgard – w jednej chwili wrażliwy i melancholijny, w kolejnej – przyczajony jak gotowe do ataku lub ucieczki zwierzę. A ponieważ refleksja na temat moralności jest dla Cronenberga kluczowa – co w kinie jego ojca nigdy nie było oczywiste – barokowa przemoc waży i znaczy tu nieco więcej. W jej nagłych erupcjach próżno szukać jakiegoś świadectwa reżyserskiej frajdy, sceny kolejnych mordów inscenizowane są w beznamiętny, ostentacyjnie nieefektowny sposób.

Tym, co mi się natomiast nie podoba, jest tematyczny bajzel. Akcja filmu rozgrywa się w miejscu, które sugeruje jakiś rodzaj postkolonialnej krytyki. Nie mam jednak bladego pojęcia, dokąd ten wątek prowadzi. Z kolei moment, w którym bohaterowie zostają poddani przesłuchaniu w samym sercu zbrodniczego reżimu (budynek przypomina brutalistyczny labirynt) pachnie Kafką – jest obietnicą narracji o nieokreślonej instytucjonalnej opresji. I na moje oko również zmierza donikąd. Film o kryzysie małżeńskim? Katalog form uprzedmiotowienia ciała? Rzecz o małpkach kapucynkach napędzanych instynktem? Brandon Cronenberg może podzielać fascynacje, lęki i obsesje swojego ojca, ale – przynajmniej na razie – brakuje mu jego intelektualnej dyscypliny i precyzji (choć do tych wszystkich surrealistycznych odlotów i narracji z pogranicza jawy i snu jego brawura pasuje jak ulał). Zdaję sobie sprawę, że to cios poniżej pasa, ale cóż – to nie moja wina, że ich filmografie zaczynają zamieniać się w jeden ogród rozkoszy ziemskich. Rodzinny interes dopiero się rozkręca.

Moja ocena:
7
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje