Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Campbell is his name…

Dzięki głównej roli w trylogii "Martwego zła" Bruce Campbell stał się jedną z bardziej rozpoznawalnych postaci w świecie horrorów. Prawdopodobnie już zawszę będzie kojarzony z Ashem Williamsem, ponieważ od zakończenia współpracy z Samem Raimim zaczął pojawiać się jedynie w mało znanych, niskobudżetowych produkcjach, ewentualnie epizodycznych rolach w filmach wspomnianego reżysera. Nie mniej, dla mnie i wielu innych fanów gatunku jest aktorem kultowym. Kiedy więc dowiedziałem się, że wyreżyserował film o samym sobie, stwierdziłem, że muszę przyjrzeć się bliżej tej produkcji. Było warto, chociaż po seansie doszedłem do bardzo nieprzyjemnych wniosków.



Bruce Campbell, nieco przygasła gwiazda kina, rozmienia się na drobne w coraz słabszych produkcjach. Rozstał się z żoną, mieszka w przyczepie kempingowej i jeździ autem, którego nie pozazdrościł by mu nawet polski rolnik. Na dodatek wlewa w siebie ilości alkoholu, które wspomnianego wcześniej rolnika zdecydowanie wysłały by na tamten świat. Kiedy w małym, górniczym miasteczku budzi się pradawny chiński demon, jeden z fanów aktora postanawia sprowadzić go, aby pomógł im rozprawić się z niebezpieczeństwem. Mężczyzna myśli jednak, że jest na planie kolejnego filmu i, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, postanawia rozprawić się z potworem.

"Mam na imię Bruce" nie udaję, ze został zrobiony na poważnie. Cały czas jesteśmy bombardowani autoironicznymi dowcipami, w których Campbell wyśmiewa kino klasy B i samego siebie. Fani humoru z "Armii Ciemności", oraz oczywiście odtwórcy głównej roli w tym filmie, powinni być wniebowzięci. Dużo gorzej wygląda jednak sprawa z efektami specjalnymi. Wyglądają kiczowato i tandetnie, po części jest to celowy zabieg, ale widać też braki w budżecie. Fani gore będą zwiedzeni, bo chociaż zobaczymy sporo krwawych scen, to nie prezentują one zbyt wysokiego poziomu - są powtarzalne i nieciekawe.
Dla przeciętnego widza "My name is Bruce" będzie jedynie kolejną głupawą komedyjką. Wielbiciele Campbella odnajdą tu jednak masę smaczków i odniesień oraz charakterystyczny dla aktora humor. Mi niektóre sceny komediowe naprawdę na długo utkwiły w pamięci. Każdy, kto oglądał "Martwe zło 2" i "Armię Ciemności"  nieskończoną ilość razi i za każdym śmiał się tak samo głośno, powinien sięgnąć po ten film. Ja po seansie miałem w głowie tylko jedno pytanie – dlaczego kariera Bruce’a potoczyła się w tym, a nie innym kierunku? Być może wtedy mieli byśmy dużo więcej godnych uwagi filmów z tym aktorem w roli głównej. Jednak nie ma nad czym rozpaczać, bo, parafrazując słynny cytat z"Casablanki" – zawsze będziemy mieli "Martwe zło
 



Moja ocena:
7
Nie zgrywam nie wiadomo kogo, po prostu lubię oglądać filmy i dzielić się opiniami na ich temat. Horrory, sport i ciężka muzyka są moim lekarstwem na codzienność.Top reżyserzy: Carpenter, Tarantino i... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje