Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Mars w rytmie Disco

Powieść autorstwa Andy'ego Weira, naukowca, który w wieku zaledwie kilkunastu lat uzyskał posadę programisty w firmie telekomunikacyjnej, szybko zdobyła pozycję bestsellera w amerykańskich rankingach. Pod niepozornym tytułem "The Martian" kryła się bowiem nie tylko pierwszorzędna powieść science fiction, ale i jeden z najlepszych, trzymających w napięciu do ostatniej strony, thriller naukowy. Jako że dobrnęliśmy już do czasów, kiedy procesowi filmowej adaptacji ulega każda pozycja, określana krzykliwie jako bestseller, pozostawało tylko kwestią czasu, gdy ofiarą tego działania, padnie również ta powieść.

 

Nasze spojrzenie na bezmiar przestrzeni kosmicznej bezustannie ewoluuje, podsycane przez ciągłe odkrycia, które mimo iż pozornie powiększają arsenał naszej wiedzy na temat wszechświata, w rzeczywistości zdają się jedynie utwierdzać nas w przekonaniu, jak mało nadal wiemy na jego temat. Problem ten starają się poruszać również kolejni reżyserzy. Zeszłoroczny "Interstellar" Nolana otworzył producentom oczy, będąc przykładem sukcesu, zbudowanego nie na znanej marce i efektach CGI, ale na treści oraz sposobie jej przekazu. "Marsjanin" Scotta, podchodzi do tej kwestii podobnie, jednak, miast karmić widzów podniosłą i patetyczną tonacją, zaniża jej wydźwięk, stając się obrazem przystępnym i lekkim, jednocześnie zachowującym nieodparte pozory realizmu. Historia o niegasnącej woli przetrwania, okraszona dobrze dawkowaną porcją humoru, którego mistrzem staje się Matt Damon w swojej jakże prostej, a jednocześnie wyjątkowej kreacji, jest nie tylko fundamentem całej produkcji, ale i jej najjaśniejszym punktem.



Ridley Scott, podążając bardzo wiernie za przykładem powieści, ukazuje nam jednak nie tylko kolejne zmagania porzuconego astronauty z bezlitosnym losem, ale i wizerunki pozostałych bohaterów, pełnych determinacji, by sprowadzić go bezpiecznie na Ziemię. Sprawne żonglowanie wątkami, ukazuje nam zarówno bezradność postaci oddalonych o setki milionów kilometrów od głównego bohatera (a dokładnie 17 minut świetlnych), jak i ich więź z nim samym. Jessica Chastain, Kristen Wiig, Chiwetel Ejiofor, Michael Pena. Ich bohaterowie, pozornie oddaleni o kosmiczne odległości, mają na Marka Watneya równie duży wpływ jak jego poczucie humoru na widza.

 

Jednak to, co sprawia, że z seansu "Marsjanina" wychodzi się z uśmiechem na ustach, jest jego nieodparty, niezaprzeczalny i rzadko spotykany w kinie optymizm. Zaraźliwe podejście do, wydawałoby się, tragicznej sytuacji, które czyni z niego obraz o tyle tragiczny, co jednocześnie zabawny i prześmiewczy. Jest to rzadkością w kinie sci-fi, przyzwyczajonym, albo do niskiej wartości merytorycznej, albo do nad wyraz wysokiego poziomu patosu, który niejednokrotnie psuje odbiór całości.



Jeśli zatem jesteście zmęczeni obecnymi produkcjami fantastyczno-naukowymi i jeśli pragniecie czegoś świeżego, opartego na wyjątkowej konwencji, "Marsjanin" was nie zawiedzie. Tak pozytywnego obrazu, grającego na najprostszych ludzkich uczuciach, łączącego zarówno cechy pierwszorzędnego thrillera, jak i udanej komedii, dawno nie dane nam było oglądać. To niezwykłe połączenie prezentuje się zaskakująco innowacyjnie, szczególnie w okresie, kiedy zalewani jesteśmy podobnymi filmami, które jednak nie starają się wypracować własnej, niepowtarzalnej tonacji. Tonacji, która z "Marsjanina" czyni jeden z najlepszych obrazów bieżącego roku.

Moja ocena:
9
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje