Recenzja filmu
Niedobry film o niedobrych sprawach
Co wybrać? Życie kawiorem, narkotykami i wszelkimi uciechami fizycznymi płynące i śmierć z późnej starości w domu na Florydzie plus nagroda Pulitzera w życiorysie czy też życie pełne kpiny pod swoim adresem, zero sukcesów w całym niespełna 30-letnim życiu i bycie zamordowanym?
Agnieszka Holland przekonuje w swoim filmie "Obywatel Jones", żeby wybrać to pierwsze. Mocno mnie tym zaskoczyła. Akurat po niej tego się nie spodziewałem.
A na serio. Choć do tej pory też było serio.
Agnieszka Holland stworzyła dzieło wybitne.
Wybitnego gniota.
Za którego dostała Złote Lwy dla najlepszego filmu na festiwalu w Gdyni. Jak ona to zrobiła? – się zastanawiam. Scenariusz powinna odesłać z hukiem do kosza. Nie ma go. Nic w nim się nie dzieje. Rozłazi się na kilka grubo ciosanych części. Zawstydzająco szkolnych. Jakby pisał go ktoś po przeczytaniu podręcznika "Jak napisać scenariusz filmu długometrażowego w długi weekendBohater nie wywołuje żadnych emocji. Jak był na początku naiwnym idealistą, który nie wzbudza zaangażowania, tak nim pozostaje aż do napisów końcowych. Przypadkiem zdarzają mu się cudowne rozwiązania kłopotów. W liczbie niewyobrażalnej. W życiu może i prawdziwe i ratują życie, w filmie zabijają nawet największą chęć obejrzenia go do końca. Wątek miłosny równa się ona nie chciała go pocałować. Dosłownie.
Młody naiwny i szlachetny kontra starzy cynicy. Ach, jak strasznie jest w ZSRR. Wielki Głód był straszny, zanotowano przypadki kanibalizmu. Ale można wygłosić odczyt i napisać artykuł w gazecie. Choć i tak to nic to nie da i nic nie zmieni. A konformiści umierają lepszą śmiercią. Tak wygląda struktura opowiedziana scenami, za które paszport Polsatu należy się bezsprzecznie.
Nudziłem się przeraźliwie oglądając nieudolny film debiutanta. Agnieszka Holland się nazywa. Fatalna reżyseria. Aktorzy - drewno. Całość filmu bardzo zła. W skali szkolnej – jedynka. Nie polecam tej reżyserki. Musi się jeszcze sporo nauczyć. Plus marne zdjęcia z bardzo przestarzałą manierą latania kadrem bez przyczyny i powodu. Momentami żenujące światło. I przyzwoita scenografia, choć tylko przyzwoita. Średnia. A moim zdaniem, gdyby Stalin widział, jak został w tym filmie namalowany na plakacie on lub Lenin, to tego malarza / tę malarkę zamordowałby razem z jego, jej jeszcze nienarodzonymi wnukami.
Nie znalazłem w tym filmie nic dobrego.
Jak w tak spektakularny sposób zepsuć dość pasjonującą historię, wie tylko Agnieszka Holland. Trzeba mieć wybitny talent.
Więc krótko mówiąc "Obywatel Jones" w skali Pawlaka: nie warto.
Jeśli to był najlepszy film z tegorocznej Gdyni, to mocno się zastanowię, zanim pójdę na jakikolwiek inny z tego festiwalu.
Agnieszka Holland przekonuje w swoim filmie "Obywatel Jones", żeby wybrać to pierwsze. Mocno mnie tym zaskoczyła. Akurat po niej tego się nie spodziewałem.
A na serio. Choć do tej pory też było serio.
Agnieszka Holland stworzyła dzieło wybitne.
Wybitnego gniota.
Za którego dostała Złote Lwy dla najlepszego filmu na festiwalu w Gdyni. Jak ona to zrobiła? – się zastanawiam. Scenariusz powinna odesłać z hukiem do kosza. Nie ma go. Nic w nim się nie dzieje. Rozłazi się na kilka grubo ciosanych części. Zawstydzająco szkolnych. Jakby pisał go ktoś po przeczytaniu podręcznika "Jak napisać scenariusz filmu długometrażowego w długi weekendBohater nie wywołuje żadnych emocji. Jak był na początku naiwnym idealistą, który nie wzbudza zaangażowania, tak nim pozostaje aż do napisów końcowych. Przypadkiem zdarzają mu się cudowne rozwiązania kłopotów. W liczbie niewyobrażalnej. W życiu może i prawdziwe i ratują życie, w filmie zabijają nawet największą chęć obejrzenia go do końca. Wątek miłosny równa się ona nie chciała go pocałować. Dosłownie.
Młody naiwny i szlachetny kontra starzy cynicy. Ach, jak strasznie jest w ZSRR. Wielki Głód był straszny, zanotowano przypadki kanibalizmu. Ale można wygłosić odczyt i napisać artykuł w gazecie. Choć i tak to nic to nie da i nic nie zmieni. A konformiści umierają lepszą śmiercią. Tak wygląda struktura opowiedziana scenami, za które paszport Polsatu należy się bezsprzecznie.
Nudziłem się przeraźliwie oglądając nieudolny film debiutanta. Agnieszka Holland się nazywa. Fatalna reżyseria. Aktorzy - drewno. Całość filmu bardzo zła. W skali szkolnej – jedynka. Nie polecam tej reżyserki. Musi się jeszcze sporo nauczyć. Plus marne zdjęcia z bardzo przestarzałą manierą latania kadrem bez przyczyny i powodu. Momentami żenujące światło. I przyzwoita scenografia, choć tylko przyzwoita. Średnia. A moim zdaniem, gdyby Stalin widział, jak został w tym filmie namalowany na plakacie on lub Lenin, to tego malarza / tę malarkę zamordowałby razem z jego, jej jeszcze nienarodzonymi wnukami.
Nie znalazłem w tym filmie nic dobrego.
Jak w tak spektakularny sposób zepsuć dość pasjonującą historię, wie tylko Agnieszka Holland. Trzeba mieć wybitny talent.
Więc krótko mówiąc "Obywatel Jones" w skali Pawlaka: nie warto.
Jeśli to był najlepszy film z tegorocznej Gdyni, to mocno się zastanowię, zanim pójdę na jakikolwiek inny z tego festiwalu.
Moja ocena:
2
Udostępnij: