Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Na bazie trzyminutowego "Pixels" Sony Pictures nakręciło trwający ponad 100 minut film o takim samym tytule. Materiał źródłowy dawał twórcom duże pole do popisu: mógł z tego powstać piękny obraz składający hołd klasycznym grom wideo, a koniec końców otrzymaliśmy kolejną typową komedię z Adamem Sandlerem. Ale nawet gwiazda "Dużych dzieci" nie jest w stanie uratować "Pikseli".



W 1982 NASA wysyła w kosmos paczkę największych osiągnięć amerykańskiej popkultury, aby ewentualna obca cywilizacja, do której trafi przesyłka, mogła nas lepiej poznać. Jednym z materiałów jest kaseta VHS z nagranymi mistrzostwami świata w "Pac-Mana", "Donkey Konga", "Galagę" i parę innych gier. Kosmici odbierają to jako wypowiedzenie przez Ziemię wojny i po trzydziestu latach atakują naszą planetę, przybierając formę bohaterów z gier, które zobaczyli na kasecie. Kto może nas uratować przed zagładą? Tylko Brenner (Adam Sandler) i przyjaciele. Brenner był w latach 80. jednym z najlepszych graczy na świecie. Żaden automat nie miał przed nim tajemnic. Dzięki tej wiedzy po trzydziestu latach, na prośbę swojego kumpla z dzieciństwa, teraz prezydenta USA, Coopera (Kevin James), staje do walki o naszą planetę. Pomagają im oszust Eddie (Peter Dinklage), wierzący w teorie spiskowe Ludlow (Josh Gad) oraz zdradzana przez męża Violet (Michelle Monaghan). Pomimo dzielących ich różnic ramię w ramię walczą z najeźdźcą z kosmosu.



Największym problemem "Pikseli" jest brak jakiegokolwiek pomysłu na fabułę. Historia jest do bólu przewidywalna i już po chwili wiemy, co stanie się dalej. Żartów tu jak na lekarstwo, a jeśli już są, to mamy do czynienia z poziomem dzisiejszych polskich kabaretów. Znalazło się też miejsce na parę seksistowskich dowcipów, co swoją drogą jest powiązane z dużo większym problemem tego filmu – kobietami. Są tu tylko dwie duże role kobiece – jedna to wspomniana Violet, która nie chce się całować z monterem telewizji, ale gdyby miał jacht, to by zmieniła zdanie (sic!). Druga zaś to bohaterka fikcyjnej gry, będąca trofeum jednego z bohaterów.



Chociaż "Piksele" starają się odwoływać do sentymentu graczy, paradoksalnie pokazują ich w złym świetle. Brenner, supergracz, miał przed sobą obiecującą przyszłość, a został monterem telewizorów. Ludlow mieszka w piwnicy u swojej babci i wyszukuje kolejne teorie spiskowe (J.F.K. strzelał pierwszy!). Eddie trafił do więzienia, a jedyny, który coś osiągnął, czyli prezydent Cooper, nie potrafi płynnie czytać. Film dobitnie pokazuje, że zapaleni gracze mogą co najwyżej ratować Ziemię przed inwazją kosmitów.



Twórcy nie potrafili też poradzić sobie z bohaterami retro gier, po które sięgnęli. Tu warto jednak wyjaśnić sobie jedno – Pac-Man na ekranie to nie Pac-Man, a kosmici w formie Pac-Mana. To samo tyczy się Donkey Konga czy Mario (w wersji Jumpmana). To nie "Ralph Demolka", w którym bohaterowie starych gier pojawiają się jako postacie z osobowością, historią i problemami. Tutaj zostali oni zepchnięci do roli mięsa armatniego, które ekipa Brennera ma odstrzelić. Równie dobrze, zamiast nich z kosmosu mogłyby lecieć klocki LEGO czy kapsle od Coca-Coli i nic by to nie zmieniło w odbiorze filmu.

Wizualnie przez pierwszych parę minut "Piksele" prezentują się wyśmienicie, jednak po chwili można mieć dość tej całej cepeliady. Każdy piksel wygląda jak lampka z IKEI, a zgodnie z prawidłami Hollywood dodano tu tysiące flar, odbić i drobinek. W porównaniu z oryginalnym "Pixels" Patricka Jeana "Piksele" Sandlera są  pstrokate i męczące dla oczu. Czym innym jest dla odmiany oprawa muzyczna – idealnie oddane dźwięki starych gier i świetne kawałki z lat osiemdziesiątych w tle ciągną ten film do góry, choć nie jest to oczywiście powód, dla którego warto go zobaczyć.



"Piksele" mogły być świetnym filmem dla podstarzałych nerdów i dla dzieciaków, które dzięki niemu dowiedziałyby się czegoś o początkach grania. Parę razy próbuje nawet podjąć temat, jakie gry były kiedyś, a jakie są dzisiaj, ale kończy się to mniej lub bardziej udanym product placementem lub scenami, w których Pac-Man odgryza rękę swojemu twórcy czy sikającym ze strachu Q*bertem. Nie bawi, nie relaksuje i w żaden sposób nie edukuje. Jeśli chcecie obejrzeć dobry i zabawny film o starych grach wideo, sięgnijcie po "Ralpha Demolkę".

Moja ocena:
3
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje