Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Konsolacja niesentymentalna

Może się wydawać, że "Sierpień w hrabstwie Osage" skazany był na artystyczny sukces. Za materiał do scenariusza posłużyła uznana sztuka Tracyego Lettsa, co więcej, sam autor zajął stanowisko scenarzysty. Obsada zaroiła się od starych wyjadaczy, wspieranych przez utalentowanych aktorów młodszego pokolenia. Na czele projektu stanął John Wells i tylko wyjątkowa niechlujność reżysera mogłaby sprawić, że film nie zmieściłby się, co najmniej, w normach hollywoodzkiej średniej.



 

Od pierwszych scen reżyser gra na emocjach i stara się zbudować atmosferę, której nie ostudzi nawet klimatyzacja w kinowej sali. Skwar leje się z nieba, pot spływa po plecach. Wszyscy są rozdrażnieni, wystarczy drobny gest, jedno niewłaściwe słowo, aby doszło do wybuchu. Bohaterowie "Sierpnia w hrabstwie Osage" są jak tykające bomby - przetniesz niewłaściwy kabel i giniesz. Idąc tym tropem, akcja filmu, nie bez powodu, czasowo osadzona jest w sierpniu. Środek lata doskonale współgra z duszną aurą nieporozumień panującą w rodzinie, gdzie dobre relacje zostały pogrzebane dawno temu.
 
Starszy Pan Weston (Sam Shepard) nie może poradzić sobie z chorą na raka, cyniczną żoną. Zirytowany zaistniałą w domu sytuacją, postanawia pożegnać się z wystarczająco już długim życiem. Zabieg jest bolesny, ponieważ Letts dobitnie zaznacza, że tylko śmierć Beverlyego Westona mogła zmotywować rodzinę do spotkania. Po pogrzebie zaczyna się prawdziwy teatr. Brudy rodzinne zostają wyprane podczas obiadu, przy suto zastawionym stole. Każdy ma problemy, którymi, być może, chciałby się podzielić z najbliższymi. Niestety, na sentymentalną odbudowę ciepłych relacji zabrakło miejsca. Nieudolne próby komunikacji zostają zatarte ironicznymi uwagami, szokującymi rewelacjami z przeszłości oraz bezwzględnym obwinianiem się o niepowodzenia, a nawet śmierć ojca. Złośliwe uwagi są tutaj na porządku dziennym, a odetchnąć możemy jedynie podczas wypadu zmęczonych polemiką sióstr na zielone pola hrabstwa Osage. Ten sielankowy, wiejski obraz kobiet biegających wśród falującej pod błękitnym niebem trawy, kontrastuje z ciemnym domem pełnym tajemnic i nieporozumień.
 
Mnogość niesnasek jest tak duża, że można odczuć pewną sztuczność promieniującą z ekranu. Jeżeli początkowo czujemy bliskość z rodziną Westonów, to w pewnym momencie zatraca się ona w morzu faktów, które przeciętną rodzinę zniszczyłyby u fundamentów, zanim ktokolwiek z "seniorów" zdołałby się zestarzeć. Jest to dramat pełną gębą. Mamy tutaj do czynienia z wielką pajęczyną, w której wszyscy są ze sobą powiązani czarną bądź szarą nicią. W hrabstwie Osage nawet miłość jest niewłaściwa, tragiczna, zakazana i nie pozostawia suchej nitki na, wydawałoby się, najbardziej pozytywnych bohaterach.

 

Ciekawie napisanymi postaciami są siostry Weston. Barbara (Julia Roberts) to buntowniczka, która stara się udowodnić, że nie ma nic wspólnego ze swoją matką. Próbuje być odpowiedzialna, cnotliwa, ale jej małżeństwo się rozpada. Karen (Juliette Lewis) - neutralna stara panna, wolałaby nikomu nie wchodzić w drogę, a spotkanie z rodziną jest dla niej raczej przykrym obowiązkiem. Ostatnia z trójki - Ivy (Julianne Nicholson) jest "cichą myszkąTylko ona nie wyprowadziła się od rodziców. Tłumi swoje emocje, pozwala sobą pomiatać. W ukryciu marzy o zjednoczeniu się rodziny i powrocie do utopii - dzieciństwa. Bohaterki są uniwersalne, każda z nich jest everymanem, z którym wszyscy możemy się utożsamić, aby wyruszyć w podróż do własnego hrabstwa Osage. 


6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje