Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Dobry tata, zła mama

Są takie filmy, które zapadają nie tyle w pamięć co w podświadomość. W momencie usłyszenia tytułu od razu pojawiają się w głowie całe ujęcia, fragmenty dialogów, zaczyna się mimowolnie rozmyślać o rzeczonym dziele, co zazwyczaj skutkuje jego ponownym obejrzeniem. Tak jest w moim przypadku z filmem Roberta Bentona "Sprawa Kramerów" - obrazem genialnym w swojej naturalności, prostocie i prawdziwości.

Ted Kramer jest przedstawicielem typowej amerykańskiej rodziny - ma żonę i uroczego synka, ale jest pochłonięty robieniem kariery. Jego żona Joanna jest zmęczona i zdesperowana, toteż odchodzi od męża, pozostawiając mu pod opieką siedmioletniego Billy'ego. W wygodnym i bezkompromisowym dotąd życiu Teda narastają kolejne problemy, coraz trudniej pogodzić mu pracę z wychowywaniem syna, nie otrzymuje pomocy prawie znikąd. Gdy wreszcie wychodzi na prostą, niespodziewanie zjawia się Joanna gotowa walczyć o prawa do dziecka.

Robert Benton stworzył moim zdaniem najlepszy dramat rodzinny w historii kina. Za pomocą prostych środków pokazał, w jaki sposób człowiek dojrzewa do roli rodzica, jak uczy się kochać dziecko zgodnie z jego oczekiwaniami. W "Sprawie Kramerów" nie ma miejsca na ckliwość, infantylność i puste łzy. Relacja, jaka z czasem powstaje między Tedem i Billym, jest na wskroś prawdziwa. W filmie Bentona ta normalność, pewna surowość, prozaiczność życia rozbitej rodziny - jakich przecież wiele nie tylko w Stanach Zjednoczonych - jest wzruszająca. Z uśmiechem na ustach obserwujemy nieporadne starania rzuconego na głęboką wodę rodzicielstwa Teda, choć często jest to śmiech przez łzy, bo jego bezsilność, skrywany ból, podskórna desperacja - naprawdę poruszają. Podobnie jak wyczuwalna, ogromna miłość do synka, dla którego jest w stanie poświęcić praktycznie wszystko.



Podczas oglądania filmu uderzyła mnie jedna rzecz: jak wiele magii Benton potrafił przekazać widzowi w najprostszych ujęciach typowych sytuacji w każdym standardowym domu - przy stole podczas kolacji, w kuchni w trakcie przygotowywania śniadania, w sypialni, gdy ojciec całuje syna na dobranoc. Sceny bez słów, z początku pełne jakiegoś niepokoju, obawy, czy Ted sobie poradzi, a później rozczulającego uczucia, są naprawdę doskonałe. Wiele jest obrazków w "Sprawie Kramerów", które po latach można spokojnie nazwać klasycznymi - scena rozstania Teda i Joanny albo ta, w której czyta on Billy'emu list od matki, przepiękne ujęcia rozmów, w których ojciec tłumaczy synowi, dlaczego mamy nie ma w domu. Wszystkie one są po prostu wyjątkowe.

Benton w "Sprawie Kramerów" ucieka od stereotypu złego ojca, pokazuje, że i matka potrafi bez skrupułów opuścić rodzinę i w ogóle się nią nie interesować. Motywy odejścia Joanny są jasne, ale nieprzekonujące. Kreuje się w naszych oczach jako postać negatywna, ale jednocześnie w pewnym sensie żałosna, niewiedząca czego chce od życia. Najlepiej ukazane jest to w drugiej części filmu, który jest wzorcowym przykładem dramatu sądowego. Joanna w trakcie rozprawy o prawa do dziecka wyraźnie się miota, sprawia wrażenie, że chce mieć przy sobie Billy'ego wbrew jego dobru, że procesuje się o niego wyłącznie dla siebie samej. Ted jest jej dokładnym przeciwieństwem, a jego przesłuchanie i walka o syna przed sądem są ujmujące i wstrząsające.

"Sprawa Kramerów" przez to, że opowiada o zwykłych, przeciętnych ludziach, wymagała od aktorów ogromnego nakładu pracy, by wypadli wiarygodnie w swych kreacjach. Benton miał jednak do dyspozycji najlepszych fachowców, dzięki czemu udało mu się stworzyć tak przekonujący film. Dustin Hoffman stworzył niezapomnianą kreację - jego ogromna swoboda, naturalność, gra emocjami i prawdziwość są znakomite. Podobnie Meryl Streep, która daje prawdziwy popis już w pierwszej scenie i ani na moment nie spuszcza z tonu, zwłaszcza podczas rozprawy w sądzie. Świetne role stworzyli także młodziutki Justin Henry - jego tęsknota i bezradność wymalowane na twarzy są naprawdę godne podziwu; a także Jane Alexander w roli Margaret, kobiety po przejściach, będącej wsparciem Teda w trudnych chwilach. "Sprawa Kramerów" to kino smutnych oczu - mimo zabawnych fragmentów, wzrok wszystkich bohaterów przepełniony jest jakąś rezygnacją, zniechęceniem, w wielu momentach rozpaczą. Te smutne oczy nie kłamią i to jest największą zaletą filmu Bentona.

Takich filmów nie powstaje dzisiaj wiele - tak do cna prawdziwych, pełnych wyjętych zza ściany lub dotyczących nas samych sytuacji. "Sprawa Kramerów" to świetnie wyreżyserowane, doskonale napisane i znakomicie zagrane widowisko. Nie potrzeba bowiem góry efektów specjalnych czy horrendalnego budżetu, żeby stworzyć arcydzieło w pełnym tego słowa znaczeniu, dodatkowo z tak głębokim przesłaniem. Pozycja obowiązkowa.

Moja ocena:
10
Kulturoznawca. Miłośnik filmów. Wyróżniony w XVI Konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Były redaktor czasopisma internetowego "Trzynasty Schron" (https://trzynasty-schron.net/). Autor strony jest filmowo!... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje