O tym, jak czyjś środek świata przerobiono na koniec świata innych

"W Nowicy na końcu świata" to dokument ukazujący w malowniczy sposób rok z życia małej wsi leżącej na północno-zachodnim skraju polskiej części Łemkowszczyzny. W czterech przybliżeniach
"W Nowicy na końcu świata" to dokument ukazujący w malowniczy sposób rok z życia małej wsi leżącej na północno-zachodnim skraju polskiej części Łemkowszczyzny.

W czterech przybliżeniach odpowiadających poszczególnym porom roku poznajemy ludzi, którzy znaleźli się w tej miejscowości z bardzo różnych przyczyn. Dla sędziwych mieszkańców zagubiona między zalesionymi wzniesieniami Beskidu Niskiego Nowica jest wsią rodzinną, a jednocześnie utraconym i odzyskanym domem. Dla nie najmłodszego już punka witającego nas gitarowymi riffami w akustyce rusińskiej chyży Nowica to miejsce bardzo szczególnego buntu. Sprzeciw i nonkonformizm znalazł swoje ujście w... misji służebnego naprawiania starych nagrobków - na przekór kolejnym władzom, którym wieloramienne krzyże i macewy były nie po drodze i na przekór prawom rynku. Dla innych mieszkańców - choć nie byli związani z tym miejscem pochodzeniem czy tropieniem jego historii - ta opowieść właśnie uczyniła z Nowicy cichy i oddalony od zgiełku miast azyl, w którym mogli zacząć żyć na nowo.     
   
Oglądamy tę społeczność okiem dokumentalistki, a mimo to - poprzez ukazanie jej
nie tylko podczas "spowiedzi" przed okiem kamery, ale i podczas codziennych zajęć - szybko odnosimy wrażenie, że uczestniczymy w powolnej, miarowej, ale jednak fabule. Przemyślane zabiegi formalne przyczyniają się do tego efektu w sposób oczywisty - ale po chwili zastanowienia odkrywamy, że autorka w zasadzie jedynie nie przeszkadza podglądanym przez siebie ludziom. Sama różnorodność i barwność tej małej społeczności, poukładanej pstrokato jak puzzle z różnych pudełek, gwarantuje, że historia jest ciekawa i "się dzieje".

Może się do tego efektu przyczyniać też styl życia części z mieszkańców, którzy - mimo wybrania życia na uboczu - są postaciami co najmniej wyrazistymi, akcentującymi mniej lub bardziej ostentacyjnie swoją niezgodę na życie, od którego "uciekli" do Nowicy.
 
Rdzenni, łemkowscy mieszkańcy wsi nie są aż tak "medialni", trzeba im nieco pomagać, zadbać o proporcje w ukazanym materiale. Ich historie są innego typu, dotyczą codziennego, rolniczego życia, wiary, rodziny. Akcja Wisła i wcześniejsze wysiedlenia na teren Rosji Sowieckiej pobrzmiewają w tych opowieściach jak wspólny, domyślny cień. Mimo żarliwych zapewnień ze strony "ideowych uciekinierów z miast", że wieś żyje sobie wspólnie, cudnie, sielankowo i ekumenicznie, nie sposób nie zauważyć, że "przybysze" żyją w pewnym odseparowaniu od "miejscowych".

W tę sielankę wdziera się offowy festiwal teatralny, który już uprzednio
odrealnioną nieco miejscowość przenosi na dobre w świat dźwięku, światła i wyobraźni artystycznej. Chciałoby się rzec: tylko kamerę ustawić na rok, a tematy przychodzą tu same. W dużym stopniu pewnie tak faktycznie jest.   

Narracja snuje się niespiesznie, zaglądamy do długich, rusińskich chat, jakby
spacerując po prostu wzdłuż wsi. Opustoszały krajobraz kusi zielenią, skrzącym się śniegiem, szmerem strumyka. Autorka uwiedziona wyraźnie tym zatrzymanym w czasie miejscem nie zapomina o tym, by dać nam posłuchać skrzypienia śniegu pod butami, odbijającego się od drzew dźwięku siekiery czy czajnika grzejącego się na piecu. Oszczędna muzyka pomaga wejść w ten przaśny, marzycielski trans. Myślę, że ponad połowa widzów po obejrzeniu tego obrazu zacznie marzyć o tym, by choć odwiedzić Nowicę - jeśli nie przyjdzie im do głowy, by tam wręcz zamieszkać.
    
Zabrakło w filmie obiektywizującego osadzenia tytułowego miejsca w historii i
czasie. Wszystko, czego się o wsi dowiadujemy, słyszymy od jej mieszkańców, którzy nieuchronnie sami już jej historię tworzą. Nie pomaga tu poparta mrówczą pracą erudycja Szymona Modrzejewskiego, który przez ponad dwie dekady zgromadził wielki zasób dokumentów, wiele zabytków przeszło przez jego ręce, a opowiadać umie o losach Łemkowszczyzny, jak mało kto. On też jest już częścią historii Nowicy, czy tego chce, czy nie. Nie słyszymy w filmie wszystkowiedzącego narratora spoza ekranu - i chyba słusznie, bo zmąciłby nastrój, którego oddanie było tu wyraźnie celem. Jednak czuję, że wzmianka o historii tej wsi, może choć pokazanie przelotem mapy przedwojennej ilustrującej słowa Modrzejewskiego, są czymś, na co Nowica zasługuje. Kto o niej wcześniej słyszał, kto ją zna, ten i tak wie, co ujrzy w filmie. Osoba, która o tym rejonie słyszy w filmie po raz pierwszy, nie zrozumie, jak to się stało, że tyle w tej wsi opuszczonych chałup, w których teraz można grać rocka mając "dorosły" świat w poważaniu. Nowica faktycznie będzie dla niej jakimś mitycznym "końcem świata" - czymś na granicy realności. A przecież miejscowość ta kwitła życiem przed wojną i opustoszała po niej w wyniku bardzo realnych posunięć.

Cieszy za to brak echa narastających wśród Łemków konfliktów politycznych dotyczących ich samoświadomości i pochodzenia. W chwili, gdy temat ten towarzyszy natrętnie, większości dyskusji Rusinów i o Rusinach, tu mamy wstrzemięźliwość i spokój - jakby ich ziemia rodzinna była zbyt cenna, aby ją obrażać kłótniami. I w tym kontekście odrealniona atmosfera filmu rodem z obrazów Brueghla, na których jest miejsce i dla rolnika, i dla duchownego, i dla kramarza, i dla kuglarzy, przypomina, co jest najważniejsze w naszym przebywaniu tu na ziemi.  
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones