Nie wiem dlaczego o tym serialu mówiło się, że jest prequelem Z Nation. Nie ma on nic wspólnego z Z Nation, oprócz tematu zombie apokalipsy. Być może stąd złe noty części użytkowników bo spodziewali się czegoś innego.
Kilka Kwestii wymagających omówienia:
- Czas akcji serialu się 5 tygodni po apokalipsie
- Wizja apokalipsy pokrywa się z tą z World War Z lub 28 dni później, a nie z Z Nation lub TWD.
Co jest na TAK:
- Świetnie zbudowany klaustrofobiczny klimat.
- Świetna, trzymająca w napięciu ścieżka dżwiekowa.
- Nowe podejście do zaprezentowania fabuły, a więc nie jest to mielenie po raz kolejny schematów z TWD, co robi FTWD oraz częsciowo robił Z Nation w 1 sezonie.
- Gra aktorów jest ok. Nie sa to role oskarowe, ale ciezko się do czeghoś doczepić.
- Duża dawka realizmu. Np. strzały z pistoletu - kto strzelał kiedyś wie, ze z pistoletu cieżko trafic poruszający się cel w głowę.
- Zombie z serialu przypominają te z Warld War Z, więc cięzko się z nimi walczy.
Co na nie:
- Znów realizm - nie wiem dlaczego bohaterowie uciekając / chowając się nie zamykają za sobą drzwi :)
Więcej minusów nie znalazłem póki co (Jestem na 5 odcinku).
W Z Nation na początku serialu jest mowa, że było coś takiego jak Black Summer, które trwało chyba 2 czy 3 lata i netflix zrobił prequel o tym
Tak, ale nie działa się od razu po rozpoczęciu apo, tylko po kilku latach, gdy zaczęło brakować pożywienia i wody, dlatego ten okrec został określony jako czarne lato. Ja też słyszałem, że ma to być pewnego rodzaju prequel i że mają być jakieś smaczki dla fanów ZN, ale po 5 odcinkach jakoś się nie doszukalem póki co.
Po 5-tym odcinku jest informacja, że powstał na podstawie Z Nation, nie wiem, czy tak jest w napisach po każdym epizodzie. Nie ma jakichś wyraźnych odniesień, chyba nawet ta gwardia narodowa to nie oddział Warren albo żeby chociaż pojawiło się jej nazwisko, że mają się do niej zgłosić lub że oddziały mają być tam przeniesione... Może chodziło o tą całą wspomnianą w piątym epizodzie hordę?
Dzięki za info. Jeżeli jeszcze oglądasz kolejne odcinki to daj znać o ile coś powiązanego się pojawi.
dzięki za solidną wypowiedź, przynajmniej nie skreślam z listy do obejrzenia, sprawdzę w wolnym czasie
Black summer nastąpił w Z nation i miało to miejsce w momencie kiedy pojawiły się zombie dlatego byłem pewny że ten serial ma coś wspólnego z Z nation. Black summer w Z nation był następstwem broni biologicznej. Był cały projekt który właśnie się tak nazywał.
"Zaprezentowanie fabuły", jakiej fabuły? To nie ma fabuły, ten serial ma 8 odcinków po 40 minut każdy, z którego po wycięciu 95% scen widz nie straci absolutnie niczego z fabuły. Rzućmy okiem na odcinek czwarty, po który osobiście się poddałem i na razie nie zamierzam tego kontynuować.
Uwaga to nie będzie spoiler, po przeczytaniu niczego nie stracicie.
Gość budzi się w szkole do 7 minuty chodzi po niej i przestraszony biegnie na dach.
od 7 do 11 jest pokazane jak gość schodzi z dachu.
Potem od 11-14 ucieka przed jednym zombie.
od 14 -19 chodzi sobie po ulicy od drzwi do drzwi.
od 19 - 23 robi sobie zakupy
od 23 - 24 ucieka znowu przed jednym zombie
od 24 - 29 wchodzi na dach autobusu i sobie leży
od 28 - 29 zeskakuje i ucieka
od 29 - 34 biega albo chodzi w różnych miejscach
Wytłumacz mi co ominie ktoś kto postanowi przeskoczyć o jeden odcinek do przodu?
Doskonałe! Najlepsze w tym seriali to ten komentarz ktory spowodowal ze sie posmialem.
Dzieki :):):)
Mocno strywializowałeś, co poznać choćby po frazie: "i sobie leży". Leży na dachu autobusu, bo ma nadzieję, że zombie o nim zapomni i odejdzie. Nie odpoczywa, nie opala się, ale ratuje własne życie. Plan nie wypalił i przy schodzeniu z autobusu dostaliśmy niezwykle intensywną scenę. Ten odcinek to survival czystej wody. Jeden z najlepszych surivivalowych filmów w ogóle, tj. "Naga ofiara": https://www.filmweb.pl/film/The+Naked+Prey-1965-372766 streściłbyś w jednym zdaniu. Co z tego, skoro nie łapiesz gatunku?
Jasne, zgadzam się z Tobą. Dostaliśmy intensywną 60 sekundową akcję po 30 minutach scen ze szczątkowym scenariuszem. Cały 40 minutowego odcinek zawiera 3 minuty, gdzie faktycznie coś tam się dzieję.
I owszem "łapie" gatunek, po prostu nie rozumiem usilnego bronienia gniotów, ten cały serial bez problemu dałoby się zwęzić do półtoragodzinnego filmu, ale nie, lepiej ładować godziny zbędnych zapychaczy i scen, które są tak potrzebne jak chomikowi kaganiec.
Teraz nie tylko trywializujesz, ale po prostu kłamiesz. Akcję stanowił cały odcinek poświęcony zgubieniu zombie. Ucieczka przez ulicę, pomiędzy domami, w sklepie samoobsługowym, na autobus, z autobusu, za płot itd. Cały czas ucieczka, cały czas poczucie, że zombie jest tuż-tuż.
I z czym się zgadzasz i w jaki sposób łapiesz gatunek, skoro znowu powtarzasz zarzut o szczątkowym scenariuszu w filmie survivalowym?! A o co ma być rozbudowany scenariusz w tego rodzaju filmie? Zdradzisz?
Tu nie ma miejsca na relacje rodzinne (od tego masz słabe FTWD) ani szerszą perspektywę (jak radzi sobie z problemem USA jako państwo). Tu chodzi tylko o JSS (hasło z TWD: Just Survive Somehow). Gdybyś miał rzut globalny na problem (a coś takiego było w World War Z), straciłbyś walor w postaci niewiadomej, nieustannej wątpliwości, czy warto w ogóle gdziekolwiek się przemieszczać; czy jest jakiś bezpieczny stadion, przystań, baza. Ucieczka wydaje się beznadziejna, ale żywisz się skąpą nadzieją, że gdzieś tam jest bezpiecznie (jeśli wiesz, że nie jest, zabarykaduj się w supermarkecie). Żywisz się strzępami informacji, bo ktoś słyszał, że gdzieś daleko wojsko sobie radzi, więc tam obierasz cel podróży.
No i najważniejsze: straciłbyś wtedy tempo w filmie survivalowym, a więc jedną z najważniejszych wartości w tego rodzaju filmach (zwłaszcza jeśli zagrożenie stanowią szybkie potwory).
Piszesz o zbędnych zapychaczach, a mam wrażenie, że właśnie takich elementów domagasz się więcej. No bo jeśli przeszkadza ci długotrwała ucieczka w serialu o przetrwaniu kolejnej minuty, to co widziałbyś zamiast tego?
Z tego co widzę to ty doszukujesz się swoich interpretacji scen.
"gdzieś tam jest bezpiecznie (jeśli wiesz, że nie jest, zabarykaduj się w supermarkecie)."
To nie miało nic wspólnego z barykadowaniem się gdziekolwiek, gość wziął sobie wózek i jakby nigdy nic wybierał sobie produkty. Gdyby miał na celu barykadowanie się w środku, po co byłby mu wózek? Czemu pierwszą rzeczą jakiej nie zrobił, nie było sprawdzenie czy jest tam bezpiecznie? Przez 4 minuty oglądamy jak sobie chodzi po supermarkecie, po czym wpada na zombie, dlaczego? Bo będąc przy kasie, na którą zaczął wykładać zakupy(???), postanowił wymienić lub odłożyć z powrotem 2 puszki zupy na półkę.
"Ucieczka przez ulicę, pomiędzy domami, w sklepie samoobsługowym, na autobus, z autobusu, za płot itd. Cały czas ucieczka"
Ucieczka z ręką na zegarku trwa 3 minuty tzn 3 sceny 1 minutowe. I co najśmieszniejsze to ucieczka przed jednym i tym samym zombie, którego już dawno powinien zgubić.
I skoro już tutaj jesteśmy, gdzie jest reszta trupów? Gość przebiega całe miasto i napotyka jednego zombie. Jeżeli ktoś tu trywializuje to tylko twórcy tego serialu obniżając skalę zagrożenia.
Piszę o zbędnych zapychaczach, jak pokazanie całego schodzenia z dachu przez 4 minuty, jak beztroskie robienie zakupów w świecie opanowanym przez apokalipsę.
Co bym widział zamiast tego? A chociażby to co wspomniałeś, czyli bunkrowanie się w jakimś miejscu, spotkanie się z hordą, która by pokazała skalę zagrożenia i bezsilność zwykłego człowieka w walce z trupami. Coś z pomysłem, nie opierającym się jedynie na zwiedzaniu pustego miasta, gdzie grasuje jeden zombie.
Czytaj ze zrozumieniem. Nigdzie nie twierdziłem, że facet zabarykadował się w supermarkecie. Popełniłeś na tyle żenującą gafę, że wczoraj nie miałem już siły odpisywać. Wróć do całego cytowanego przez ciebie akapitu, przeczytaj na spokojnie... i tyle.
Jedyne, do czego mogę się odnieść z pierwszego akapitu, to zachowanie mężczyzny w supermarkecie. To prawda, że było irytujące: wykładanie zakupów, odkładanie niechcianego towaru. Ale pewnie można zrzucić to na karb gigantycznego stresu. Jeszcze wczoraj miałeś pracę i rodzinę, a dzisiaj uganiają się za tobą wygłodniałe stwory (a twoja rodzina zapewne nie żyje). Powiedzmy, że to może zostawić ślad na psychice. Ludzie różnie reagują na stres: jedni obgryzają paznokcie, drudzy śmieją się, trzecim nagle adrenalina uderza do głowy i stają się odważniejsi niż zwykle, a jeszcze inni popadają w marazm itd. Akurat ten facet nie myślał trzeźwo od pierwszego odcinka. I potrzebował chwili wytchnienia, normalności, więc skopiował to zachowanie, które do tej pory uchodziło za zwyczajne. Swego rodzaju psychiczny reset, żeby na chwilę zapomnieć o piekle. Obserwując to przed monitorem komputera, można się tylko wnerwiać, no bo każdy z nas w jego sytuacji postąpiłby zupełnie inaczej i bardziej adekwatnie do realiów, prawda? Wiemy to na pewno, bo przecież każdego dnia wali się świat, nasza rodzina jest zagryziona, a po ulicy biegają kanibale.
"Ucieczka z ręką na zegarku trwa 3 minuty tzn 3 sceny 1 minutowe."
Zastanawiam się, po co kłamiesz w tak nieudolny sposób? Przecież to łatwo sprawdzić. Sama ucieczka spod szkoły trwa (za Netflixem) od 12:00 do 13:40. Dziwnie długie masz minuty w zegarku. Poza tym ucieczką jest także chowanie się i skradanie, a nie tylko bieg, gdy akurat zombie ma cię w polu widzenia.
"I skoro już tutaj jesteśmy, gdzie jest reszta trupów?"
Pewnie tam, gdzie ocaleni: za miastem. Przypomnę, że trwa piąty tydzień apokalipsy, a wojsko w pierwszym odcinku przeprowadzało ewakuację ludności. Robili to partiami, na tyle, na ile pozwalały im środki. Zostało niewielu do ocalenia. Kto dał radę, czmychnął na własną rękę, a zombie się rozproszyło. Skoro stwór idzie za hałasem, wystarczy wybuch, klakson czy szczekanie psa w oddali i powinien iść w tamtym kierunku. Aczkolwiek ten szczegół jest niedopracowany w każdym filmie o zombie.
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że znasz wzór na to, ile byłoby szybkich zombie na kilometr kwadratowy w małym amerykańskim miasteczku pięć tygodni po wybuchu apokalipsy? Nikt tego nie wie, zapewne można przeprowadzić komputerowe symulacje, zgaduję, że ich nie przeprowadziłeś, więc w zasadzie to pusty argument. Równie dobrze można go obrócić przeciw tobie i z równą pewnością siebie twierdzić, że właśnie tyle zombie powinno być! I mamy pat.
Nie wiesz, ile stworów powinno się tam kręcić, aby było "w miarę realnie". A jeśli wiesz, to mów. Ile i jak na to wpadłeś? I czy rzeczywiście w każdej mieścinie musiałoby ich zostać na tyle dużo, żeby trafiać na nich za każdym rogiem? Czy tak trudno sobie wyobrazić, że gdzieś musiały zostać opustoszałe okolice? Dlaczego właśnie nie tutaj, skoro taka wola twórców serialu?
"Jeżeli ktoś tu trywializuje to tylko twórcy tego serialu obniżając skalę zagrożenia."
Chwila, chcesz mi powiedzieć, że ucieczka przed jednym szybkim zombie, który co parę chwil był tuż-tuż za bohaterem, jest "trywializacją" zagrożenia (bo chyba to miałeś na myśli), a to tylko dlatego, że zawsze można było dodać parę zombie więcej? I nie ma znaczenia, że bohater w paru momentach ociera się o śmierć, a liczy się tylko liczebność zombie? Absurd. Co jest straszniejsze: jeden zombie razem z tobą w wąskim tunelu czy horda zombie oglądana z pokładu helikoptera? Nie ma znaczenia, ilu było zombie, ale jakie stanowili niebezpieczeństwo. A nie da się zaprzeczyć, że w tym serialu nawet jeden zombie był poważnym (mówiąc eufemistycznie) ambarasem.
To jest przy okazji nieźle odrobiona lekcja domowa przez twórców "Black Summer". Od zawsze bowiem trwały na tematycznych forach dysputy, jak szybko wyginęłaby ludzkość przy biegających zombie. Wolne wydają się łatwe do unieszkodliwienia i tu chyba najlepiej wypada pod względem prawdopodobieństwa (bo, rzecz jasna, w tej materii nie ma pewników) oryginalna "Noc żywych trupów" (oraz remake z 1990). Przy szybkich zombie horda jest niepokonana, a raptem jeden stwór to śmiertelne zagrożenie. Bardzo podobał mi się odcinek w barze, gdy ekipa zrobiła wypad na zewnątrz, aby ubić dwa zombie. Wrócili zmęczeni, ale nie osiągnęli absolutnie nic. Mocno uprawdopodobnione zostały efekty ciosów w głowę: w TWD każde uderzenie przebija czaszkę, jak gdyby była z plasteliny. Tutaj z kolei dobrać się do mózgu i unieszkodliwić zombie jest bardzo trudno. Nawet pojedynczego. Czy to nie najlepiej obrazuje "bezsilność zwykłego człowieka w walce z trupami", której się domagasz? Niby co miałaby zweryfikować walka z hordą szybkich zombie? Wynik takiego starcia jest z góry wiadomy.
To właśnie walki z dużą grupą zombie są najsłabszym elementem w filmach, w których stwory biegają. Nie da się wygrać z hordą, dysponując strzelbą. Tu potrzeba bombowców. I chociaż duża grupa zombie z ostatniego odcinka, spod stadionu, robiła spore wrażenie, to właśnie tam twórcy puścili wodze fantazji i przedobrzyli. Wrzucili bohaterów w kocioł, z którego nie mieli prawa ujść żywcem.
Walki solowe, skradanie się, podchody, to jest naprawdę ekscytujące. Przy hordzie gęsią skórkę może wywołać tylko chowanie się i próby zachowania jak największej ciszy. Bezpośrednia konfrontacja i cudowny ratunek bohaterów to prymitywna rozrywka dla tych, którzy muszą mieć głośno, bo inaczej nudzi im się.
"Co bym widział zamiast tego? A chociażby to co wspomniałeś, czyli bunkrowanie się w jakimś miejscu, spotkanie się z hordą"
I to miałoby stanowić tę fabułę, której tak bardzo ci brakuje? Zamiast ucieczek i starć z jednym czy kilkoma zombie ucieczki i starcia z całą masą zombie? Naprawdę? Przecież to też streściłbyś w celowo spłyconej wyliczance.