Kojarzycie jak ta kobita z FBI mówiła, że mają związane ręce i nie mogą dojść do tego jaka jest dokładna lokalizacja adresu IP, należącego do kogoś kto przesiaduje na stronie o Amy? Bo to poza ich jurysdykcją, bo inny kraj, no że nic się nie da zrobić. Sprawa stoi w miejscu bo nie da się ruszyć tego tropu i ch*j. Wydało mi się to jednak jakimś kompletnym absurdem, przecież chyba jest możliwa współpraca międzynarodowych organów ścigania w przypadku śledztwa w tak poważnej sprawie? Ktoś może wytłumaczyć jak to możliwe?
Tez mnie dziwila ta bezradnosc. Moze w przypadkach zwyklego zaginiecia to tak nie dziala, a tutaj nie bylo jakichkolwiek dowodow przestepstwa. Niemniej, miejscowi mogliby chociaz poweszyc przy lokalizacji IP ktore odwiedzialo strone, a tu nic. Podobnie z reakcja zalogi wycieczkowca, jakby chodzilo o zgubionego chomika..
Może w przypadku podejrzenia przestępstwa udzielają takie dane. Ale tu nikt nie popełnił przestępstwa, tylko odwiedzał częściej stronę internetową. Dlatego nie ma może podstaw na udzielenie informacji adresu IP