Kiedyś zastanawiałam się nad pewną rzeczą związaną z Charmed i jestem ciekawa co Wy o tym myślicie. Prue Piper Phoebe i Paige wiele razy zastanawiały się, co by było gdyby ich życie wróciło do normy, lub gdyby w ogóle nie zostały czarodziejkami. Prue miała kryzys kiedy zginął Andy, Piper kiedy zginęła jej starsza siostra. Czy rzeczywiście bez magii ich życie byłoby lepsze? Do niedawna byłam przekonana, że tak. Mimo tych wszystkich cudownych rzeczy, których doświadczyły, jednak więcej było cierpienia. Najpierw ich mama, potem Prue. Największe dobro, które spotkało Piper to Leo. Jednak, gdyby nie on,gdyby go nie znała,byłaby równie szczęśliwa z Danem. Przypomniał mi się jednak odcinek z drugiego sezonu Awakened - notabene mój ulubiony:) i gdyby wtedy nie miały mocy i anioła, Piper umarłaby. Poza tym pewnie nie byłyby sobie takie bliskie. Co z tego, że wszystkie żyłyby, skoro tak naprawdę byłyby sobie prawie obce. Prue i Piper zawsze się przyjaźniły ale w odcinku Prewitched widać jak wyglądały ich relacje z Phoebe. Więc na końcu wyszło mi, że jednak magia była pozytywem w ich życiu. A Wy jak myślicie?
Piszcie!:)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich fanów Charmed
Cóż... ja myślę, iż bez magii to jednak byłyby mniej szczęśliwe, niby można powiedzieć, że przez to straciły wiele bliskich im osób, ale z drugiej strony większość z nich dzięki magii i tak odzyskały, więc tak całkiem na złe im to nie wyszło, a po za tym nie byłyby tak ze sobą zżyte, gdyby nie magia, w końcu Prue i Piper nie miały najlepszego kontaktu z Phoebe, a z Paige nawet nie znały, dopóki nie zostały czarodziejkami.
Napeno Prue, Piper i Phoebe mniejby cierpiały. Niestety nie poznałyby Paige, a ona jest wspaniałą siostrą dla Phoebe i Piper. Myśle, że Piper i Phoebe nie byłyby szczęśliwe jako śmiertelniczki. Piper nie poznałaby Leo i nie urodziła Wyatta i Chrisa, a Phoebe nie poślubiłaby Coop'a.