hmm, próba rozgryzienia nieliniowej koncepcji czasu może się zakończyć chyba tylko
bólem zębów. Parę spraw jednak mnie zaciekawiło, może ktoś będzie umiał pomóc.
(bardzo możliwe, że było to gdzieś w serialu wyjaśnione i niestety to przegapiłam)
1) Czy Doktor nie powinien znać daty swojej śmierci? Bo zakładamy, że kiedyś umrze, czy
to z powodu wyczerpania zdolności regeneracji, błędu podczas regeneracji(?), czy też
innej przyczyny (jakiej?). Jest to jakiś stały punkt. Przyjmijmy dla ułatwienia, że będzie to
np. dzisiaj czyli 13.09.2011. Śmierć Doktora jako postaci powszechnie znanej w całym
uniwersum nie przeszłaby bez echa. Doktor w ciągu swojego życia odbył x podróży do
czasów po 13.09.2011, czy podczas nich nie powinien odbierać jakiś sygnałów o swoim
końcu? Oczywiście sama data Doktorowi zbyt wiele nie powie, bo dla niego 13.09.2011
może być równie dobrze jutro jak i za 1000 lat.
2) To bardziej techniczna kwestia. Doktor ma lat 900 z hakiem. Ale jak te lata są liczone?
bo nie ma żadnej osi czasu. najpierw jest później, potem jest wcześniej, czas się kurczy,
rozciąga, nadpisuje, wymazuje. dzień na jednej planecie nie jest równy dniu na drugiej.
Doktor może obchodzić urodziny i 3 razy dziennie. Czas Doktora powinien być jednak
liczony jednak według jakiejś stałej miary. Jedynym w miarę stałym punktem
odniesienia wydaje mi się TARDIS, ale ona też nieco zakrzywień czasoprzestrzennych
przeżyła.
3) Czy Doktor się starzeje? To znaczy jego ciało (ciała) ulega jakimś przemianom, może
spowolnionym przemianom? Bo w jednym odcinku Doktorowi uwięzionemu przez jakiś
czas rosną włosy i broda.
hmm, tak mi teraz wpadło jeszcze do głowy: czy gdyby Doktor umarł na śmierć w
podczas podróży do początku czasu, to byłby poniekąd dla wszystkich żyjących później
istot żywym trupem?
Myślę, że tak naprawdę nie ma co oczekiwać, że to wszystko jest idealnie logiczne.
Ale jak dla mnie to: 1) Właśnie ponieważ Doktor podróżuje w czasie, to niekoniecznie ktokolwiek mógłby zawracać sobie głowę tym, że niby już wcześniej umarł, skoro przecież jest teraz i będzie za 1000 lat żywy na tyle, na ile interesuje to ludzi, którzy go spotykają. Zresztą Doktor właściwie mógłby się udać w jakąś bardzo odległą przyszłość, załóżmy kilka lat przed końcem świata (w końcu wie kiedy to będzie) i poszukać jakichś informacji o samym sobie. Ale skoro unika spoilerów od River to pewnie nie powinien tego robić i wie o tym.
2) Też mnie to zawsze zastanawiało. TARDIS to chyba dobry pomysł. podejrzewam, że to musi być coś związanego z nią, chyba, że Doktor liczy to na oko. ;)
3) Na pewno może się starzeć, w końcu Mistrz postarzył go całkiem porządnie. Ale biorąc pod uwagę, że Doktor był teoretycznie 200 lat starszy w chwili swojej śmierci niż kiedy poprzednio widział się z Amy, to chyba jednak się nie starzeje sam z siebie.
Ja sobie kiedyś stwierdziłem, że nie ma sensu szukać dziur związanych z podróżami w czasie w tym serialu, bo musiałbym go chyba przestać lubić. Po prostu przyjmuję, że dzieje się tak, a nie inaczej, bo "wibbly-wobbly, timey-wimey". ;) Zresztą tak jest w większości produkcji o podróżowaniu w czasie ("Terminator", gdzie nie wiadomo kto w końcu jest ojcem Johna Connora, chociażby).
Też się zastanawiałam nad dwójką kiedyś, ale nic satysfakcjonującego nie wymyśliłam ;)
Co do numeru jeden, w tym sezonie Doctor poznał swoją datę śmierci.
Aktualnie zastanawiam się nad pewnym przekłamaniem - nie mam pojęcia w którym odcinku Doctor mówi, że nie może podróżować wzdłuż własnej osi czasu, to znaczy, nie może przeżywać tych samych wydarzeń wielokrotnie. A w "Dniu Ojca" (sezon pierwszy) jest scena, gdzie Doctor i Rose stoją, a za nimi kolejni Doctor i Rose. Nie wiem, być może TARDIS potrafi utrzymywać takie paradoksy, o ile nie trwają zbyt długo?