Zwykle nie jestem zwolenniczką pastwienia się nad telewizyjnymi jednorazówkami przez zestawianie ich miałkości z geniuszem filmowych arcydzieł. Nie porównuje się etykiet zup w proszku do dzieł malarskich. W tym przypadku zrobię wyjątek, dlatego, że akurat ta telewizyjna jednorazówka swój sukces frekwencyjny zawdzięcza li i jedynie żerowaniu na renomie stworzonej przez wielkiego poprzednika.
Agnieszka Holland jest dobrym, może nawet wybitnym, rzemieślnikiem. Ruch kamery jest podręcznikowy. Kadry są poprawne. Historia jest opowiedziana tak, że jej wewnętrzna spójność nie budzi wątpliwości, a związek przyczynowo - skutkowy jest klarowny nawet dla nieobytego widza. Punkty kulminacyjne zawiązane i rozwiązane w miejscach nakazanych teorią sztuki filmowej. I tyle. Nie ma tu ani poczucia humoru, ani błysku geniuszu Polańskiego. Główna bohaterka nie jest pokazana nawet z połową tej misternej troski o szczegół, z jaką Polański traktował postacie trzecioplanowe. Reżyserka uznała, że skoro Rosemary jest to jest. Po co drążyć temat.
Agnieszka Holland stworzyła film o tym, że trudno jest żyć osobie, przeciwko której szatan uknuł spisek. Ma się jakieś halucynacje, ludzie dookoła giną. Krwawo giną. Agnieszka Holland chyba nie wie, że przejmujący niepokój filmu Polańskiego bierze się z niedopowiedzeń - z tego, co się dzieje poza kadrem. Historia Rosemary opowiedziana wprost, w samym centrum kadru jest po prostu kiepska. To znaczy byłaby po prostu kiepska w 1967 r. Teraz, po tryliardzie filmów o dzieciach diabła, jest też tandetna i banalna.
To oczywiście nie znaczy, że w filmie nie ma jaśniejszych punktów. Najjaśniejszym jest, moim zdaniem, ostatnia sekwencje (spacer nad Sekwaną). Reżyser tym ostatnim rzutem próbuje trochę nadrobić trzy godziny łopatologii. Tylko że moim zdaniem o jakieś dwie i pół godziny za późno.
Mimo wszystko patrze na to z przymruzeniem oka , zdajmy sobie sprawe z tego ze jak biora sie za cos co juz bylo na dodatek wybitnie zrobione . To nie ma szans zeby spodobalo sie widowni , ja osobiscie lubie bates motel na podstawie psychozy
Polański kręcil w latach 60-tych inny klimat ,efekty itd
Cieszy to ze ten serial kreci Holland , napewno na uwage zasluguje mimo wszystko rola Zoe Saldany mnie przekonuje
reszta jest jak wiekszosc odgrzewanych kotletow uwspolczesniona , spodziewlalem sie tez marnych scen zbrodni a tu nawet dobrze leza
powiem tak wersje romka ogladalem kilka razy jak nie kilkanascie , wersje holland jak to sie mowi tylko zalicze