Ostatnio w polskich produkcjach aż w nadmiarze pokazuje się sceny seksu. Oczywiście nie jestem przeciwny temu. Nie jestem jakimś przeciwnikiem ale powinni nasi twórcy pokazywać to w sposób delikatny a nie sceny jak z pornola. Dziwi mnie to że nasze aktorki godzą się na to . Może chcą zaistnieć w show biznesie??? Przejć się w blasku fleszy po czerwonym dywanie. Osobiście nie chciał bym mieć kobiety aktorki. Zobaczmy na ten przykład Sieklucka. Zaistniała owszem ale w jakich filmach? Tylko trzy części "365" itd. Po pierwszym filmie jej partner był dumny z niej. A jakże. Zagrała w filmie. Przed kamerami. Co dalej? Zniknął partner. Pewnie nie wytrzymał tego co jego kobieta robiła przed kamerami. Bo który facet będzie oglądał jak jego ukochana oddaje się na golasa innemu mężczyźnie. Oczywiście przecież to tylko film. Artystyczne ujęcia. Artystyczne porno. Nie wierzę w to że kobieta czy mężczyzna patrzący na swego partnera partnerkę nie pomyśli - jak mógł czy jak mogła z taka łatwością to robić? No i w oczach zaiskrzy się iskra zazdrości i złości. Tylko nie wiem czy to się później opłaci takim artystom. Zobaczmy na Vanessę. Młoda ładna. Co jej partner pomyśli oglądając ją jak się wygina na golasa w scenie seksu z Bogdanem czy Niko. Jak przejdzie z tym do porządku dziennego że jego dziewczynę obmacywał inny mężczyzna. O tak powiedzą tacy artyści że to tylko sceny z filmu. Taki scenariusz. Mamy więcej takich filmów. No erotyki ale ze scenami rodem ze stron pornograficznych. "Pokusa" "Heaven in Hell" "Dziewczyny z Dubaju" I wiele innych ostatnio kręconych w Polsce. I co na to ich partnerzy???? Zobaczmy ile takich aktorek czy aktorów miało mężów czy żon. Rozwód za rozwodem. A czemu?? Odpowiedź proszę sobie dopasować.
W tym filmie sceny erotyczne faktycznie rażą i nie mają sensu. Sztuka by nieucierpiała (jeśli w ogóle możemy mówić o jakiejś sztuce), gdyby ujęcie zakończono, kiedy wiadomo, do czego ono zmierza.
W dzisiejszych czasach to wygląda wręcz komicznie, kiedy ci ludzie udają seks, wyginając się i jęcząc.
Bo ci co to kręcili nie mają wyczucia suptelnosci ,dla nich romantyzm to klepanie schabowego ,a aktorki może tylko tu umieją?
Pełna zgoda. Czasami mam wrażenie, że to porno, a nie gra aktorska. Nic nie mam do Pani Aleksander, ale nie jest to subtelny romans. Faktycznie mój partner nie jest aktorem, ale po obejrzeniu z nim odcinka miał taki sam pogląd. Nie zniósłby jakby ja tak ,,grała” w filmie i ja bym nie zniosła tego jakby on ,,grał” tak w filmie.
A więc nie jestem odosobniony w tym temacie. Każdy z nas z natury jest monogamiczny. Zasada - jeden(a) partner(ka) na całe życie.Tylko ci artyści w imię swojej sławy i pięciu minut na świeczniku nie wyobrażają sobie ile szkód wyczyniają swoim połówkom łamiąc im serca. Wiadomo czas leczy rany. Ale zostawia trwałe rysy na psychice.
Ja bym się raczej życiem i rozwodami aktorów nie przejmował. To są osoby publiczne i ich partnerzy/partnerki zawsze będą mieć ciężko. To zazwyczaj są przelotne związki i nie ma tu znaczenia liczba "scen".
Faktem jest jednak, że jest to produkcja netflixa. A produkcje netflixa zwłaszcza w ostatnich 2-3 latach rzucają scenami seksu już w ciągu pierwszych 15 minut pierwszego odcinka. Dla jednych jest to zbędne. Dla młodych może być to jakiś argument, żeby oglądać dalej - chociaż na ładne ciała sobie popatrzą. Nie bez powodu popularność robią filmy z ładnymi aktorkami i aktorami...
Netflix ogólnie promuje rozwiązły styl życia, wiecznie nieudane i nieszczęśliwe związki. Szukanie "siebie" w zmianie płci, orientacji, fetyszy itd. W związku z tym wszystkie ich produkcje mniej lub bardziej wpisują się w głoszony przez nich styl życia.
Ja znam wiele filmów z gatunku romans bez takich scen. Ostatnio zauważam, że im serial gorszy tym więcej seksu.
Romansem to tylko jest ten serial z nazwy. I do Sci-Fi też daleko. To jest nie wiadomo co. A tak poza tym sceny z seksu przedstawione tu przez twórców służą do przyciągnięcia widza. Dziwie się aktorom że zagrali takie sceny. i to prawda że każdy gniot ma w sobie nie erotykę a porno. Proponuję zobaczyć film -
"NIE CUDZOŁÓŻ I NIE KRADNIJ". Brak mi słów na to coś.
Pan myli pojęcia, tu nie było żadnej pornografii. Ujęcia były subtelne i w sumie dość krótkie, nie było żadnych zblizeń na genitalia jak w filmach pornograficznych i nie był to seks mechaniczny, tylko miało to znaczenie emocjonalne. Główna bohaterka nie mogła zdecydować, którego chłopaka woli bo każdy z nich miał cechy, które preferowała ale miał też wady. Dodatkowo te sceny były uzasadnione z uwagi na fakt jak zmieniło się ich ciało przez 30 lat. Marta, normalnie 30 lat starsza, a Niko prawie jak wtedy. I to akurat naturalnie, że to było dziwne uczucie jak się potem znów spotkali i jak Marta patrzyła na siebie.
Też to zauważyłem. To trend ogólnoświatowy, my tylko gonimy pseudopostęp zachodni. Plus nakładają się na to narracje ideologii feministycznej (poczynając od promocji tzw. sexworku). Przyczyniają się do tego seriale dystrybuowane w formule internetowej on-demand, dzięki czemu omija się przedziały wiekowe do puszczania w tv i takie właściwie pornograficzne obrazy można o każdej porze puszczać sobie z netflixa czy innych platform. Plus trend idzie wprost w parze ze wzrostem konsumpcji pornografii jako takiej, dostęp 24h nawet w telefonie oraz odejściem od w zasadzie każdej religijności na zachodzie. Powoduje to wzrost konsumpcjonizmu, który również ma wymiar uprzedmiatawiający również ciało i intymność. I też dziwie się aktorom i aktorkom że się na to godzą (choć oczywiście są w słabszej pozycji), reżyserom/kom że tego wymagają. Naprawdę zaczyna to przypominać bezwględną eksploatację niedoświadczonych filmowo aktorek/ów, bez względu na konsekwencje psychologiczne nie tylko dla ich drugich połówek, ale bliższej i dalszej rodziny przecież. Nie mówiąc o wpływie takiego trendu na ogół populacji, bo jak tu dochowywać wierności w związku jak z prawie każdego, głupiego nawet serialu/filmu jest się przymuszonym (nie wiemy co scena będzie za chwilę) do oglądania de facto soft porno.