Wcale nie, moim zdaniem Sherlock udał im się super. Rzeczywiście, różni się od reszty, nie wiem, czy ta postać podobałaby mi się, gdyby wcielił się w nią inny aktor... Aczkolwiek moim zdaniem Johnny Lee Miller radzi sobie doskonale, idealnie oddaje Sherlockowego geniusza oraz jego często infantylne zachowanie, a robi to zaledwie gestami i mimiką, oraz przesłodkimi "hm" w swoich wypowiedziach. Mogłabym go słuchać w nieskończoność. Słaba jest rzeczywiście Lucy Liu...

Zgadzam się, zdecydowanie to najsłabsza wersja Sherlocka jaką widziałam. To jest tak słabe, że nie mogę już tego oglądać, wymiękłam po 4 odcinku, niby krótsze a takie flakowate że w połowie mam dosyć. Po prostu razi mnie bylejakość tego serialu, jest byle jaki - ani śmieszny, ani zaskakujący, ani intrygujący, postacie też są mało interesujące Sherlock jest jakiś taki ciapowaty, taka ofiara losu, Watson to kompletna porażka, nie jest to wina aktorów, tylko tego scenariusza jest tak płytki, że się zastanawiam czy go Łepkowska nie pisała ;-) Najgorsza z tego wszystkiego jest relacja między Sherlockiem a Watsonem, nie ma tu żadnej więzi, żadnego głębszego uczucia, wzajemnego przywiązania, i przez to nie mogę dalej tego oglądać. W innych produkcjach opartych o Sherlocka Holmsa widać tę więź bardzo wyraźnie, najlepiej w Sherlocku BBC. To że Amerykanie nie umieją robić dobrych seriali to się nie zgadzam, Dr House jest świetnym serialem opartym o Sherlocka Holmsa, i to powinno wystarczyć, bo po co znowu robić taki sam serial, jak się okazało z marnym skutkiem.