Książka jest kpiną z czytelnika a film z widza. I dziwć się turystom, że na Giewont w klapkach wchodzą. Tutaj komisarz pod krawatem, pani prokurator nagle zza krzaka wyskakuje, reporterka z kamerą... wszyscy ubrani jak na spacer po Krupówkach, zero zadyszki....aha i "charakteryzacja" szczytu - jak u Mroza - śmieszno-straszna. Udało mi się 10 min. zaliczyć... Mimo Szyca - nie da się.