Kilka razy przewinął mi się ten tytuł przed oczami, ale jakoś nie było okazji, by się za niego porządnie zabrać. W końcu jednak czas się znalazł, a ja niemal jednym ciągiem połknęłam wszystkie opowieści. Co do zaprezentowania ma seria „Baśnie Braci Grimm: Wariacje” i czy warto w ogóle zawracać nią sobie głowę?
Klasyczne opowieści, o których każdy słyszał, niektóre może nawet czytał lub oglądał w formie rozmaitych adaptacji… Jednak na tej samej kanwie zdarzeń można wykreować zupełnie nowe obrazy, nawet te najbardziej niepokojące. Kopciuszek, który nie daje sobą pomiatać; Czerwony Kapturek, który wcale nie boi się Wielkiego Złego Wilka… Sześć odcinków całkowicie reinterpretujących znane baśnie do formy, o której nikt nie śmiałby nawet pomyśleć. Czy odważysz się stanąć oko w oko z bohaterami, starającymi się zupełnie zmienić swój los, nie bacząc po drodze na nic?
Serial ma swoje lepsze i gorsze momenty. Jednocześnie stanowi przekrój przez naprawdę wiele gatunków, komponując ze sobą niepowiązane koncepcje w zupełnie nowe, świeże połączenia. Jest tu trochę dramatu psychologicznego, horroru, fantasy, a nawet trafia się coś na wzór cybernetycznego westernu. Kolorowy zawrót głowy, w którym nic nie jest tym, czym się w pierwszej chwili wydaje. Najbardziej przypadła mi do gustu historia o Jasiu i Małgosi wychowywanych w ponurym domu gdzieś pośrodku niczego, a najmniej Muzykanci z Bremy, którzy rozpoczęli nierówną walkę o sprawiedliwość – choć wynika to wyłącznie z preferencji, każdy może tu odnaleźć własnych ulubieńców!
Wizualnie sezon ten zrobił na mnie naprawdę olbrzymi wrażenie. Płynna animacja, dynamiczne kadry, ciekawe ujęcia – aż miło się na to patrzy. Naprawdę współcześnie 2D radzi sobie fenomenalnie i raczej nigdy nie było na takim poziomie, jaki osiągnęło w ciągu ostatnich kilku lat. Bardzo dużym atutem jest tu również sama kreacja postaci. Każdy z bohaterów się wyróżnia, zapada w pamięć, cechuje się unikalnym designem – duży udział miała w tym zaangażowana do projektu grupa CLAMP. O ile nie ma tu typowych openingów czy endingów, to muzyka potrafi grać bardzo dużą rolę (zwłaszcza w przypadku historii o Fleciście z Hameln), genialnie kreuje klimat, budzi niepokój, gdy to konieczne.
Można mieć różne opinie na temat „Baśni Braci Grimm: Wariacje”. Ja jednak naprawdę uwielbiam reinterpretacje klasycznych opowieści, a już szczególnie wtedy, gdy sięgają po równie mroczne rozwiązania. Moim zdaniem warto sprawdzić i samemu się przekonać – warto jednak pamiętać, że z oryginałem wspólny jest często wyłącznie motyw przewodni. Ode mnie 8/10: naprawdę chętnie zobaczyłabym więcej pozycji w tej konwencji.