Witam wszystkich.
Właśnie skończyłam oglądać 1 sezon i jestem na pierwszym odcinku drugiego...
gdzieś w połowie i naszła mnie pewna myśl (jeśli temat już był przepraszam),
dlaczego wszyscy tak szybko uwierzyli, że Will jest winny, podejrzenia wobec Lectera były tylko
'formalnością' a Jack, dalej korzystał z jego pomocy przy robieniu 'analizy psychologicznej'
nieznanego sprawcy...
Trochę to dziwne, dzieje się coś takiego i nikt nie ma wątpliwości, wszyscy pogodzili się z 'faktem'.
Ktoś ma podobne odczucia jak ja?
(bez spoilerów proszę :) )
Myślę, że oglądanie kolejnych odcinków trochę rozjaśni Ci twoje wątpliwości. Ogólnie przeciwko Willowi zebrano sporo przytłaczających dowodów, które są zawsze podstawą w świecie kryminalistyki i wątpliwości raczej nie mogą tu mieć znaczenia. Dodatkowo są to ludzie, którzy muszą wierzyć dowodom, gdyż na tym polega ich praca. Lectera natomiast obciążają tylko słowa chorego Grahama, więc nie jest to powód do odsunięcia go od pomocy FBI.
Moim zdaniem, gdyby na Willa wskazywały tylko poszlaki, wtedy więcej osób mogłoby mieć wątpliwości, ale nie w zaistniałej sytuacji.
Nie chodzi mi o sam fakt tego, że Will siedzi, normalna sprawa,
raczej o to, że Hannibal nie zostaje od niczego odsunięty...
Ale rozumiem, jestem juz na 7 odcinku
Hannibala nikt nie podejrzewał bo nic na niego nie wskazywało. On sam zmanipulował Willa a potem wpakował go do więzienia. Nikt nie podejrzewał nawet Hannibala bo to nielogiczne. Zresztą, dla Lectera to wszystko jest grą.