Jak sądzicie który serial lepszy? Wg mnie Legenda Korry, trochę nieudana, nie ma tego klimatu.
Obejrzałam 8 pierwszych odcinków i nie przemawia do mnie ta cała Korra i jej przyjaciele ;_; są
naprawde irytujący, szczerze wolałam Sokke, Katare i Aanga niż tego Mako, jego brata i tą
Asami... W legendzie Aanga, przynajmniej "czarny charakter" (Zuko) był do polubienia,
poznaliśmy jego historię, wewnętrzne rozterki, zwłaszcza że później się zmieniał, nigdy nie był do
końca zły, a tutaj jakiś Amon, który oprócz tego że jest zły wgl nie ma osobowości, we mnie nie
wzbudza zainteresowania. No i właśnie Fabuła... W legendzie Korry, awatarka musi zmierzyć się
z jakąs rewolucją (sam pomysł nie jest zły), ale dlaczego większośc odcinków zajmują jakieś
sceny walki na arenie, jeżdzenie autem itp jest strasznie mało dialogów, postaci wgl nie da się
bliżej poznać, oprócz tego że Korra zakochuje się w Mako.. Wszystkie idzie tak strasznie szybko.
W legendzie Aanga, wszystko zmierzało do jednego celu, łatwiej było to wszystko ogarnąć i
przywiązać się do postaci.. Co sądzicie?
Mi się Legenda Korry bardzo podobała i nie mogę się zgodzić, ale cóż gustibus non disputandum est.
Anga nie oglądałem więc może tylko o postaciach w Korze coś napisze.
-Wiedz Amon nie jest "po prostu zły" i na samym końcu zostaje przedstawiona jego historia i motywy. Dla mnie to jeden z fajniejszych czarnych charakterów w kreskówkach czy anime. Właśnie przez to że jest tajemniczy i niewiele o nim wiadomo, a przez to widz zastanawia się kim tak naprawdę jest.
-Mako najbardziej irytująca postać
-Bolin fajna postać komediowa.
-Asami średnio mi pasuje.
-Korra bardzo dobrze wyszła. Trochę taka w typie z charakteru i wyglądu atrakcyjna chłopczyca.
Masz rację :) Może gdybym nie oglądała Aanga to nie miałabym takich oczekiwań do tego serialu heh
Ja natomiast zgodzę się z Alką. W przypadku Legendy Aanga wszystkie pojawiające się postacie były "do polubienia", na przełomie całej historii nie przypominam sobie ani jednej, która odrzuciłaby mnie swoim zachowaniem (except for Azula). Natomiast w Legendzie Korry wszystko dzieje się zbyt szybko, zbyt powierzchownie. Mamy nagle odczuwać więzi z kimś, kogo znamy ledwie parę odcinków? (No bez jaj, 9 odcinków pierwsza księga, w Aangu było ich 20!) Sądzę, że powinni postawić na powolne rozwinięcie się akcji, introdukcję każdego bohatera po kolei, zapoznać nas z ich przeszłością, charakterem, słowem - poświęcić czas Korze i paczce a nie mrokowi i pseudosteampunkowi Republic City. Bo to właśnie to było "tym czymś" w Aangu - te dzieciaki się kochało ;)
Oczywiście nie jest tragicznie. Przed obejrzeniem Korry miałem ogromne obawy, aby sequel nie zepsuł wszystkiego i odetchnąłem z ulgą już po pierwszych odcinkach. Mimo w/w zastrzeżeń, Korre, Mako, Bolina i Asami da się polubić, choć nie pokochać. Bardzo podoba mi się nawiązywanie do poprzedniej serii. Nowy sport też niczego sobie. POMYSŁ był bardzo dobry i pociągający do obejrzenia następnych odcinków, ale wykonanie trochę nie poszło. Już nawet pomijając to, że w Korze jest wszystko zbyt dorosłe (bohaterowie >16 lat, na siłę mroczni, wszyscy umięśnieni i wysocy, no szlag by was trafił wszystkich), sama oprawa graficzna jest przesadzona. 3D nadaje tylko sztuczności i odejmuje klarowności tego, co widzimy (choć posąg Aanga wyszedł genialnie, 10/10).
Ale spokojnie, seria nie jest jeszcze skończona, może nas czymś zaskoczy ;) Jestem dopiero po pierwszej księdze, zaraz się biorę za nowe odcinki i będę na bieżąco, odezwę się jak tylko skończy się 2 księga :)
Z tego co mi wiadomo, to są tylko po angielsku, ewentualnie z fanowskimi napisami. Ja tak czy siak oglądam po angielsku. No i księga nie jest jeszcze chyba skończona.
P.S. Drobna poprawka co do poprzedniego postu, pierwsza księga Korry miała 12 odcinków nie 9, więc w sumie nie jest aż tak źle, ale to wciąż za mało. Druga ma na razie 14 i fabuła już trochę lepsza, więc polecam ;)
gdybym miała wybrać pomiędzy Legendą Aanga a Legendą Korry wybrałabym to pierwsze. o wiele bardziej przemawia do mnie tamten klimat, przedstawiony świat. no i jeszcze ci cudowni bohaterowie ;) Aang, Sokka, Katara - Zukko przede wszystkim - ich się nie da nie lubić. nie żeby Legenda Korry była zła. utrzymuje poziom, pierwsze trzy odcinki bardzo mi się podobały. ale... czegoś w tym mi brakuje. nie wiem dokładnie czego, może dlatego że nie bardzo lubię gdy akcja dzieje się we współczesnym, zurbanizowanym mieście. no, ale nie jest tragicznie. bardzo chętnie obejrzę przygody Korry, ale tak trudno przyzwyczaić się do myśli, że ci wszyscy wcześnie poznani bohaterowie dorośli, starzeją się, co niektórzy zmarli... ale mniejsza z tym. ;) Legenda Korry zapowiada się obiecująco, ale raczej nie wzbudzi we mnie podobnych emocji jak Aang i Zukko...
Także uważam że Legenda Aanga była lepsza, jednak bardzo lubię Korrę i ogromnie cieszę się że wogóle powstała. Prawda ATLA miało swój piękny , baśniowy klimat, jednak urzekł mnie także nastrój tętniącego życiem Republic City. Oczywiście tęsknię za starymi bohaterami, jednak wiele postaci z nowej serii także niezwykle polubiłam (Lin! Amon!). Poza tym nie lubię zestawiać i konfrontować LoK z seria o Aangu. Dla mnie stanowią one jedną, choć odmienną stylistycznie dwuczęściową serię.
Właśnie skończyłam oglądać pierwszą księgę, macie wszyscy sporo racji że szybko się wszystko rozwija, i czasy nowsze co trochę mi tez przeszkadza w odbiorze, klimat Legendy Aanga był cudowny, ale tak jak napisał/a Leanney, cieszmy się że powstaje Legenda Korry, dzięki czemu mamy co oglądać! Swoją drogą jako dziewczyna, mimo wszystko łatwiej łapie wczujkę w postać Korry, może to też ma znaczenie ;)
no w sumie są też dobre strony im dłużej oglądam, tym bardziej widze że jest pare fajnych postaci jak np Tenzin( nwm jak sie to pisze) Korra też nie jest taka zła :)
Też jestem dziewczyną, ale mam zupełnie inne odczucie - bardziej sympatyzowałam z postacią Aanga. Korra od początku denerwowała mnie swoim podejściem w stylu "nie podskakujcie mi, jestem AVATAREM!", do tego sposób, w jaki w pierwszych odcinkach traktowała chociażby Tenzina... ech, brak słów.
W ogóle kontynuacją jestem nieziemsko rozczarowana (przed chwilą skończyłam oglądać drugą księgę Korry).
Także podsumowując - Aang i tylko Aang.