Nie chodzi mi tutaj o to, że Terra jest obfitszych kształtów - ten fakt nawet mnie cieszy, bo zamiast pięciu kobiet o wyidealizowanych ciałkach supermodelek mamy tutaj nutkę body positivity.
Chodzi tu o to, że rzekome wróżki mają mieć w serialu po 16 lat, a żadna z pań ani odrobinę nie wygląda na nastolatkę. Wyglądają na dojrzałe kobiety w granicach od 20 do 30 lat i to mnie razi najbardziej :/
.
Co do całości serialu to zabrałam się za oglądanie nie robiąc wcześniej żadnego riserczu i spodziewałam się po prostu filmowej adaptacji Winx dla dzieci, a otrzymałam jakiś mroczniejszy, nieco wulgarny serialik dla nastolatek. To nawet nie jest przytyk, po prostu lekkie zdziwienie dla mnie.
Postacie (najbardziej Bloom, Sky i pani dyrektor) są napisane niezwykle irytująco, a ich postępowanie po prostu wyprowadzało mnie z równowagi w niektórych momentach.
Fabuła nic specjalnego, chociaż przyznaję, że mnie wciągnęła, bo zdołałam obejrzeć cały sezon w jeden dzień, ale w pewnych momentach po prostu się trochę gubiłam i nie rozumiałam pewnych rzeczy (chociaż to może głównie przez polskie tłumaczenie?).
Więc już tak podsumowując bezspojlerowo - jakbym za dzieciaka nie oglądała bajek Winx, to nawet nie chwyciłabym się za ten serial. Niczym wybitnym się nie różni, jedynie starzy fani wróżek Winx mogliby odnaleźć w nim malutką nutkę nostalgii, albo z ciekawości zobaczyć jak wygląda uwspółcześniona wersja dla nieco większych widzów:/
Dla mnie to i lepiej że nie wyglądają, nie każdy kto ogląda Netflixa ma 16 lat. A tak w ogóle hejtuje netflixa za to że usuwają wartościowe filmy na poczet takich bubli.
Ja byłam przekonana, że aktorki, które grają Bloom i Stelle są po 30-stce (albo coś koło tego), bardzo się zdziwiłam gdy zobaczyłam, że Abigail Cowen (Bloom) jest młodsza ode mnie. Według mnie mogli o wiele lepiej dobrać aktorów i tutaj nawet nie chodzi o sam wiek aktorów, ale po prostu o ich młodzieńczy wygląd i grę. W roli Bloom widziałabym np. Holland Roden (z Tenn Wolf), niby po 30-stce, ale ma tą młodą twarz i tę iskrę w oku.