Po tym jak zachorowałam i nie mogłam pojechać na zlot, co bardzo mnie dobiło, miałam sen.
Śnił mi się dalszy ciąg Merlina. Jako, że bardzo podziwiam wasze opowiadania Xeny, Agi i
Politemonkey oraz Mforever postanowiłam opisać to co mi się śniło. Miałam trochę weny więc
mam już spory kawałek opowiadania a tu wrzucam wam pierwszą część. Nie jestem
polonistycznym orłem ale mam nadzieję, że się wam spodoba.
Merlin next
Rozdział 1
Powrót
cz. 1
Błąkał się po lesie niczym w amoku. Ostatnie godziny odcisnęły się głębokim piętnem na jego
duszy. Przez konary drzew przedzierał się blask księżyca. Słońce już dawno zaszło a wraz z nim
zamknął się rozdział życia, odszedł jego największy przyjaciel pozostawiając po sobie jedynie
pustkę. Potknął się o konar. Nie miał już siły się podnieść. Był nie tyle fizycznie co psychicznie
wykończony. Leżał tak półprzytomny w pokrytych rosą liściach. Widział jedynie ciemność i
żadnej nadziei. Z lasu dochodziły dźwięki nocnego życia. Wilk zawył żałośnie. Czyżby opłakiwał
swojego króla – pomyślał. Z oddali dochodził cichy tętent kopyt. Ktoś jechał w jego kierunku.
Nie był już pewny czy to jeszcze jawa czy już sen. Słyszał jak koń zarżał i jeździec zsiadł z niego.
- Merlin! – nieznajomy potrząsał go za ramiona – Merlin! – Otworzył półprzytomne oczy. Widział
jak przez mgłę. Nie mógł określić kto do niego mówi. Twarz rozmazywała mu się przez łzy.
- Artur, gdzie jest Artur? – Znał to imię ale nie mógł sobie przypomnieć. Wywoływało jednak u
niego straszny ból. Wtedy przed oczami stanęła mu jego twarz. Pełna zaufania, podziwu i
wybaczenia. Z oczu znów popłynęły mu łzy.
- Artur – powiedział w kierunku nieznajomego ale słowa kierował jakby do kogoś innego – Nie
zdążyłem. Przepraszam. Wybacz mi. Nie zdążyłem. – Zemdlał. Ostatnie słowa wyczerpały go
emocjonalnie. Nie miał już sił się bronić. Chciał odejść. Chciał zapomnieć i nie czuć już tego
bólu w klatce, tej przeszywającej go pustki. Nieznajomy wziął go na ręce i wsadził na konia, po
czym ruszyli razem przez spowity w ciemności las. Jeździec zwinnie omijał drzewa. Kiedy
wyjechał na trakt spiął konia i popędzili w kierunku zamku. Księżyc oświetlał im drogę. Minęło
parę godzin nim dotarli na miejsce. Słońce już wyłaniało się zza horyzontu a mieszkańcy
dolnego miasta powoli budzili się ze snu. Gdy zbliżał się do bramy strażnicy zastawili mu
drogę.
- Z drogi – krzyknął do nich. Ci gdy rozpoznali jednego z rycerzy Camelotu zaraz odskoczyli
przed nim na boki. Wjechał na dziedziniec i szybko zeskoczył z konia. Z zamku wybiegli rycerze.
- Stój ! Kto idzie?!
- Mam Merlina – odezwał się jeździec. Rycerz o złotych włosach zeskoczył pędem ze schodów.
- Merlin? A Artur? – rycerz pokiwał przecząco głową.
- Rozumiem. – Złotowłosego rycerza wielce zasmuciły te wieści. Spodziewał się ich ale w głębi
serca tliła się ciągle nadzieja, która teraz nagle zgasła. – Trzeba powiadomić królową. Zanieś
Merlina do zamku i wezwij Gajusza. Ja pójdę do królowej.
Czuł ciepło na policzkach. Ciepło, które choć trochę łagodziło ból jaki wciąż nie dawał mu
spokoju. Powoli zaczął otwierać oczy. Był w zamkowej sypialni. Nie mógł sobie przypomnieć
jak się tu znalazł. Podniósł się ale zaraz zakołowało mu się w głowie i opadł z powrotem na
łózko. W rogu pokoju na fotelu drzemał Gajusz, który zaraz się obudził.
- Merlin. Leż nie wstawaj. Jesteś jeszcze osłabiony – podszedł do łózka i usiadł na jego skraju.
- Nie zdążyłem – po twarzy Merlina popłynęła samotna łza.
- Wiemy. Nie mogłeś już nic zrobić.
- To moja wina. Gdybym się pospieszył. Gdybym zamiast walczyć z Sasami odnalazł Mordreda.
Powinienem go zabić kiedy był jeszcze chłopcem. – uderzył pięścią w łózko. – Gajusz patrzył na
niego z mieszaniną uczuć. Żal, troska i odrobina zaskoczenia. Nie był już tym małym chłopcem,
który przybył do niego przed laty.
- To nie twoja wina. Nie mogłeś nic zrobić. Nie możesz się obwiniać Merlinie. To ostrze miecza
Mordreda zabiło Artura. Owszem znałeś przepowiednię ale nie zawsze można im zapobiec.
Jego przeznaczenie się wypełniło. Dzięki tobie dokonał rzeczy, o których marzył. Zjednoczyliście
Albion. Razem. Nie zapominaj o tym. Teraz odpocznij. Królestwo cię potrzebuje. Gwen cię
potrzebuje. Nie jest jej łatwo. Nie ma nikogo bliższego. Nie możesz się poddawać. – Gajusz
wstał i zaczął kierować się do wyjścia – Powiem jej, że się obudziłeś. Ucieszy się.
- Gajuszu.
- Tak?
- Jak się tu znalazłem. Czy smok?
- Błąkałeś się po lesie. Percival cię znalazł i przywiózł do zamku. Odpoczywaj. Królowa pewnie
będzie chciała się z tobą widzieć.
Minęło parę minut a do komnaty weszła królowa. Miała na sobie piękną czerwoną suknię, która
idealnie podkreślała jej wdzięki. Podeszła do łoża i tak jak Gajusz usiadła na jego skraju.
Uśmiechnęła się do Merlina ale w oczach nie było nic prócz cierpienia. Tylko ona może
cierpieć tak jak ja – pomyślał Merlin.
- Cieszę się, że już czujesz się lepiej – zacisnęła swoje dłonie na jego.
- Fizycznie może tak ale ... – spuścił głowę. Nie chciał by widziała jak płacze.
- Merlinie dziękuję ci za wszystko co zrobiłeś dla Artura. Co zrobiłeś dla tego królestwa.
- Nie uratowałem go. – powiedział ale nie podniósł na nią wzroku.
- Nie mogłeś już nic zrobić. Mimo wszystko walczyłeś o niego do końca. Za to jestem ci
dozgonnie wdzięczna ale także za te wszystkie lata kiedy byłeś przy nim. – Przerwała na chwilę
czekając aż na nią spojrzy. Ciepło jej rąk koiło ból serca. Bardzo lubił Gwen. Kiedy Artur się nią
zainteresował życzył im jak najlepiej. Cieszył się kiedy została królową. Była jego przyjaciółką
odkąd pojawił się w Camelot. Kochała Artura tak mocno jak on i teraz cierpiała tak samo. Może
fakt, że ktoś dzielił z nim smutek dodawał mu sił. W końcu spojrzał jej w oczy.
- Królestwo musi być silne. Potrzebują królowej. Szczególnie teraz. Nie mogę okazywać
smutku. Muszę być silna. Ja... Merlinie. Potrzebuję wsparcia. Twojego. Takiego jakiego
udzielałeś Arturowi. Byłeś nie tylko jego służącym ale i doradca i przyjacielem. Przede
wszystkim przyjacielem. Jesteś także moim a teraz chcę żebyś został także moim..
- służącym? Musisz wiedzieć, że Artur strasznie narzekał na moje usługi w tym zakresie. –
Roześmiali się razem. Tak dawno się nie śmiał. Czuł jakby to było wieki temu.
- Chcę żebyś służył mi radą. Chcę cię mianować Królewskim Doradcą. – Merlin spojrzał na nią
zaskoczony.
- Mnie? – Potrząsnął głową. Nie Gwen. Ja jestem służącym. Byłem... służącym Artura.
- Merlinie, ja wiem o wszystkim. Wiem kim jesteś. Wiem, że jesteś czarownikiem. Wiem, że
dzięki magii nie raz uratowałeś Artura. Nie jesteś służącym. Nigdy nim nie byłeś. Zawsze byłeś
jego największym przyjacielem. Powiedz mi... czy on... czy on wiedział?
- Powiedziałem mu parę dni przed... – urwał nie mogąc wypowiedzieć tego przy Gwen.
- I jak na to zareagował? – dopytywała.
- Najpierw pewnie czuł się zawiedziony ale potem...
- Tak?
- Chyba to zaakceptował. Powiedział, żebym nigdy się nie zmieniał. – Mówiąc to miał ściśnięte
przez smutek gardło. Po twarzy Gwen popłynęły łzy. Otarła je rękawem sukni i zwróciła się do
Merlina.
- Sam widzisz. On by tego chciał a ja cię potrzebuje. Nie dam sobie sama rady. – Wstała.
Wygładziła dłońmi suknie i uśmiechnęła się przez łzy do Merlina. – Jeśli czujesz się na tyle
dobrze to chciałabym żebyś uczestniczył w ceremonii w Wielkiej Sali. Sir Leon, który był tu kiedy wrócił sir Percival razem z tobą ogłosi śmierć króla. Potem ja chcę mianować cię Królewskim
Doradcą. Niestety jeszcze nie mogę mianować cię Królewskim Czarownikiem ale może
kiedyś. – Odwróciła się i wyszła zostawiając Merlina samego. Jej ostatnie słowa bardzo go
zaskoczyły. - Królewski Czarownik. – Potrząsł z niedowierzaniem głową – Uther przewrócił by
się w grobie.
Wreszcie przeczytalam. Ten rozdzial na razie najlepszy.
Tylko mam nadzieje, ze Gwen sie nie nabierze i nie poswieci zycia dziecka. Skad ona moze miec pewnosc, ze tamci mowia prawde i Artur naprawde przezyl? Czekam na to, jak to wszystko rozwiazesz:)
Świetny rozdział! Biedna Gwen:( Ciężki wybór. Mama nadzieje, że Merlin coś wymyśli;)
jak to czytam to czuję się jakbym oglądała ten serial. masakra, każdy koniec kolejnego rozdziału to jakaś zagadka, która okropnie mnie wciąga i jestem tak ciekawa kolejnego wpisu jak bym dosłownie oglądała :przygody Merlina"
chyba najlepsza część. Ciekawi mnie bardzo co zrobi Gwen.
Czy poświęci swoje dziecko? A może zaprzepaści ostatnią szansę,aby odzyskać Artura?
A może jakimś trafem będzie miała Artura i dziecko? Tyle pytań mi się nasuwa, wiec czekam z niecierpliwością.
Jejku, musze powiedzieć,że świetne opowiadanie :D
albo będzie kolejne rozczarowanie(chociaż kto wie.. może nie byc az tak tragiczne) i Gwen stwierdzi ze musi zatrzymac dziecko a Artur musi zostac tam gdzie był bo taka była przepowiednia i tak dalaj.....
Już jutro jak dobrze pójdzie będzie kolejna część. Najpóźniej niedziela rano. Nauka, musicie zrozumieć. Czy coś wyjaśni czy bardziej namiesza to dopiero zobaczycie ;p Mam nadzieję, że moje rozwiązanie tego dylematu przypadnie wam do gustu. Mam jeszcze tyle pomysłów na te opowiadania, że będzie się działo ;)
To była część z mojego snu. Rozwiązanie też mi się przyśniło ;p No mam nadzieję, że was zaskoczę zakończeniem. No zobaczymy. Ale zrobiłyśmy z tego filmweba kącik literacki ;p Dziś już nie zdążę mam EKG do opisania ale na weekend już coś wrzucę. :)
Dlaczego ja to dopiero teraz odkryłam? Świetne opowiadanie! Serio! Dołączam do grona czytelniczek :D
Hahaha... wiedziałam, że ktoś o tym wspomni ;p już nad tym myślałam. No musi, nie może chodzić w stroju służącego ale z apaszki nie zrezygnuje bo i jak i Merlin mamy do niej sentyment ;)
Jakieś sugestie co do stroju. Jak coś mogę je uwzględnić. Myślałam nad tą skórzaną kurtką, w której kiedyś się pojawił, już nie pamiętam gdzie. Ale znowu może być mu za gorąco.
No ta kurtka była ok. Był w niej na koronacji Gwen w 4x13 i na jakiś zdjęciach z planu. Apaszka też może zostać.
Trudno dla niego wybrać strój, by pasował :p
A może czarna koszula, szara apaszka i ciemno bordowa kurtka + jakiś pasek? ;p
Btw. świetne opowiadanie ;)
skórzana kórtka, jakies spodnie czarne albo ciemno brązowe (nie takie kalesony) granatowa koszula no i ta bordowa apaszka xd ;)
Kolejna i już chyba przedostatnia część tego rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Wrzucam dopiero teraz bo musiałam odespać codzienne spanie po 3 godziny :/
Sir Leon wyciągnął jednym ruchem miecz z pochwy. Jego oczy przepełnione wściekłością kontrastowały z wciąż bladą skórą. Ściskając mocno klingę ruszył w stronę kupców.
- Nie radzę – powiedział Netrus co zatrzymało rycerza w pół kroku – Jeden krok a już na zawsze będziecie mogli pożegnać się z myślą, że odzyskacie władcę. Przeniósł spojrzenie na Gwen. – Wybór jest prosty pani. Kiedy odzyskasz męża będziesz mogła mieć tyle dzieci ile tylko zapragniesz. Jedno małe dziecko za potężnego władcę to nie jest chyba wysoka cena. – Gwen nie wytrzymała. Miała już tego dosyć. Chciała żeby świat się zawalił. Przestał istnieć. Nie miała już na to siły. W jednej chwili wracała do normalnego życia by zaraz znów zapaść się w nicość.
- Wynoście się – powiedziała ledwo słyszalnym głosem. Wciąż oddychała ciężko. Głowę miała spuszczoną tak, że nie widać było jej twarzy. Dłonie zaciskała na tronie a paznokcie wbijały się w jego drewno. Nikt nie zareagował. – Wynoście się stąd! – Wrzasnęła podnosząc głowę. Twarz miała mokrą od łez. Oczy przepełnione były czymś na granicy cierpienia, złości i obłędu. Kupiec jednak nie ustępował.
- Nim miną dwa księżyce przyjdź nad jezioro Avalon a odzyskasz króla. Jak się nie zjawisz on odejdzie na wieki. Dobrze się zastanów. Nie będzie kolejnej szansy. – Netrus patrzył na nią odważnie. Jakby w ogóle nie czuł przed nią respektu. Cóż mogła mu zrobić? Gwen spojrzała mu prosto w oczy. Nie znalazła w nich nic prócz drwiny. Jakby śmieszyło go jej zachowanie. W ogóle się jej nie bał. Wstała powoli patrząc mu ciągle w oczy. Podeszła do niego bliżej. Łzy na jej policzkach zaczynały już schnąć. Twarz miała zimną bez wyrazu ale oczy zdradzały co działo się w jej sercu. Zbliżała się do niego powoli. W pewnym momencie minęła jednego ze strażników, który stał zaledwie dwa metry od kupców. Zwinnym ruchem wyciągnęła jego miecz i przystawiła jego ostry czubek do gardła Netrusa.
- Powiedziałam, wynoście się stąd. – Nawet nie drgnął. Przycisnęła ostrze trochę mocniej przecinając delikatną skórę. Po szyi kupca spłynęła strużka krwi. Wtedy cofnął się, powoli odsuwając szyję od ostrza. Zwrócił się wraz ze swym przyjacielem do drzwi. Nim wyszli odwrócił się ostatni raz.
- To twoja ostatnia szansa – po czym wyszedł.
Gwen stała jeszcze przez chwilę z wyciągniętym przed siebie mieczem. Najpierw ręka a potem całe jej ciało zaczęło drżeć. W końcu opuściła ramię. Miecz upadł na ziemię robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Gwen upadła na kolana głośno łkając. Ręce zaciskała na brzuchu jakby bała się, że ktoś za chwilę wyrwie z niego jej dziecko. Sir Leon zaraz do niej podbiegł. Chciał pomóc jej wstać ale ona tylko płakała i nie ruszyła się z miejsca. Gajusz spojrzał na Merlina. Ten stał jak posąg ciągle patrząc na drzwi, w których tuż przed chwilą stali kupcy. Twarz miał jakby ze skały. Oczy lekko przymrużone. W całej Sali było słychać jedynie ciche łkanie królowej ale on jakby tego nie słyszał. Zdawało się, że był w innym świecie. Gajusz ciągle mu się przypatrywał. Po dłuższej chwili jego lewy policzek lekko drgnął przymrużając jeszcze bardziej oko. W końcu rozluźnił mięśnie i spojrzał na Gwen. Kucający obok niej sir Leon spojrzał przestraszonym, błagalnym spojrzeniem na Merlina. Nie widział co robić i szukał u niego pomocy. Merlin podszedł w końcu do Gwen. Kiedy ich twarze się spotkały przetarł spływającą po jej policzku kolejną łzę.
- Nie mogę Merlinie – mówiła łamiącym się głosem. – Nie dam rady. Jak bym mogła to zrobić. – Potrząsnęła głową. Cała drżała. Suknia na jej kolanach była już mokra od łez. Ręce zaciskała w piąstki na fałdach sukni. – Nigdy bym sobie nie wybaczyła. – Wpatrywała się w mokrą plamę na kolanach. Merlin wziął ją pod brodę by spojrzała na niego.
- Wiem - Jego głos był ciepły i kojący. Gwen przestałą płakać, tylko wpatrywała się w jego oczy. Jakby tam znalazła spokój. – Idź do komnaty. Uspokój się i odpocznij. Gajusz da ci coś na sen. Ja się wszystkim zajmę. - Gwen wydała się zdezorientowana.
- Co zamie... – nie dał jej dokończyć.
- Zaufaj mi. – Wstał a zanim wstała Gwen wspierając się na ramieniu sir Leona. Merlin odprowadził ich wzrokiem. Kiedy królowa opuściła salę jego twarz nagle zmieniła wyraz co nie uszło uwagi Gajusza. Patrzył na Merlina próbując się domyśleć cóż takiego chce uczynić. Obawiał się, że jego przypuszczenia mogą okazać się prawdziwe. Gdy ich oczy się spotkały był już pewień, że Merlin podjął decyzję i że nie da rady go od niej odwieźć.
Gdy Gajusz wrócił od Gwen, Merlin siedział przy stole nad miską zupy, której w ogóle nie tknął tylko grzebał w niej łyżką. Wydawał się nie obecny. Gajusz popatrzył na niego zaniepokojony. Odłożył torbę na szafkę obok sterty buteleczek a potem usiadł na przeciw Merlina ciągle mu się przyglądając przenikliwym spojrzeniem.
- Czy to może być prawda? – zapytał cicho Merlin nie odrywając wzroku od zupy. Gajusz milczał. Merlin podniósł wzrok i spojrzał na niego. – Gajuszu?
- Merlinie, nie wiem co mam ci odpowiedzieć.
- Najlepiej prawdę. Choćby nie wiem jaka była.
- Sidhe są bardzo potężni – mówił powoli długo się zastanawiając – a Avalon to kraina nieśmiertelnych. Rządzi się innymi prawami. Jeśli faktycznie znaleźli Artura...
- Czyli to może być prawda?
- Rasa sidhe jest starsza niż smoki. Możliwe, że potrafią przywrócić kogoś do życia pod warunkiem, że jego dusza nie przeszła jeszcze do świata umarłych tylko jest zawieszona między życiem a śmiercią. Tego nie wiemy. To co mówił Netrus mogło być prawdą ale wcale nie musiało. Sidhe są bardzo podstępni. Mogą chcieć jedynie wykorzystać sytuację by ugrać coś dla siebie. – Gajusz nagle sobie o czymś przypomniał – Merlinie. Wtedy w Małej Sali... to było jakieś zaklęcie? – Merlin spojrzał na niego zaskoczony ale nie odpowiedział.
- Widziałem błysk w twoim oku – Nie ustępował medyk.
- Masz na myśli...
- Moment kiedy ci dwaj wyszli. Wyglądałeś jak posąg. – Merlin uśmiechnął się lekko.
- Powiedzmy, że słuch mi się trochę polepszył. – po chwili ciszy dodał - Muszę wyjść. Nie wiem, o której wrócę – odsunął nietkniętą zupę i skierował się ku wyjściu.
- Jest już ciemno - zauważył Gajusz
- Wiem. Może to i nawet lepiej.
- Merlinie poczekaj. – Chłopak zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na Gajusza. – Nawet jeśli on żyje nie zdołasz go odzyskać. Sidhe nigdy nie robią nic za darmo. Jeśli zażądali dziecka nie oddadzą Artura za żadne inne skarby świata. Gwen nigdy się na to nie zgodzi. Kocha Artura i oddała by za niego swoje życie ale nie dziecka. Żadna matka by tego nie zrobiła.
- Wiem. – Merlin wciąż patrzył Gajuszowi w oczy. Ten zrobił zaskoczoną minę.
- Więc co zamie ... – urwał kiedy to sobie uświadomił. Jego oczy nagle się powiększyły. Nie mógł w to uwierzyć. Merlin spóścił wzrok i odwrócił się w stronę drzwi. Zacisnął dłoń na uchwycie ale ich nie otworzył. Bolało go to ale wiedział, że nie ma innego wyjścia.
- Gwen ci zaufała. Nie możesz jej tego zrobić. – zaczął zdezorientowany Gajusz. Nie mógł w to uwierzyć, że Merlin chce się do tego posunąć. Już od dawna go zaskakiwało jego zachowanie. Ale to...
- Nie mam wyjścia – Merlinowi bardzo ciężko przychodziła ta rozmowa. Wziął głęboki oddech – Moim przeznaczeniem było go chronić. Zawiodłem. Drugi raz nie popełnię tego samego błędu – wyszedł pozostawiając Gajusza samego z myślami które nie dadzą mu spać. – Mówiłeś, że to dziecko to dar od niebios. Obiecałeś je chronić a teraz... – Gajusz nie mógł w to uwierzyć.
Zapadł już zmierzch. Merlin szedł na polanę położoną niedaleko zamku. W głowie kłębiły mu się myśli. Nie wiedział czy dobrze robi a tym bardziej jak to się skończy. Nawet nie był pewien czy to wszystko prawda. Przed oczami miał ostatnie chwile rozmowy z Gajuszem. Jego wyraz twarzy kiedy się wszystkiego domyślił. Bolało go to, że musi ich wszystkich tak skrzywdzić. Ale nie miał wyjścia. Nie widział już drogi powrotu. Czuł, że Gajusz go nie rozumie. Nie wie dlaczego on to robi. Nie wie co czuje, co cały czas czuł od śmierci Artura. Potem pomyślał o Gwen i to zabolało go najbardziej. Jej zapłakana twarz. Potrząsnął głową jakby chciał odpędzić niechciane myśli. – Nie teraz. Nie wolno ci teraz o niej myśleć. Musisz się skupić. Wszystko zależy od tego co od tego momentu się wydarzy. – Dotarł do celu.
- O drakon, e male so ftengometta tesd'hup'anankes! – Jego słowa odbiły się echem od otaczającej go ściany lasu. Po chwili na niebie pojawił się smok. Merlin musiał zasłonić twarz od pyłu wzburzonego podmuchem wiatru wywołanym przez jego skrzydła.
- Przepraszam, że cię wezwałem ale to naprawdę ważne. – Merlin musiał zadzierać mocno głowę by patrzeć smokowi w oczy.
- Więc słucham – odpowiedział donośnym, spokojnym głosem smok.
– Do Camelotu przybili dwaj mężczyźni. Podali się za wysłańców Sidhe. Mówili takie rzeczy... – Merlin nagle urwał. Znów zwątpił w ich prawdziwość – Przecież to nie możliwe. Co ja sobie myślałem. – Killgarah spojrzał na Merlina i zrobił zatroskaną miną.
- Powiedzieli, że Artur żyje? – Merlina zaskoczyły te słowa. Wręcz go zatkało.
- Skąd ..? – Po chwili zrozumiał – Wiedziałeś? Cały czas wiedziałeś? Dlaczego?
- Są sprawy Merlinie, które muszą się po prostu wydarzyć. Nawet ty nie możesz mieć na nie wpływu. – Merlin nie wierzył własnym uszom
- Wtedy. Gdybym tam został i spotkał Sidhe, Artur by żył? - Merlinowi zakołowało się w głowie.
- Zapewne tak.
- Dlaczego! Dlaczego mi nie powiedziałeś! – Już nie wytrzymał. Wydarł się na smoka. Nie mógł uwierzyć, że popełnił aż tyle błędów. Jak mógł być tak głupi?
- Mieszkańcy Avalonu są chciwi, zachłanni i nieustępliwi. Nie chcieliby ci pomóc. Nie uczynili by nic z dobroci serca. Chyba, że byś im zapłacił. Za życie króla zażyczyliby sobie wysokiej ceny. Tylko w jeden sposób mógłbyś wykupić życie Artura.
- Musiałbym poświęcić swoje ... i zrobiłbym to bez wahania.
- Wiem. Dlatego nie mogłem do tego dopuścić. Merlinie, twoje życie jest zbyt cenne. Zbyt wiele masz jeszcze do zrobienia.
- Razem z Arturem zjednoczyliśmy Albion. Moja misja dobiegła końca. Jedyne co miałem jeszcze zrobić to chronić Artura nawet jeśli kosztowałoby to mnie życie. Tu i tak już nie mam nic do zrobienia. Moje przeznaczenie się wypełniło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Nad Albionem wiszą czarne chmury. Wiele zależy od tego co uczynisz dzisiejszej nocy. Chcesz go uratować ale za jaką cenę?
- Zażyczyli sobie dziecka Gwen. Tylko za nie zechcą przywrócić Artura do życia. – Killgarah popatrzył na Merlina wielkimi oczami. Schylił lekko głowę w jego stronę.
- Nie wolno ci Merlinie poświęcić tego dziecka. Wasze losy są powiązane. Splatają się w nierozłączną całość. Od jego życia zależy zbyt wiele. Nie możesz tego zrobić. – Merlin zamknął oczy. – Chcę poświęcić małe dziecko - pomyślał – chyba niezbyt dobrze to o mnie świadczy – Wziął głęboki wdech i znów zwrócił się do smoka.
- Wiem co muszę zrobić i nic mnie nie powstrzyma. Potrzebuję jednak twojej pomocy. – Opowiedział o swoim planie. Tyle było w nim niewiadomych. Powodzenie zależało od zbyt wielu czynników. Merlin obawiał się, że coś może pójść nie tak. Smok nie wydawał się zaskoczony. Kiedy Merlin skończył, zamknął na chwilę oczy. Odpowiedział mu na wszystkie pytania. Nie każda odpowiedź usatysfakcjonowała Merlina. Czuł sie trochę zawiedziony ale musiał spróbować. Po prostu musiał. Nigdy by sobie tego nie darował. W pewnej chwili smok odsunął się i wziął głęboki wdech po czym dmuchnął w stroną Merlina tak, że ten zatopił się w jego oddechu. Oddechu smoka.
Killgarah zamachnął skrzydłami i poderwał się do lotu.
- Pamiętaj Merlinie. Jeśli to zrobisz stracisz wszystko o co tak długo walczyłeś – Odleciał
Coraz bardziej mnie wprowadza w niepewność i ciekawość :) Na pewno nie odpuszczę czytania dalszych losów naszych bohaterów :)
Już się boję, co takiego wymyślił Merlin!;D
Jeśli Merlin poświęci synka Artura, to mu tego nigdy nie wybaczę!
Super część! Pełna emocji. Po przeczytaniu tej część po prostu nie wiedziałam co czuję!
Złość, strach, zaciekawienie czy radość (że tak wspaniale piszesz:)).
Czekam (w napięciu) na kolejną część!
'' Gwen ci zaufała. Nie możesz jej tego zrobić''
'' Są sprawy Merlinie, które muszą się po prostu wydarzyć. Nawet ty nie możesz mieć na nie wpływu''
Cały Merlin - im bardziej się stara tym coraz bardziej sprawa się komplikuje. On zawsze za wszelką cenę chciał ratować Artura. Myślę,że i teraz poświęci bardzo wiele.
Być może się mylę- więc będę czytać dalej Twoje opowiadanie.
Wyjaśni się na koniec. Nowa zdolność Merlina. Zamiast super wzrok znany też jako GPS to teraz super słuch/radar ;p
Bardzo wciągające. Mam tylko nadzieję, że Merlin nie poświęci dziecka, ani Artur, Gwen, a w szczególności on sam nigdy by sobie tego nie wybaczył...
Finał był tak dawno temu, a ja czytając to dzisiaj mam łzy w oczach... świetny sen:P
Niech poswieci dzieciaka :D a co tam, Artur wazniejszy xD Ale fajnie by bylo jakby oddal swoje zycie:D
A jeśli odda dzieciaka, a tamci zrobią go w balona? Wtedy nie będzie ani Artura, ani dziecka...
Boże mam nadzieję ,że Merlin wymyśli jakiś podstęp i uratuje Arthura i dziecko. Tak bardzo chcę by Król wrócił. :)
Co tam, ma 2 smoki, jeden dogorywający i jeden młody, niech poświęci Starszego.
noo ale ten starszy to taki boos, wie wszystko, pewnie spalił wiele zamków a młody nawet angielskiego nie ogarnia:D
Cóż, znając Merlina i jego szczęście to im bardziej czegoś będzie chciał uniknąć, tym bardziej do tego doprowadzi... ale żeby było szczęśliwie to dziecko ocaleje, a Artur 'will rise again' kiedyś:)
Właśnie przeczytałam Twój najnowszy tekst. Czy tylko mi się tak wydaje, czy zamiast dziecka, Merlin poświęci siebie?
Nawet tak nie pisz! Już się boję... Tak swoją drogą, to świetna część, aż mnie zżera z ciekawości co będzie dalej :)
dobrze mówisz Mforever, a każdy prawie lubi happy endy, a tutaj on własnie pasuje. Błagamy, nie zawiedź nas !! :) :)