Przed nami ostatnia już zaległość z marca, kwiecień zostawimy już w spokoju, no chyba, że recenzja ,,After" to może i czeka nas maj i czerwiec, więc pracy sporo ale w końcu przed nami całe wakacje, aż do września, gdzie recenzji będzie stosunkowo mało, ale przejdźmy już do recenzji.
,,Santa Clarita Diet" jest to serial, który opowiada o rodzinie Hammondów, która musi w pewnym momencie zmierzyć się z faktem, że jedna osoba z nich jest zombie, a mowa tu o Sheilii, która wraz z mężem Joelem stawiają czoła wyzwaniom, jakim jest przede wszystkim wyżywienie nieumarłego, ale też licznymi konsekwencjami bycia zombie. Sama koncepcja - jak najbardziej w porządku, ciekawa, a jak jest w rzeczywistości? Otóż nie jest tak źle, jak mogło by się wydawać. Przede wszystkim serial ten nie jest kiczowaty ani nie chce nam na siłę wcisnąć jakiejś taniej metafory, której i tak nie zapamiętamy. Jednakże twórcy próbują nam pod warstwą komedii (dobrej!) wytłumaczyć rzeczy, które często rodziców przerastają. Niestety, ale robią to w sposób banalny i zbytnio przewidywalny. Chciałbym żeby twórcy mocniej skupili się na dramatycznej oraz poważnej stronie niż na tych chwilowych komediowych wstawkach, które i tak są dobre i mimo wszystko nie głupie, ale momentami wcale nie potrzebne. Coraz częściej właśnie z takimi przypadkami się spotykam i wydaje mi się, że reżyser chce aby widownia wyszła zadowolona (każdy zresztą), dlatego w każdym jego filmie musi być trochę komedii i gubią się w tym, niestety. Jednak są i plusy komediowej strony serialu, gdyż po pierwsze nie można narzekać na nudę, a po drugie - nie można by zrobić serialu o zombie bez komedii (wyjątek ,,Walking Dead", za którym nigdy nie przepadałem.)
Jeżeli chodzi o obsadę, to lepiej trafić nie mogło. Drew Barrymore jest jedną z moich ulubionych aktorek na świecie, bo wręcz kocham ją za jej poczucie stylu i dobrego smaku kina. Ona wie w jakim filmie bądź serialu może dobrze zagrać i to wykorzystuje. Tu zagrała fenomenalnie, jej docinki były świeże, a jej ekranowy mąż - Timothy Olyphant - cudownie jej towarzyszył. On chyba najbardziej przeszedł tę ,,przemianę", której nie przeszedł fizycznie, tak jak Drew, ale psychicznie. Od sezonu 1 do sezonu 3, który teraz omawiam stał na takiej ,,duchowej drabinie". Raz upadał i to boleśnie, a raz wchodził na szczebelek wyżej i dopiero w trzecim sezonie drabinę tę pokonał. Ogólnie ta dwójka aktorów świetnie do siebie pasuje, nie tylko na ekranie. Umieli oni mnie rozweselić, ale to też dodaje pewnemu urokowi temu filmu. No i oczywiście dla mnie mistrzem został Skylare Gisondo, który zagrał tak, że ja non-stop się śmiałem. On też w pewnym sensie mnie przypominał, a z kolei Liv Hewson nie przypominała mnie wcale, ale jej zadziorny charakter i ta odwaga nie przykrywała wcale jej dźwięku. Wszystko było na swoim miejscu.
Co do scenariusza, to w 3 sezonie kilku rzeczy możecie nie zrozumieć, dlatego zróbcie tak jak ja i obejrzyjcie najpierw sezon 1 i sezon 2, a naprawdę niczego nie stracicie. Sezon 1, 2, 3 tworzą razem bardzo, ale to bardzo długi film, który wcale wam się nie znudzi, a sprawi wam niepowtarzalny uśmiech na twarzy. Wracając, sezon 3 wszystko idealnie dopełnia (dlatego kończy on serial) pod względem fabularnym najbardziej. Nie rozplątuje on kolejnych wątków, tym bardzie niepotrzebnych, a jedynie zamyka główny, czyli wątek Sheilii i Joela, który był najlepszym wątkiem ze wszystkich. Ogólnie wątki były bardzo dobrze dopasowane w każdy czy odcinek, czy sezon i zakończony też w bardzo dobrym momencie, generalnie przeznaczonym dla niego. Jeszcze powracając do kwestii scenariusza, to dialogi pomiędzy bohaterami nie były sztuczne, to wszystko wychodziło naturalnie, tym bardziej odczuwałem, że aktorzy wręcz improwizują, co muszę powiedzieć, że naprawdę genialnie to wychodziło. Mam nadzieję, że Drew i Timothy zagrają jeszcze w wielu, interesujących projektach.
Nie będe tu nic przedłużał, serial, a właściwie 3 sezon dostaje ode mnie 6 / 10. Był potencjał, został on wykorzystany, ale w pełni nie tak, jak bym tego oczekiwał. Popełniono zbyt dużo błędów, ale warstwa komediowa to wszystko zasłoniła i dzięki temu dobrze się bawiłem. To by było na tyle i do zobaczenia wkrótce!