Siedzę sobie na Hobbicie, pojawia się scena z Azogiem i co ja pacze: hej, ja znam tą szczękę! I tą mimikę ust! Obczajam na filmłebie i a juści - toż to Manu Bennett :D Jestem pełna podziwu dla gości od efektów, żeby tak zrobić orka, że można rozpoznać aktora podkładającego głos. Ale akurat Jacksonowi to się dobrze udaje, co udowodnił z Serkisem.
Manu w Hobbicie mówi trochę inaczej niż w Spartacusie, gdzie generalnie chrypi, przez co nie rozpoznałam akurat jego głosu.