No więc stało się, po dwutygodniowym maratonie ST:E mogę wreszcie odetchnąć i podzielić się świeżymi wrażeniami z innymi fanami . Enterprise miał być kontynuacją serii zaraz po Voyagerze, i tu mile zaskoczyło mnie przeniesienie akcji do czasów przed powstaniem federacji . Bardzo dobry pomysł na taki skok dzięki któremu możemy zaobserwować jak to wszystko wygladało wcześniej. Każdy film i serial ze znaczkiem Gwiezdnej Floty to po pierwsze aktorstwo na co najmniej dobrym poziomie, to bardzo ważne w przypadku takiego typu produkcji ponieważ aktorzy muszą być naprawdę przekonujący żebyśmy uwierzyli na moment że to dzieje się naprawdę i odwrócili swoją uwagę od różnych sprzeczności i niedociągnięć. Załoga Enterprise to coś świeżego, każdy kto obejrzy kilka odcinków powinien mieć podobne odczucie, osobiście „nie złapałem kontaktu” z żadnym z załogantów na tyle żeby go zapamiętać na dłużej w odróżnieniu od np. Doktora, 7 z 9, Data, Tuvok i Worf. Kapitan Archer nie jest charyzmatyczny tak jak Janeway albo Piccard i ma to duży wpływ na całość. Załoga statku to jak zwykle spece najlepsi z najlepszych, i tak wykonują swoją pracę czyli bezwzględna profesjonalność i skuteczność do jakiej przyzwyczaili nas poprzednicy.
Enterprise tak jak poprzednicy jest schematyczny, przypomina bardziej teatr niż serial akcji-scfi, każdy wie o co chodzi. Plusem jest częste przenoszenie akcji w plenery np. planeta Volkan tutaj chyba najlepiej oddana niż gdziekolwiek. Pisze o tym dlatego że pierwszy raz od dawna nie maiłem uczucia sztuczności patrząc na plenery. Wnętrze statku gdzie rozgrywa się praktycznie cała akcja jest przyzwoite, nawet mi się podoba ten brak paneli dotykowych wszechobecnych np. w Voyagerze i DS9, taki smaczek. Może więcej nie będę już pisał na temat takich szczegółów szukajcie ich sami. Muszę coś napisać o kosmitach, będzie masa nowych gatunków oraz te które już znamy, wyjątkowo polubiłem rasę Andorian dzięki genialnej roli Jeffrey Combsa grającego komandora Shrana (mistrzostwo) wg. mnie zdeklasował Doktora.
Enterprise do końca nie spełnił moich oczekiwań, przerwał dobrą passe jaką cieszyła się seria ponieważ wytrzymał tylko 4 sezony (reszta po 7). ST:E ma swoje mocne i słabe strony, w końcowym rozrachunku wystawiam note - polecam.
Z niecierpliwością czekam na wiadomości o następnym serialu.
Pozdrawiam wszystkich fanów .
czy ktos wie???????? na temat kontynuacji..
byc moze ten temat byl poruszany ale zapytam jeszcze raz czy ktos wie cokolwiek na temat kontynuacji tego NAPRAWDE FAJNEGO SERAILU (TE SERIA CZTERY) MOGE STWIRDZIC ZE BYLY NAPRAWD FAJNE MOMIMO ZE NIEJESTEM ZAGORZALYM FANEM STARTREKOW... pozdrawiam i czekam na info i jakies artykuly...
A teraz parę spostrzeżeń z drugiej strony. Enterprise obejrzałem jako pierwszy serial Star Treka, dlatego, że jego akcja odbywa się najwcześniej ze wszystkich, jeśli chodzi o chronologię. Także nie mam porównania z innymi seriami.
Serial podobał mi się, aczkolwiek poszczególne odcinki trzymają nierówny poziom, a także całe sezony względem siebie. Pierwszy był najsłabszy, odcinki były w większości schematyczne, zbyt poprawne (jacy szlachetni ci Ludzie) i nudne. Główny wątek jest traktowany bardzo pobieżnie. Na wyróżnienie zasługuje pilot oraz ostatni odcinek.
[uwaga: spoiler]
Drugi sezon jest już trochę bardziej agresywny, więcej walk i niejednoznaczności, ale wciąż schematyczny. Jednym z najciekawszych odcinków jest Stacja Naprawcza no i oczywiście The Expanse - początek najlepszego, trzeciego sezonu. Wciągnął mnie on do reszty, w odróżnieniu do poprzedników skupia się na jednym wątku, czasem tylko urozmaicając nieco dziwnymi nowelkami (typu North Star - opowieść o dzikim zachodzie). Krucjata przeciwko Xindi, bronie zdolne niszczyć całe planety, rasy zamieszkujące poza wymiarem... bardzo fajne:)
Czwarty sezon znowu trochę słabszy, ale trzyma w miarę równy poziom, a poszczególne przygody ciągną się po kilka odcinków. Do najlepszych zaliczam Observer Effect (o wirusie opartym na krzemie) oraz Mirror Darkly o alternatywnym wymiarze - rewelacja. No i w pewnym momencie da się zauważyć, że serial dobiega końca. Nie rozumiem tylko, po co uśmiercili Tripa. Ważne dla mnie było to, że dowiedziałem się jak powstała Federacja, za co duży plus.
Co do postaci początkowo najbardziej lubiłem T'Pol ze względu na jej odmienność - podobał mi się jej chłód, brak emocji i nastawienie na logikę - cechy charakterystyczne Vulcanów. W czwartym sezonie jednak, pod wpływem romansów, stała się płaczliwą babą i przestałem być fanem;) Nie zgodzę się jakoby Archer nie był charyzmatyczny. Nie mam porównania (jeszcze) z innymi kapitanami, ale uważam, że miał charakter jak najbardziej nadający się do dowodzenia statkiem kosmicznym. Co do aktorstwa najlepiej wypadł Dr Phlox i Archer, Komandor Shran również jest niezły ("Stay out of trouble, Pinkskin":D). W miarę przekonujący jest jeszcze Trip, reszta - mało barwna.
Jest parę rzeczy, które mnie denerwowały. Wraz z początkiem każdego sezonu, Enterprise otrzymuje lepsze osłony i bronie, a mimo to w każdym odcinku dostaje taki sam łomot. Druga sprawa to Klingoni - niby taka waleczna rasa, a jedynym przejawem tej waleczności jest pochopność i głupota. W starciach nie wyróżniają się na tle innych. Jak dla mnie słabiutcy. Do śmiechu doprowadzili mnie również mafiosi z Nowego Jorku, którym nie daje rady regularna armia niemiecka:)))
Ogólnie serial uważam za dobry. Zdołałem się przywiązać do załogi, jest kilka naprawdę ciekawych odcinków i rewelacyjny cały sezon trzeci. Teraz zabieram się za The Original Series:)
7/10