Polski "Przystanek Alaska"? Takie porównanie to po prostu profanacja tego kultowego serialu.
Postanowiłam dać szansę "Szpilkom..." bo lubię seriale opierające się na schemiacie: z wielkiego
miasta na odludzie, odnajdywanie siebie dzięki konforntacji z ludźmi o innej mentalności oraz
kontaktowi z naturą. To właśnie lubiłam w "Przystanku Alaska" i w "Man on Trees".
Pomyslałam też, że taka promocja przyda się podupadającej legendzie Zakopanego. Jako, że bardzo
lubię wpadać tam zarówno w lecie jak i zimą miło będzie sobie przypomnieć widoczki na nasze
piękne Tatry.
Niestety to co zobaczyłam wczoraj to była chyba parodia czegoś, czym miało być.
Z góry zaznaczam że nie wytrzymałam do końca. Fabuła do bulu tendencyjna, tak głupia że aż
nieprawdopodobna. Gra "aktorska" bardzo słabiutka, jakby aktorzy sami nie wiedzieli o co chodzi.
Tyle paradkosów, niedorzeczności i sztucznej, drewnianej aktorszczyzny to jeszcze w żadnym serialu
tvn-owiskim chyba nie było.
Główna bohaterka, za bycie molestowaną przez kolegę z pracy zostaje wydalona do oddziału
w Zakopanym gdzie trafia do chatki rodem z tatrzańskiego skansenu, w którym gosposia ubrana
jest w strój ludowy i serwuje kwaśnicę i oscypki. W dodatku zakupy robi na Krupówkach i nie jeździ
taksówkami, bo jak się dowiadujemy taksówki to w Zakopanym "nowość". Na dworcu główną bohaterkę
wita góralska kapela a zakochany góral zasuwa niezrozumiała góralszczyzną bo przecież jak to może
być że mieszkańcy Zakopanego mówią po polskiemu a nie po górlaskiemu??
Cały dowcip i inteligencja ogarnicza się do tekstów : "będzie miał dziurę w dupie", postać głównej
bohaterki zarysowana w sposób tendencyjy nie wzbudza żadnych emocji poza irytacją, szczegónie kiedy
nazywa kwaśnicę kadzielnicą albo wymiotuje na widok oscypka (co jest według mnie antyreklamą
Zakopanego)...
Temat schrzniony, drugiej sznasy nie będzie.