Odcinek świetny bardzo mi się podobał oby tak dalej .
Dawno takiego dobrego nie było.
Sheldon robi postępy w relacjach z Amy. Czuję, że w finale sezonu, jeśli się z nią nie prześpi, to będzie ją całował ;) Ot taki szał.
Racja, odcinek boski, zdecydowanie w czołówce sezonu. Seks w RPG to zdecydowanie w stylu Sheldona, na więcej pewnie liczyć nie można :D
Tylko Sheldon i Sheldon :D jak dla mnie gwiazdą odcinka był Howard i jego mistrzowska wręcz gra a la Pacino i Cage oraz "efekty dźwiękowe" :P pozdrawiam.
A mi się jakoś nie podobał. Oprócz Howarda (który był świetny!), nie było w nim nic śmiesznego, a ta cała sytuacja z Sheldonem i Amy była wg mnie bardzo niezręczna. Kiepsko to zagrali, generalnie dialogi w tym odcinku były słabe. Co więcej, od dłuższego czasu nie podoba mi się to jak Jim Parsons gra postać Sheldona, a w tym odcinku było to już bardzo widać. We wcześniejszych sezonach mówił normalnie, a począwszy od kilku początkowych odcinków 6 sezonu zaczął jakoś dziwnie przeciągać słowa i jakoś za często się uśmiecha jak coś mówi, robi to w taki głupkowaty sposób. Kiedyś wszystkie jego kwestie brzmiały inteligentnie, a teraz mówi jak duże dziecko z gejowskim przegięciem w głosie. Nie podoba mi się to :<. Od razu zaznaczam, że nie mam absolutnie nic do gejów.
Zgadzam się. Może nie widać tego cały sezon, ale zdarzają się odcinki takie jak ten, że Sheldon jest jakiś... inny niż kiedyś. Jego śmiech jest teraz jakiś głupi i mocno wymuszony a ekscytacja prowadzeniem gry przez Howarda jakaś mało wiarygodna. W poprzednim odcinku Sheldon wypadł dużo lepiej.
Dokładnie, chociaż w poprzednim odcinku też wg mnie był sztuczny, zwłaszcza pod koniec odcinka kiedy wygadywał te wszystkie głupoty w szpitalu przy profesorze Protonie.
no fakt Sheldon jakoś od połowy sezonu jest jakiś inny, nie mówię, że gorszy czy lepszy, lecz inny ;)
Amy to w ogóle największa porażka tego serialu, nie mogli by jej jakoś zabić, niech Leonard załatwi ją tak jak windę.
Co do Jima - w ogóle nie zauważyłem różnicy w jego zachowaniu,Ty chyba oglądasz cały ten serial z marszu? Poza tym wybacz mu, w tym roku kończy 40-kę, więc coraz trudniej mu się gra 30-latka(zgaduję, że tyle lat ma w tym serialu).
Ok już wiem, Sheldon urodził się w 1981, podczas gdy Jim Parsons w 1973, to trochę go odmłodzili...
Nie, nie oglądam całego serialu z marszu. Po prostu obejrzałam już kilka razy wszystkie sezony i znam ten serial prawie na pamięć :). W dodatku, Sheldon jest moją ulubioną postacią, więc od razu zauważyłam tę zmianę. Nie wydaję mi się, że wiek aktora ma tutaj cokolwiek do rzeczy. Mam teorię, że Parsonsowi już po prostu nie chce się grać tej roli i robi to trochę "na odwal się", albo po prostu nie stara się aż tak dobrze tego zagrać jak robił to kiedyś. Może też nie do końca podoba mu się obecny scenariusz i jego kwestie i stracił do tego serce. Nie wiem, ale na pewno gra postać Sheldona inaczej i gorzej.
Nie za bardzo się zgodze. Właśnie ja jestem zdania iż Parsons żyje teraz już tylko Sheldonem. W wielu wywiadach mówił że postać Sheldon'a nadała mu pewno siebie a poza tym, sposób w jaki on udziela odpowiedzi...ehhhh...po prostu w wywiadach zachowuje się jak Sheldon.
Porównałam wywiady z tego roku i sprzed kilku lat i zachowuje się tak samo i faktycznie dość podobnie do Sheldona, ale może on po prostu taki jest? To jasne, że postać Sheldona nadała mu pewności siebie bo dzięki niej stał się sławny!
Mówcie co chcecie. Dla mnie najlepszy odcinek sezonu. Może nie śmiałem się jak przy innych(na głos) ale w podświadomości :D.
Nerdowski odcinek- Gigantyczny plus
Howard- Kolejny mega plus
Shamy(Sheldon & Amy) - Myślałem jak inni że Sheldon muśnie nawet lekko usta Amy, ale zrobili to lepiej. Po nerdowsku:D.
W końcu sceny z dziewczyną Raja. Liczyłem że wrócą do Leonarda i Sheldona lecz tak się nie stało. Myśle że było lepiej. Ciekawe jaki będzie cliffhanger tego sezonu. W piąty był okej, w czwartym tak samo. Najlepszy był zdecydowanie w drugim :D
Ten odcinek się chyba podobał fanom oper mydlanych. Ja tego serialu dla wątków miłosnych nie oglądam (mało tego, "związek" Sheldona i Amy jest dla mnie strasznie ciężkostrawny i chciałbym, żeby się wreszcie zakończył) i dla mnie była to najgorsza część w całej historii "Big Bang Theory".
Oj, bredzisz. Patrzac perspektywicznie, moge założyc sie o milion dolcow ze ten odcinek stanie się kultowy i w przyszłosci bedzie jednym z czesciej wspominanych przez fanów epizodów. Jedyne co było mega kiepskie w tym odcinku to watek z Rajem i jego dziewczyną. Uwazam, ze to jak scenarzysci prowadza ten motyw to totalna zenada i dno. Watek jak z kiepskiej komedii romantycznej, kompletnie nie pasujacy do klimatu BBT.
Prawda odcinek byłby świetny gdyby nie te wątki miłosne. I niestety ale Penny od dawna bardzo miernie się prezentuje w tym serialu ( nie chodzi o wygląd ...)
Ja również się z tym zgadzam. Wg mnie twórcy serialu nieźle się wkopali zaczynając wątek Sheldona i Amy i teraz nie mają za bardzo pomysłu jak go rozwiązać. Myślę, że popełnili błąd i Sheldon powinien pozostać jedyną "niesparowaną" postacią w serialu i powinni skupić się na jego pracy, zdobywaniu Nobla, dziwactwach i innych śmiesznych elementach tej postaci, a nie próbować ją na siłę wepchnąć w związek, do którego ewidentnie w ogóle się nie nadaje. Z tego co wiem osoby aseksualne raczej nie zmieniają swoich preferencji w ciągu życia.
Gdyby nie wątki Rajesha, to bym chyba umarł z zażenowania, ten związek Sheldona z Amy, to jakas żałosna komedia, Howard od czasu stania się pantoflem jest najnudniejszą postacią i wkurza mnie. Jak na razie to dla mnie najgorszy sezon
dokładnie Howard w pierwszych sezonach miażdżył od czasu bernadet słabo to wygląda a pokazał w tym odcinku jaki ma potencjał ;)
Weź przestań, naśladowanie Pacino, Caga i Walkena to były najlepsze momenty w całym sezonie moim zdaniem. Głównie dzięki nim ten odcinek był świetny.
Parodie Howarda nawet mnie śmieszyły, ale za to zupełnie nie mogłem znieść reakcji na nie Sheldona. Już ktoś dosyć trafnie napisał, że Sheldon coraz częściej zachowuje się jak jakiś mały dzieciak, a nie geniusz. Poza tym odcinek był dla mnie słaby. Jedyną ciekawą postacią w była dla mnie Penny, która podchodziła do całej gry z typowym dla siebie cynizmem i sarkazmem. Dziewczyna Raja jest koszmarna. Nie mówię o wyglądzie, bo do samej dziewczyny nic nie mam - podobała mi się w Scrubs, jako dziewczyna Teda. Nadaje się do grania takich trochę dziwaczek. Ale jednak aktorsko jej sceny z Rajem leżały, nie dałem rady tego słuchać ani oglądać. Zgadzam się, że z nietypowego, śmiesznego serialu o grupce nerdów, zrobiło się mdłe romansidło. Już jestem w stanie przełknąć Howarda i Bernadette, zwłaszcza, że w tym odcinku nawet oboje mi się podobali - ale Sheldon i Amy to największa porażka całego serialu. Tęsknię za tymi sezonami, gdzie fabuła kręciła się dookoła nerdowskich hobby, pracy naukowej, nieprzystosowania do życia towarzyskiego głównych bohaterów - a kiedy po raz ostatni odwiedzili oni sklep z komiksami? Postanowiłem obejrzeć sezon do końca, bo nie lubię czegoś zaczynać i nie kończyć, ale za kolejny już się raczej nie zabiorę.