W trakcie rozmów z dziennikarzami twórcy "Treme" David Simon i Eric Overmyer zapowiedzieli, że serial zakończy się na czterech sezonach.
Twórcy potwierdzili, że od początku produkcji "Treme" zakładano, że serial będzie miał 4 sezony. Stacja HBO również zakładała podobny scenariusz, dlatego też fabuła i wątki głównych bohaterów zostały rozpisane na 4 serie. Telewizja jakiś czas temu zamówiła trzeci sezon produkcji, którego produkcja właśnie się rozpoczyna.
Źródło: hatak....pl
Będzie rzeczywiście czwarty sezon - już został potwierdzony przez stację. Jest jedno małe "ale...": będzie miał tylko 5 (słownie: pięć) odcinków! To niewiele, ale dobrze, że w ogóle dali szansę na zgrabne zakończenie całości, zważywszy na to, że ma najmniejszą oglądalność z wszystkich serii HBO (choć dobre recenzje krytyków). W sumie to niezły kompromis. Cieszę się, że HBO potrafi podejść z szacunkiem do twórców i widzów - nie chodzi tylko i wyłącznie o kasę. Prestiż też się liczy.
A tu źródło informacji: http://www.avclub.com/articles/treme-will-get-just-five-more-episodes-to-wrap-th i,88041/
Deadwood jak Deadwood. Jeszcze gorzej było z Carnivale, który był już obmyślany na 4 lub 5 sezonów i przerwano nagle po 2. Podobnie Rzym - tyle, że oni wiedzieli wcześniej i szybko (nazbyt szybko) podomykali wszystkie wątki. Trochę podobnie było z Hung. Ja jednak najbardziej przeżyłem nagłe zamknięcie United States of Tara oraz The Riches, gdzie zostawili wszystko poodgrzebane i to w bardzo ciekawych momentach.
Carnivale mam jeszcze cały drugi sezon przed sobą.
Hung, United States of Tara oraz The Riches nie znam. Polecasz te seriale, pomimo że nie mają zakończenia?
Spośród tych trzech tytułów najbardziej podobała mi się Tara - i ten polecam bardzo (także ze względu na genialną rolę Toni Colette). To taka półgodzinna dramato-komedia, trochę w stylu Siostry Jackie, The Big C, czy Iluminacji. Podobnie Hung - chociaż to bardzo specyficzny serial komediowy (kręci się wokół kryzysu ekonomicznego i seksu) - nie każdemu się spodoba. Wreszcie The Riches to kapitalny pomysł na serię, rewelacyjnie zagrany (Eddie Izzard i nade wszystko Minnie Driver), ale on jest dosłownie przerwany (zwłaszcza, że był to rok słynnego strajku scenarzystów) i jest to ogromnie denerwujące, więc nie wiem czy jest sens się za niego brać. Choć te odcinki, które zostały nakręcone sprawiły mi wówczas dużo frajdy.
I jeszcze jeden sobie przypomniałem. "Tell me you love me" z HBO - tylko jeden sezon, za to absolutnie genialny. Ten serial najbardziej z tych wszystkich przypomina "Treme" i "The Wire", a to ze względu na realizm. Chociaż znów dotyczy on seksualności i związków damsko-męskich - bardzo odważny i zdecydowanie nie dla każdego. Ale też najlepszy z wyżej wymienionych. Jeśli dałeś 10/10 Treme, to myślę, że ten również Cię nie zawiedzie.