też tak myślę. mimo dramatu, który zgotował im los, katastrofy samolotu, którą przeżyli, to własnie piękno i dzikość wyspy przykuwała bardziej, niż motywy, dla których oni się tam znaleźli. Nie oznacza, że te historyjki bohaterów nie są ciekawe. Problem tylko, że mając przed sobą widmo zostania na wyspie, brakuje mi odcinków, w których bohaterowie po prostu przeszukują ją od wschodu do zachodu i od północy do południa. Nawet gdyby miało to być przeczesywaniem dżungli, chodzeniem za głosami, ucieczką przed anomaliami, odkrywaniem śladów istnienia innych ludzi, to mógłbym takie coś oglądać przez całe 6 sezonów. Niestety jak widać scenarzystom szybko znudziła się wyspa i postanowili podążyć tropem bohaterów. Tym samym wyspa dalej pozostała tajemnicza i nie odkryta

nie zgodze się z Tobą gdyby serial krecił się wokoł zdarzeń na samej wyspie zrobiłby się szybko nudny jak wiekszosć tego typu seriali.
Przez właczenie retrospekcji moim zdaniem genialnych mieliśmy możliwość głębszego poznania wielu bohaterów.

zgadzam się - scenarzyści pięknie to wszystko poprowadzili - wiedzieli kiedy zakończyć flashbacki i wprowadzić flashforwardy - ilość sezonów wyważona (nie za dużo nie za mało). I właśnie główna siła serialu tkwi nie w tajemnicach, nie w wyspie ale w kapitalnie napisanych postaciach. Zakończenie mnie osobiście usatysfakcjonowało.

Zgadzam się dla mnie serial był arcydziełem i zyskał jeszcze więcej bo znakomitym finale - totalnie mnie to zaskoczyło :) Chociaż ja te 6 lat nadrobiłam w dwa tygodnie :) Dodam, że początkowo skupiłam się na zagadkach, dopiero później zagłębiłam się w historię, pokochałam bohaterów i dzięki twórcom poczułam się jakby częścią tego wszystkiego. Jak dla mnie to serial życia ale oczywiście zebrał kilka kiepskich opinii z powodu właśnie finału. Wszystko było na swoim miejscu - a dodatkowo świat alternatywny - geniusz.

ja nigdy nie byłem fanem seriali - ale Lost to dla mnie niesamowita przygoda , która na dwa miesiące (tyle oglądalem wszystkie sezony) pozwolila mi zyc w innym swiecie ;]