Dość znośnie przetłumaczone na język polski oraz na polskie realia.
Ale czy to jest film? Niezupełnie. To jest przedstawienie teatralne. I to takie hardcorowe: z jednością miejsca (z wyjątkiem sceny początkowej i końcowej), jednością czasu, postaci oraz z rozgrywaniem całej akcji poprzez dialogi. Momentami nuży.
Aktorzy bardzo dobrzy a każdy z nich dostaje tutaj swoją popisową scenę.
Przewidywalne. Dość szybko jasnym się stanie, że kolejne SMS-y i telefony będą po kolei kompromitowały wszystkie osoby za stołem.
Film jest sprzedawany już to jako dramat, już to jako komedia. Chmmm. Komedia? Z wyjątkiem jednej scenki nie dostrzegłem elementów komediowych. No, ktoś tam z tylnego rzędu reagował "chłe-chłe" na każde padające z ekranu słowo niecenzuralne. Ale to chyba nie na tym polega komedia?