By zaskoczyć widza, a dziś w kinie o to naprawdę niełatwo, sięga się po różnorakie pomysły,
niekiedy tak absurdalne, że aż żałosne. W rezultacie powstają beznadziejne, bezużyteczne i
jałowe filmy, które śmiało można podciągnąć pod tzw. ''zapchaj dziurę''. Oglądając je, trzeba się
mocno natrudzić, by znaleźć cokolwiek pozytywnego, by powiedzieć o nich dobre słowo, czy
komukolwiek je polecić.
I właśnie taki jest pseudothriller Dennisa Iliadisa o ''zdumiewającym'' tytule ....''+1''.
Rozrywka tegoż reżysera powinna znajdywać się na najniższej półce każdej wypożyczalni dvd, o
ile w ogóle musi tam trafić, bo prawdę mówiąc, Grek nie serwuje nam swoją produkcją żadnej
rozrywki. Jego ''dzieło'' to absolutna indyferencja!
Filmy muszą w nas przede wszystkim wywoływać emocje, i to emocje wszelakiego rodzaju. Mają
nas rozbawić, wkurzyć, przestraszyć, wzruszyć, wbić w fotel w mniejszym lub większym stopniu.
Niektóre, a jest ich i tak za dużo, mogą męczyć, czy nużyć, ale jak można znieść totalną
obojętność, która rodzi się gdy mamy do czynienia z czymś o NICZYM? To bardziej niż irytujące.
Nieraz kino wyzwala w widzu reakcje odmienne od zamierzonych.
I tak: na horrorze możemy się uśmiać, na sensacji wynudzić, komedia nas zezłości, a dramat.... z
nimi też różnie bywa. Lecz co najważniejsze, są to jakieś reakcje i każdy stawia sobie gdzie
indziej ich granice. Jeden da za zabawny horror niską notę, bo przecież nie taka funkcja tego
gatunku, kogoś innego to nie zrazi, a nawet może docenić odmienność i oceni wysoko.
Jakie zatem emocje może wznieć w obserwatorze ta marna tandeta? Najprawdopodobniej
żadnych.
Poza zdziwieniem jak ktoś mógł ''spłodzić'' taką durnotę w której scenarzysta nie wiedział na co
ma się konkretnie zdecydować, wszystko jest tu równe najniższej ocenie.
95% akcji tego dziwadła, nie wiem czy można to akurat akcją nazwać, dzieje się na imprezie u
Hindusa. Nie widziałbym w tym niczego dziwnego, gdyby film swoją wtórnością kolejny raz dał
nam szaleńca grasującego w tym samym czasie po okolicy. Inaczej by to też wyglądało, gdyby po
raz enty pojechano w konwencję komediową, czyli pierwszoplanowa trójka znajomych szuka
szczęścia w postaci miłości, seksu i zrozumienia wśród balangowiczów, a całość podsycona
jest świństwami, jak to w tego rodzaju głupotkach bywa. Owszem, zarówno szaleńca jak i
alkoholową bibę widzieliśmy już ze sto razy, ale przynajmniej byłoby to o CZYMŚ. Pewnie wielu by
znów zaśpiewało ''ale to już było''.....
Gullo stworzył coś pomiędzy. Są procenty, roznegliżowane krągłe panny, głośna muza, i ''coś''
spadającego z niebios, co sprawia, że uczestnicy przemieszczają się w czasie o jakieś 20 minut.
Wynikiem tego jest koszmar w postaci głupoty, chaosu i jeszcze bardziej kuriozalnej fabuły.
Tworząc tak niepotrzebny film, film dosłownie o niczym, ponownie udowodniono, że kinomanowi
można wcisnąć każdą papkę, ale też pokazano, jak łatwo topi się pieniądze, które przecież można
było przeznaczyć na pożyteczniejszy cel.
''Plus one'' począwszy od beznadziejnej fabuły, poprzez słabą stronę techniczną, skończywszy na
marnym aktorstwie, stał się horrendalnym bełkotem, dziwolągiem współczesnego kina, który na
dodatek ukazuje mężczyzn jako prostych dupków, niewyżytych ćwoków i oszołomów, jednymi
słowy, obnaża ich z prymitywnej strony i to bez wyjątku. Czy po tym wszystkim czego
doświadczamy patrząc na ten obrazek, możemy być zadowoleni z seansu? Powątpiewam.
Całość osnuta jest różnorodną muzyką, kiepsko wymieszaną, nie dającą żadnego klimatu, że o
napięciu zupełnie nie ma co marzyć.
Widz wobec takich bzdur staje się obojętny, bo nie dowierza, że to ma naprawdę miejsce. Stoi jak
osłupiały, lecz nie wykazuje absolutnie jakichkolwiek odruchów emocjonalnych.
Poza kilkoma niezłymi, ale i wstawionymi dziewczynami, niczego nie można tu wypchnąć ponad
mierność. Może i bym dał za te panienki 2/10, ale z racji tego, że filmu tego nie mógłbym z
czystym sumieniem nikomu polecić, wystawiam +1/10. Tytuł pasuje tu jak ulał.
Faktycznie się rozpisałeś :P cała ta sprawa z przenoszeniem w czasie, być może niesłusznie, ale kojarzy mi się z produkcjami typu "Efekt motyla" czy "Stary gdzie moja bryka", których nie potrafię przełknąć niestety (może za młoda byłam, gdy widziałam "Efekt..." i stąd nie dostrzegam w tym "głębi", a może po prostu wolę filmy, które trzymają się kupy jeżeli chodzi o czas)...intryguje mnie tylko ocena...większość ludzi jedzie po "+1", a i tak póki co utrzymuje się na poziomie 5.0...czyli ktoś coś w tym dostrzegł...może te panienki, może napisy końcowe..
Rozpisałem się, to fakt, bo w przeciwieństwie do tego filmu, pisanie szło mi lepiej niż pochłanianie tak absurdalnego obrazu. :)
Drugiego z filmów nie widziałem, ale odnośnie ''Efektu motyla'' (oglądałem 8-9 lat temu) to z tego co pamiętam ten film o czymś był. Aż muszę sobie przypomnieć.
Oczywiście absurdem może się wydawać przenoszenie w czasie Evana, ale pamiętać trzeba, że była to tylko ''symbolika'' na zaistniałą sytuację. Samo zagadnienie odnoszące się do chęci zmian tego co już było, wywoływało za każdym razem skutki nieprzewidywalne. Czyli, co by było gdybyśmy postąpili inaczej, chcieli coś zmienić, gdzie efektem tych zmian mogłyby być zdarzenia o gorszych skutkach. Tak więc nie ma co manipulować w przeszłości :P Joke....
Mnie intrygował tytuł zanim przystąpiłem do oglądania, chociaż nie powiem, ale średnia 5.0 też jest dla mnie zagadką z Archiwum X ....
Też mnie na początku tytuł zastanowił. Później, na podstawie Twojego opisu i plakatu wypracowałam sobie pewną teorię...
Co do dziwnych czasowo filmów, to zbieram się w sobie, żeby ponownie zobaczyć "Efekt...", bo jakieś przesłanie w tym było o ile pamiętam, może je po latach ujrzę, zwłaszcza, że dość nawet mi się podobało "Moje ja", a tam też z czasem mieszali...
Eh, znów zboczyłam z tematu i zaraz się pewnie znajdzie "życzliwy", który odeśle mnie na forum odpowiedniego filmu :P
hmm... rozpisałeś się, a tak naprawdę nie podałeś żadnego konkretnego argumentu, dlaczego ten film jest idiotyczny,
rozumiem, że strona techniczna, aktorstwo, ale fabuła...?
uzasadnij, tylko rzeczowo, nie lej wody jak powyżej, o niczym... ;p
nie żebym zachwalał ten film, ale może po prostu był dla Ciebie za trudny ? :)
a tak przy okazji:
"Inaczej by to też wyglądało, gdyby po raz enty pojechano w konwencję komediową, czyli pierwszoplanowa trójka znajomych szuka szczęścia w postaci miłości, seksu i zrozumienia wśród balangowiczów, a całość podsycona jest świństwami, jak to w tego rodzaju głupotkach bywa"
nie było tego ? może oglądaliśmy dwa różne filmy ?