Nie aż tak zły, jak wszędzie piszą, ale ma kilka wad, których nie da się przeskoczyć.
Przede wszystkim filmowi nie udało się to, co udało się między innymi takim tytułom jak "Tucker and Dale vs Evil" czy "Zombieland" - bardzo udane połączenie horroru z komedią. Choć akurat "Rec 3" wydaje się nieco bardziej na serio. Ale to jest jego problem - wydaje się. Ostatecznie filmowi nie udało się ani mnie przestraszyć, ani rozbawić... ani nawet pozwolić dobrze się bawić. To najgorsza możliwa opcja. Kiedy miało być strasznie, raczej nie było. Kiedy film miał bawić, raczej nie bawił. Czuć jakby reżyser po raz pierwszy bawił się w tego typu produkcję, bo brakuje mu ewidentnie wyczucia. Podobnie jest zresztą z tempem filmu i montażem scen i dźwięku. Kompletnie brakowało mi tu takiej naturalnej płynności. Muzyka, moim zdaniem, zupełnie nie zdała egzaminu. Wiadomo, że jest tu dużo następujących po sobie scen na zasadzie kontrastu, ale właśnie takie sceny wypadły tu chyba najgorzej. Jest w tym mnóstwo kiczu, ale niestety ciężkostrawnego i powtórzę raz jeszcze, pozbawionego wyczucia.
Z drugiej strony "Genesis" miało nieliczne przebłyski. Od początku czuć było pewną świeżość i nowe podejście do tematu. Oglądało się to z pewnym zaciekawieniem i do momentu "właściwego rozpoczęcia" filmu wyglądało to całkiem nieźle. Postać wujaszka bardzo dobra - pasował na tego kogoś, kto ze swoim "zombiackim" popędem przerwie całe to wesele z hukiem. I ta scena, gdy spadł z balustrady, a później zaczął pożerać innych gości wesela - bardzo OK. Niezła była też scena z panną młodą i piłą. Jej nieporęczność w obsłudze piły w całkiem zabawny sposób kontrastowała z tym jak łatwo rozprawiała się z zombiakami.
Niestety, tych kilka pozytywnych momentów to zdecydowanie za mało. Nie mam oczekiwań co do kolejnej części.
Moja ocena: 4/10.