Panna młoda o zielonych oczach i śnieżnobiałej sukni kontrastującej z jej kruczo czarnymi włosami. Ma rozmyty makijaż, gdzieniegdzie plamy krwi i siniaki, oraz wielką piłę mechaniczną w dłoni. Czy może być bardziej zachęcający plakat? No dla mnie to był wystarczający powód by sięgnąć po film, bo taki widok jest przepiękny.
A sama produkcja jaka? No w gruncie rzeczy, nawet jako komedia niezbyt się sprawdza. Ot, typowe zombie movie, tylko że całość rozgrywa się na weselu i we wszystko został wplątany naiwny melodramat rodem z telenoweli. Owszem nawet jest tu kilka niezłych pomysłów, jak choćby zerwanie z konwencją para-dokumentu za pomocą rozwalenia kamery, typ w stroju kanapki latający ze strzelbą, czy pan młody ze zbroją i giermkiem, ale całość raczej razi szeregiem schematów. Goście weselni w zasadzie wydają się być doskonale obeznani z zachowaniami zombiaków, od razu wiedzą co można a co nie. Część melodramatyczna jest raczej na minus, bo jest zwyczajnie ckliwa, brak tutaj jakichś podtekstów.
Marny to film, ratuje się tylko kilkoma zapadającymi w pamięć scenami, których w całości jak na lekarstwo niestety. Wyłącznie dla fanów zombie movie, reszta niech podchodzi z dystansem.