a teraz wyobrazcie sobie ze ten film by byl krecony stanadadowa metoda ... nie w formie haotycznego reportazu a scena po scenie jak zwykly horror ? mysle ze wlasnie sekret tego filmu lezy w formie w jakiej zostal zrobiony. bo tak to fabula jest lekko naciagna, podobnie zreszta jak ostatnim fransukim horrorze Front. Co nie zmienia faktu ze te REC wypasda duzo lepiej. Generalnie jestem tym filemm zachwycona, pierwszy raz usdalo mi sie krzyknac na horrorze i to w miejscu publicznym czyli kinie - scena z ''dziewczynka''na strychu. Taaaaaaaaaak dziewczynka byla swietna:) Patrzac a reakcje moich znajomych a bylo nas sztuk 10, mysle ze ten film bedzie wydsarzeniem I TO JAKIM. :)
....i rozpocznie sie era nasladowcow....i to mnie przeraza....:):)
A was?:)
Kamera... nieszczęsna kamera.
Była ona zarówno plusem, jak i minusem filmu, dlaczego?
Dodawała klimatu (spontaniczne ruchy etc.) przez co widz czuł "na własnej skórze" akcję. Z grugiej strony zarówno ja, jak i mój kolega z którym oglądałem REC'a prawie zwróciliśmy obiad... serio, niedobrze się robiło czasem jak koleś szarżował z aparaturą, a gałki oczne śledziły każdy gwałtowny ruch. Choroba lokomocyjna w kinie - moje pierwsze takie preżycie :P
To zależy od człowieka... pamiętam, że przy premierze BWP, czy Cloverfield ludzie narzekali, że robi im się niedobrze od trzęsącej się kamery. Chyba nawet wywieszano w kinach ostrzeżenia o takiej możliwości. Ja nie czułem żadnego skutku ubocznego. Podobnie jak większość moich znajomych. Faktycznie, mam koleżankę, która takich filmów nie może oglądać na wielkim ekranie. Mdli ją i musi wyjść do WC :)
Hm, dziwne, dla mnie ta kamera właśnie stwarzała cały klimat... Miało się wrażenie, jakby się tam było, jakby się to wszystko przeżywało razem z nimi. Brrr, po obejrzeniu nie mogłam się otrząsnąć. Nie wiem, czy film zrobiłby na mnie takie samo wrażenie bez tej kamery.
A wiesz, że sobie to wyobrażałem w ten sposób... Film stał by się pospolity, a jest oryginalny.
Kamera to wielki plus tego filmu. Wszystko pogarsza (nie w sensie jakości). Zawiera wiele ciekawych ujęć. Niekiedy powoduje niepokuj, albo lęk przed nagłym wyskoczeniem czegoś zza ściany.
Podobały mi się ujęcia po atakach tej starszej pani. Kiedy Angela oparła się o framugę, a w głębi widać było korytarz. Cały czas przygotowywałem się, że coś wyskoczy nagle w oddali, podbiegnie i zaatakuje. Spodobało mi się w tym filmie, że nie zawsze obawy widza się sprawdzały.
Ujęcie w pokoju przed balkonem, jak nie ma jeszcze narzuconej tej półprzezroczystej płachty. Oni stali i patrzyli na ludzi, którzy byli bezpieczni. Krok do schronu nie do przejścia. Dalsza tułaczka. Ja bym się załamał tam.
Również sposób rozwijania akcji jest taki niepozorny. Ktoś, kto nie miał dostępu do informacji o filmie, mało może się domyślić po samym tytule. Jedyną wskazówką jest kolorystyka czcionki.
Wiele można jeszcze wymieniać. Film zaskakuje pod wieloma względami.
Szkoda, że jest aż tak dobry, że już go amerykanie przekształcają. Zobaczyli, że sposób kręcenia i ukazywania akcji podoba się dużej liczbie widzów, to zaraz będą wciskać nam jakieś pseudohorrory. No a bo na topie (styl kamery), no i tanio przecież... i zyski duże. Przestaje mi się powoli podobać amerykańskie kino. Niech sobie wsadzą, to całe Quarantine.
Poleciłem ten film 3 znajomym. Nikt jak narazie nie przyjął go negatywnie. Co prawda, otrzymywałem komentarze o treści "Zabiję cię! Co ty mi pokazałeś?!", "Przez ciebie się boję...", "Musiałam to oglądać w dzień!", ale tu przecież o to chodzi, o strach.
Co do ery naśladowców. Nienawidzę, gdy rodzą się klony, nieudolnie naśladujące coś, co zobaczyły. Dajmy przykład "Włatców Móch" - Czesia (tutaj pozwolę sobie pozdrowić kolegę - "K.S."). Przez takie fancluby odechciewa się oglądania czegokolwiek.