O filmie "Rec" dowiedziałem się z plakatów reklamujących film. Później ktoś powiedział mi, że nie mógł zejść na niższe piętro swojego domu po zobaczeniu filmu :) Tak zareklamowany film, zainteresował moją osobę na tyle, żeby go obejrzeć. Na początku jak to w horrorach, miła i ciepła atmosfera, wprowadza nas w świat filmu. Po kilkunastu minutach, już wiemy, o czym to mniej więcej będzie. Teraz rodzi się pytanie, jak to zostanie zrobione. Jeżeli chodzi o większość scen z dreszczykiem, jest to standard filmowy. Kamera skierowana jest w jakiś punkt, nagle odwraca się do tyłu a tam... No właśnie. Było już mnóstwo filmów z zombie. I według mnie, ten zbliżony jest klimatem do Resident Evil 1. Z tą różnicą że wszystko widzimy okiem kamery telewizyjnej. Przez taki zabieg, widz się bardziej wczuwa w to co widzi. Można się poczuć obecnym w koszmarze. Największe wrażenie zrobiły na mnie 3 sceny.
- Moment jak policjant ma dać zastrzyk zakażonej dziewczynce. To powolne ujęcie na jej twarz, i moment jak się na niego rzuca.
- Następnie moment, jak Pablo sprawdza co jest na strychu, powoli okręca kamerę. Widz wie że zaraz coś wyskoczy, ale mimo wszystko podskakuje jak postać u góry uderza ręką w ekran kamery.
- Trzecia scena, gdy Pablo patrzy w trybie nocnym, na postać powoli zbliżającą się do niego. Jest ciemno, ledwo widać co idzie w ich kierunku,ledwo wytrzymałem te ostatnie 7 minut filmu :)
Mało jest takich horrorów na których naprawdę się bałem. Film "Rec" mogę do takich zaliczyć. Pomijając pierwszą połowę filmu, która jest do przewidzenia. Stąd moja ocena 9/10. Polecam ten film.