/spojlery/
Bo jak tu ocenić ten film w sposób obiektywny?
Ogólne wrażenia miałem dość negatywne, a w trakcie seansu jeszcze mi się pogłębiły. Kolejny film z serii kręconych na żywo, w dodatku przez reporterów, a bogowie tylko wiedzą, jak wnerwiają mnie te wścibskie, trajkoczące dziennikarzyki. Bohaterka nie zawodzi, pieprzy non-stop, powtarza w kółko te same kwestie i to w momentach, w których każdy normalny człowiek siedziałby cicho (jak podglądali salę operacyjną).
To, co mnie w filmach tego typu zawsze najbardziej wnerwia i co uważam za ich największy błąd, to to, że podczas gdy wszyscy walczą z potworami, kamerzysta stoi sobie uśmiechnięty i kręci! Wspaniała strategia, na pewno każdy zrobiłby dokładnie to samo. Bo przecież najważniejsze, to nagrać film.
Potem robi się jeszcze gorzej. Biologiczne zagrożenie? Choroba zakaźna, zamieniająca człowieka w nieokrzesaną dzicz? CHODZĄCE TRUPY?!
Dość, rezygnuję. Ale nie, jednak przetrzymałem do końca. Film, choć pozbawiony jakiejkolwiek oryginalności (nie mówcie mi, że te wzmianki o opętaniu to coś więcej niż wepchnięty na siłę kicz), spełnia zadanie horroru. Bo rzeczywiście, straszy. Niewiarygodne. Przez większość czasu nudzi i wnerwia na przemian, to fakt, a straszne sceny to głównie słynne już i ograne do bólu sekwencje cisza-cisza-BUM!, ale mimo to zadziałał na moją wyobraźnie na tyle dobrze, żebym z niepokojem spojrzał na otaczającą mnie ciemność i spróbował dopatrzeć się w niej pełzającego truposza-baby, a na dźwięk syreny za oknem zamarł na sekundę.
Mała dziewczynka, choć za pierwszym razem ubawiła mnie do łez, jak tak ugryzła w dziwnie odpowiednim momencie mamusię i wyskoczyła z zębami do ludzi, to przy drugiej scenie już się poprawiła i też była dość straszna. Przez sekundę czy dwie.
Film działa na wyobraźnię, dlatego dam mu 6/10. Szkoda tylko, że dzisiejsze horrory są właśnie takie i nie oferują wiele więcej ponad standardowy zestaw straszenia.
Wciąż czekam na film, który przerazi fabułą, a nie tanimi chwytami.
I nie mówcie, że skoro horror, to nie musi mieć fabuły i wystarczy, że będzie straszył. Nie, nie oczekuję filozoficzno-psychologicznych rozterek, ale FABUŁY. Pomysłu, a nie po raz kolejny chodzących trupów. Litości.